12 październik 2013 r.
Siedziałam z Harry’m przed telewizorem. Leciał jakiś
beznadziejny film. Ona bogata, on biedny, ona baletnica, on hip-hop’owiec. Uda
im się, nie uda?! Pff… Bardziej obchodziło mnie moje sumienie. „Powiedz mu!”
krzyczało. Biłam się z myślami już od kilku dni. Nie mogłam go okłamywać.
Związek opiera się na prawdzie… Przejęłam pilot i wyłączyłam to badziewie.
-Hej! Ja to oglądałem! – próbował go odebrać.
-Muszę ci coś powiedzieć… - spojrzałam mu w oczy.
Chwilę milczałam… Myślałam, że to cofnie czas i nic nie
powiem, ale już nie ma odwrotu.
-Czy to jest to o czym myślę? – jego mina była całkiem
poważna.
W odpowiedzi kiwnęłam niechętnie głową.
-Naprawdę jesteś w ciąży?! – zerwał się z sofy cały w
skowronkach.
-Nie!!!
-Co?
-Nie jestem w ciąży…
-To o co chodzi? – ponownie zajął miejsce obok mnie.
-Harry… Bo ja… Ja i Niall – jąkałam się – Zdradziłam cię…
Ani drgnął. Minęła może minuta jak zerwał się z sofy i
wyszedł z mieszkania. Założyłam buty, porwałam z wieszaka płaszcz i pobiegłam
za nim. Widziałam jak wsiada do swojego samochodu. Wpadłam na ulicę i
zatrzymałam jakąś taksówkę.
-Niech pan jedzie za tamtym samochodem – wskazałam na
czarnego Range Rover’a stojącego na światłach.
Nie zmieniło się na zielone, a on przejechał przez
skrzyżowanie.
-Dam panu 50 funtów, jeśli pan go dogoni.
I tak go zgubiliśmy. Wiedziałam jednak dokąd jedzie.
Rzuciłam 80 funtów na siedzenie i wybiegłam z taksówki. Przebiegłam przez
furtkę i wbiegłam do mieszkania. Wszyscy siedzieli w salonie jakby nigdy nic.
-Gdzie Harry i Niall?! – wykrzyczałam.
-Poszli pogadać do pokoju.
Ruszyłam pędem na górę. „W którym pokoju?!” pytałam się.
Otwierałam wszystkie drzwi i nic.
-Harry zabijesz go!!! – krzyknęłam przy ostatnich drzwiach
widząc jak blondyn kuli się na ziemi z bólu.
On stał nad nim i go kopał. Złapałam go za ramiona i
próbowałam odciągnąć. Zaczęłam płakać. Po chwili przybiegli chłopcy. Harry bez
słowa wyszedł do salonu.
-Jeśli ludzie nie chcą już z kimś być, to po prostu się
rozstają. Dlaczego mi to zrobiłaś?!
-Ja… Ja nie wiem! – nie mogłam opanować łez – Mogłeś go
zabić! – przypomniałam.
-Za to co zrobił, należało mu się!!!
-Tak?! To dlaczego mnie nie uderzysz?! Jestem tak samo winna
jak on!
-Nie uderzę kogoś, kogo kocham.
-Niall jest twoim przyjacielem.
-Był – powiedział i wyszedł.
Upadłam na kolana i ukryłam twarz w dłoniach. „Co ja
najlepszego zrobiłam?!” huczało mi w głowie. Przypomniałam sobie o blondynie.
Pobiegłam na górę. Leżał na łóżku sycząc z bólu.
-Co to było?! – krzyknął Liam.
-Gdzie Harry?
-Ja nie wiem – szepnęłam i bezradnie usiadłam obok blondyna.
Chłopcy zostawili nas samych.
-To wszystko przeze mnie… Gdybym panowała nad sobą, to do
niczego między nami by nie doszło. Ale nie umiałam. Nie umiałam, rozumiesz? Tak
mi przykro – łkałam – Zraniłam was obu. Zniszczyłam waszą przyjaźń, nigdy sobie
tego nie wybaczę…
-Nie mów tak…
-Przepraszam cię za wszystko. Błagam, pogódź się z Harry’m.
Gdy to zrobisz, przekaż mu, że go kocham – pocałowałam go na pożegnanie i
odeszłam.
Wtedy ostatni raz mnie widzieli. Ostatnie spotkanie
zapamiętali jako rozpad przyjaźni. Jednak wiem, że się pogodzą. Jestem tego
pewna. A tymczasem znikam. Znikam z ich życia, żeby nie sprawiać więcej
problemów. Znikam, żeby zapomnieli, ze kiedyś pojawiłam się w ich nie do końca
normalnym świecie. Znikam, żebym wybaczyła sobie to, do czego doprowadziłam.
