czwartek, 29 listopada 2012

Chapter 21.


17 lipca 2012 r.
Wracam do Londynu. Niall wyjechał przedwczoraj, dla niepoznaki. Mam nadzieję, że się nie zorientują. Pożegnałam się ze znajomymi z Polski, spokojnie ruszyłam na lotnisko i przeszłam odprawę. Siedziałam w samolocie, kiedy dostałam SMS’a. Od Harry’ego.
„Dziś mają być burze. Proszę nie leć!!!”
Rzeczywiście było pochmurno i lekko kropiło, ale nie sądziłam, że to może być coś poważnego. Wyłączyłam telefon tak, jak nakazała stewardessa i zapięłam pas. Wyciągnęłam z torby swoją MP4. Trochę musiałam się nagrzebać, bo w torebce zazwyczaj mam pełno zbędnych rzeczy. Włączyłam jakąś spokojną melodię. Wygodnie oparłam się o fotel i zamknęłam oczy. Minęło parę chwil. Zdążyliśmy wzlecieć w powietrze. Wyciągnęłam z torby kolejny łup. Wysunęłam stoliczek i położyłam na nim netbook’a. Weszłam na kilka stron pogodowych. Rzeczywiście miały być burze. Ale w końcu nie musiało stać się nic poważnego. Przecież nie raz latano, kiedy padał deszcz. Następna strona do odwiedzenia… Twitter. Poprzeglądałam tweety niektórych osób, spojrzałam na parę zdjęć. Było ich jednak więcej. Głównie przedstawiały ulewę za oknami. W pewnej chwili urządzenie spadło ze stolika. Po mojej prawej stronie rozległ się huk, który spowodował turbulencje. Teraz to się już przeraziłam na maxa. Napisałam parę słów na portalu.
„Za oknami samolotu szaleje cholerna burza. Boże…”
 Od razu moje ‘mentions’ odżyły. Życzyli mi, żebym wylądowała cała. Niektórzy nawet się cieszyli… Chwilę potem wysłano mi parę zdjęć, filmików z tego, co dzieje się w Londynie. Niektórzy nawet obserwowali samolot, w którym byłam. Wysłali mi kilka screen’ów. Włączyłam skype’a. Od razu podłączyłam słuchawki i połączyłam się z mamą, która była dostępna. Odebrała cała roztrzęsiona. Nie była w domu tylko… W samochodzie. Cały czas płakała. Razem z nią jechał Paul i Harry. Od Paula krzyczącego zza kierownicy dowiedziałam się, że reszta jedzie innym autem. Wszyscy kierowali się na lotnisko. Harry ryczał tak samo jak moja mama. Nie dało się ich zrozumieć. Wychwyciłam ledwo parę wyrazów.
-Móiłm si! Pisaem! Azeko oesialaś?!
Sama zaczęłam płakać. Jakieś kobiety biegały po pokładzie za stewardessami krzyczącymi o zapięciu pasów. Trzeba było wyłączyć całą elektronikę.
-Musze kończyć – powiedziałam.
-Proszę, nie! – krzyknął Harry.
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i wyłączyłam netbook’a. Trzęsło samolotem niesamowicie. Wszyscy wpadli w panikę. Krzyczeli, płakali, trzęśli fotelami, oddychali przez papierową torbę by się uspokoić. Światło zaczęło migać, a po chwili w ogóle zgasło. Z sufitu zleciały maski tlenowe. Byłam kompletnie oszołomiona. Świetnie! 16-latka w samolocie podczas katastrofy. „Gorzej być nie może…” pocieszałam się. No jednak mogło. Jeden z pilotów zemdlał! „Jezu!” pomyślałam. To przecież koniec. Miałam nadzieję, że jesteśmy już blisko Londynu, bo lecimy dość długo. Przed oczami miałam ciemno, gdyż nagle w coś uderzyłam. Poczułam wielki ciężar na nogach, a potem… Potem nie było już nic.

~*~

BUM! Jak się podoba? haha :D Następny rozdział w niedzielę... Tak mi się zadaje. Na razie duża nauki, baba z niemca ciągle wkurza. Co myślicie, żebym napisała imagin +18? :D Czekam na opinie xd
Buziakiii!
Natt.

środa, 21 listopada 2012

#3 Harry

Stałam wśród pięknych ciuchów. Chciałam mieć wszystkie, lecz na razie nie było mi to dane. Przeglądałam wieszaki w poszukiwaniu czegoś na zimę. W moim zawodzie nie mogłam być chora. Nie chciałam, by coś mi zrobili. Chwyciłam wieszak z szarym swetrem w dłonie. Cofałam się rozglądając się po sklepie. Odwróciłam się i czułam ból. Moje czoło pulsowało, a do uszu dotarł twój melodyjny śmiech. To wtedy spotkałam cię po raz pierwszy. Potrząsnąłeś głową wprawiając swoje loki w ruch. Twoje usta, oczy śmiały się do mnie. 