Znikam, żeby wypełnić część mnie, która odeszła razem z Harry’m…
12 październik 2017 r.
Siedzę w domu z moimi dziećmi. Bliźniaki Oliver i Darcy.
Mają po 4 lata. Tak… Ojcem jest Harry. Nie mają z nim kontaktu. Tak samo jak
ja. Nie widziałam go od tamtego dnia. Dnia, w którym wyznałam mu prawdę. Można
powiedzieć, że dziś jest rocznica naszego ostatniego spotkania. Nie wiem nawet
czy mnie szukał. Wszystkie konta na forach społecznościowych pousuwałam. Po
tym, czego się dowiedział sądzę jednak, że nie miał ochoty mnie odnaleźć.
Minęły 4 lata… Długie 4 lata. Całe 1461 dni. Każdy z nich bolał. Rozrywał od
środka i codziennie pozbawiał cząstki mnie. Właśnie byłam w trakcie kolorowania
latawca z Oliver’em i Darcy, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nikt nie
wiedział, że mieszkam w Chicago oprócz mamy, Paul’a, dziewczyn i taty. Mama
niedawno zapowiadała swój przyjazd, więc spodziewałam się jej w każdej chwili.
-Idźcie otworzyć babci – pogłaskałam je po małych główkach z
brązowymi loczkami.
Podreptali do drzwi, a ja nadal kolorowałam w książeczce. Po
chwili Darcy przybiegła z powrotem.
-Mamusiu, ale to nie babcia.
Przerażona podążyłam w stronę drzwi.
-Oliver! – wołałam.
W progu stał nie kto inny jak…
-Harry – szepnęłam.
Zabrałam małego z jego rąk.
-Idźcie dokończyć rysować – poleciłam do dzieci stojących za
mną.
Wrócili do salonu. Pchnęłam drzwi w celu zamknięcia, jednak
nie pozwolił mi na to.
-Proszę, porozmawiaj ze mną.
-Nie sądzę, żebyśmy mieli o czym – odpowiedziałam bezradnie.
-Dopiero co cię odnalazłem! Nie pozwolę odejść ci kolejny
raz.
-O czym ty mówisz? – szerzej otworzyłam oczy.
-Gdy wróciłem ciebie nie było… Zniknęłaś tak nagle.
-Wejdź do środka – powiedziałam, gdy na horyzoncie
zauważyłam sąsiadkę.
-Mamo, jestem głodny! – odezwał się Oli.
Poszłam do kuchni i przygotowałam kolację. Była już na nią
pora. Co chwilę zerkałam do salonu, w którym rozczulał mnie widok śniący mi się
po nocach. Harry bawił się z dziećmi. Uśmiechałam się sama do siebie. „Cudownie
razem wyglądają” przyznałam, gdy dzieci wchodziły na plecy bezradnego Harry’go.
-Idźcie zjeść w jadalni – zwróciłam się do nich.
Chłopak został na sofie.
-Nikt nie chciał powiedzieć gdzie jesteś! – jego oczy
napełniły się łzami –Bezsensownie jeździłem po całym świecie, gdy tylko
dostałem jakieś informacje… Bezskutecznie! Straciłem nadzieję. Jednak, gdy
wczoraj chłopcy wyciągnęli mnie na imprezę były tam też Wiktoria i Pauline.
Widziałem je pierwszy raz od kilku lat… Wiedziałem, że one wiedzą, gdzie
jesteś… Nigdy nie zniżyłem się do błagania, ale nie miałem wyboru. Powiedziały
mi gdzie jesteś. Tak więc ja także jestem. Tam gdzie ty. Zawsze i na zawsze… –
wziął mnie za rękę.
Nastała chwila milczenia. Odgłosy dochodziły tylko z
jadalni.
-To moje dzieci, prawda? – odezwał się.
Kiwnęłam potakująco głową. „I co teraz?” błądziłam po
zakamarkach mojego umysłu. Przecież nie zapytam czy coś do mnie czuje po tylu
latach!
-Natalie, wiem, że to głupie… Ale proszę cię, pozwól mi
odzyskać sens mojego życia – szepnął.
„On mi czyta w myślach!” przestraszyłam się. Czułam jego
ciepły oddech na policzku. Tak jak 4 lata temu przyprawił mnie o dreszcze…
-Nie chcę już żyć bez ciebie – kontynuował.
15 marzec 2053r.
-I tak kończy się historia przepięknej miłości, która trwa
do dziś…
Spojrzałam na swojego ukochanego, siedzącego w bujanym
fotelu obok. Siwe włosy, liczne zmarszczki i te piękne, zielone oczy.
Oczy… Tylko one nietknięte były upływem
czasu.
Mimo, że odznaczył na nim swoje piętno ja nadal widzę w nim
szalonego nastolatka, z burzą gęstych loków, zniewalającym uśmiechem, słodkimi
dołeczkami w policzkach i magicznymi oczami… Mocniej splotłam nasze palce.
Teraz przypatrywałam się 19 dzieciom siedzącym na miękkim dywanie. Owoce
miłości naszych dzieci i ich drugich połówek. Nasze szczęście… Tak… Jesteśmy
rodzicami, dziadkami. Każdy dzień przynosi coś nowego. Lecz tyle samo
szczęścia. Z kuchni wyszło nasze potomstwo. Oliver, Darcy, Nicolas, Louis, Marta
i najmłodsza Celine. Każde podobne. Oczy, włosy Harry’ego, moje usta, kości
policzkowe, długie rzęsy. Mimo podobieństw w wyglądzie cała 6 z kompletnie
innym charakterem. Kochany Oliver i Darcy… Bliźniacy, nasze pierwsze pociechy.
On-zawzięty, prostolinijny, potrafi walczyć o swoje. „Cała ja…” zaśmiałam się w
duchu. Ona-zupełne przeciwieństwo brata. Spokojna, uporządkowana, uległa.
Nicolas-cudowny brunet. Jako jedyny z niebieskimi oczami po mamusi. Porywczy,
wyrachowany, ale dla swoich dzieci cudowny ojciec. Zawsze znajdzie dla nich
czas. Louis otrzymał imię po wujku. Zupełne przeciwieństwo Marchewy. Poczucie
humoru znikome, perfekcjonista. Marta-jako jedyna z polskim imieniem, które
otrzymała po mojej zmarłej przyjaciółce. Mimo tylu lat od jej śmierci nadal
jest przy mnie obecna, tak jak w czasach szkoły. Córka poszła w moje ślady i po
ukończeniu studiów została nauczycielką w mojej akademii muzycznej. No i
najmłodsza-Celine. Wieczna marzycielka, przeżywająca uniesienia miłosne na
każdym kroku. Na razie nie ma dzieci. „Gdy będę czuła, że serce zaraz mi
wyskoczy, zapomnę jak się oddycha i zacznę odpływać w krainę marzeń z nim w
roli głównej, to wtedy spodziewajcie się zięcia” powiedziała pewnego razu. Czy
to nie znajome objawy zakochania dla mnie? Spytacie pewnie co z naszymi
przyjaciółmi? Louis i Eleanor mają syna. Tommy jest doskonałym nauczycielem
angielskiego. Liam i Danielle są szczęśliwi z bliźniakami i niedługo
spodziewają się wnuków! Niall i Pauline. Tak… Ta para zaskakuje mnie
najbardziej. Nie mają dzieci mimo, że to było ich marzeniem. Niall mimo wieku
nadal skupia się na muzyce. Jest nauczycielem w akademii, którą prowadzę z
Harry’m. Zayn oraz Perrie zapewne zabawiają w domu nową wnuczkę. Ma piękne
imię-Yasmina. Jej mama Amira jest piękną kobietą. Często przychodzi do mnie na
herbatę i ploteczki. Otóż wszyscy trwamy w przyjaźni do teraz. Spodziewam się,
że zaraz nas odwiedzą, bo byliśmy umówieni. Przeniosłam wzrok z powrotem na
dzieci. Francese, Isabelle,
Daniell, Peter, Kristen, Tessa, Jeremy, Sophie, Leslie, Brandon, Anabell,
Sylvester, Ralph, George, Bethany, Lucy, Theresa, Alexandra, Gabriel. Z zaciekawieniem
czekali na dalsze części historii. Lecz cała nie kończy się tutaj, w tym
miejscu, w tej chwili. Ona będzie trwać do końca dni moich i Harry’ego. „Dopóki
śmierć nas nie rozłączy” przypomniałam sobie słowa przysięgi małżeńskiej
złożonej sobie 48 lat temu.
~*~
Tak bardzo Was przepraszam! Czuję, że zawiodłam swoich czytelników. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że opuściła mnie wena. Mam nadzieję, że chociaż spodoba Wam się to, co tu napisałam. Dziękuję, za tyle wejść, komentarzy, czytelników... Dziękuję każdemu, kto choć raz wszedł na tego bloga. Jeśli macie jakieś pytania, mój twitter: @natt_lipsbloow
Buziakiii!
Natt.