-„To nie śmieszne” – obruszyłam się. 
-„Z mojej perspektywy jednak trochę zabawne” – oświadczyłeś. 
Na mojej twarzy zagościł lekki uśmiech. Skończyłam pocierać bolące miejsce. Przymierzyłam ubranie i spojrzałam na cenę. Nie była mała, ale musiałam. Nie chciałam doświadczyć złości przełożonego. Ruszyłam do kasy. Czekałeś na mnie przed sklepem. Mijając cię serce skakało mi do gardła. Co takiego w tobie było? Co takiego mnie w tobie pociągało? Do dziś nie wiem… Usłyszałam twoje wołanie. Udaliśmy się na kawę. Trochę czasu w normalnej atmosferze. Mogłam się uśmiechać, porozmawiać z kimś. Jednak nie doszło do zwierzeń. Dźwięk SMS-a zepsuł wszystko. Czar prysł. Uciekłam z kawiarni pozostawiając cię z jedyną informacją o moim imieniu. 

Upadłam na podłogę. Nasunęłam koszulę powrotem na swoje uda. Ocierałam łzy kapiące strumieniami. Dźwięk zakładanych spodni, kroki, trzask drzwi. Koniec. Jedno zadanie zakończone. To wyczerpywało mnie psychicznie. Nie chciałam już nic. Jedyną oazą w moim pokoju był parapet. Widok Londynu uspokajał choć trochę. Na chwilę zapominałam o moim 16-letnim życiu. Usiadłam na poduszkach i wpatrywałam się w migające światła samochodu na ulicy. Znowu kroki. Podkuliłam nogi pod brodę i cicho łkałam. Drzwi ponownie się otworzyły. Odgarnęłam mokre od łez kosmyki włosów. Pozbyłam się łez z policzków i spojrzałam na nowego klienta. Zdziwienie na twojej twarzy było nie do opisania. 
-„Co tu robisz?” – załamał mi się głos. 
Chwilę potem byłeś już przy mnie. Na początku odepchnęłam cię, ale byłeś silniejszy. Chowając się w twoich ramionach łkałam coraz bardziej. Przeniosłeś mnie na łóżko. Po chwili sam byłeś obok mnie. Opowiedziałam ci moją historię. Wszystko ze mnie wylało się potokiem słów. 
-„Wyciągnę cię stąd, obiecuję” – poczułam twoje ciepłe usta na swoim policzku. 
Znów trzask drzwi. Nie było cię. Czekałam. Mijały sekundy, minuty, godziny. Myślałam, że uciekłeś. Nie dziwiłabym się, że obrzydził cię mój los, to co robię. Gdy w końcu przyszedłeś od razu kazałeś mi się pakować. Włożyłam wszystkie swoje rzeczy, a było ich niewiele do starej, zużytej torby. Przebrałam się w coś cieplejszego i chwilę potem siedzieliśmy już w twoim samochodzie. 

Obudziłam się z krzykiem. Cała mokra od potu i łez. Policzki spuchnięte od płaczu. Wbiegłeś do mojego tymczasowego pokoju. Zjawiłeś się przy mnie i mogłam spokojnie odetchnąć słuchają cichego bicia twojego serca. 

Znowu odmowa. Wyrzuciłam w powietrze wszystkie oferty pracy, adresy i numery telefonów. Nic nie szło po mojej myśli. Nic mi się nie udawało. Nie dziwię się, bo kto by chciał dać pracę małolacie? Przyszedłeś z kubkiem herbaty. Upiłam trochę parząc sobie język. Zaśmiałeś się i zacząłeś zbierać porozrzucane kartki. Opowiedziałam ci wszystko. Wystarczył jeden twój telefon. Rzuciłam się na ciebie krzycząc ze szczęścia. Uspokajając się spojrzałam w twoje oczy. Przeszywały mnie na wylot. Wstałam z ciebie i dokończyłam porządkować papiery. 

Pierwsza wypłata. Milion gazet na łóżku. Przyszedłeś do mojego pokoju razem z chłopakami. Zaczynając dziękować przemiłej kobiecie, z którą rozmawiałam przez telefon zaczęłam skakać. 
-„Wyprowadzam się” – nadal skakałam. 
Wypuściliście mnie z objęć. Nie pozwoliliście mi. Denerwowała mnie wasza opiekuńczość, ale teraz myślę, że wyszło mi to na dobre. Nie chciałam żyć na waszym utrzymaniu. Tak więc robiłam zakupy i sprzątałam. 

Kolejne łzy. Przeglądając strony plotkarskie wypatrywałam swojego nazwiska. Przygarnąłeś mnie do swojej klatki piersiowej i próbowałeś uspokoić. 

-„Tak bardzo chciałbym cię obronić przed tym wszystkim… Ale nie potrafię” – głos ci się łamał – „Nie chcę, by ktoś cię krzywdził, wybacz mi” – pocałowałeś mnie w skroń – „Ale nie wiem co robić… Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham.” 
Wszystko przestało mieć znaczenie. Byliśmy tylko my. Otarłeś kciukiem wszystkie słone krople spływające po moim policzku. Wreszcie poczułam twoje słodkie usta. Delikatny pocałunek zawrócił mi w głowie. Spragniona twoich pocałunków oddałam ci moje usta. Spragniona twojego dotyku oddałam ci moje ciało. Spragniona twojej miłości oddałam ci moje serce…

~*~

Imagin dla pewnego Anonimka, który prosił o Harry'ego. Nie wiem, czy za bardzo wesoły, ale starałam się. Jak Wam się podoba? ;> Tata zabrał mi telefon -,- Przekroczyłam rachunek o ponad 200 zł ... Życzcie powodzenia, bo nie wiem jak przeżyję ;oooo
Buziakiii!
Natt.

piątek, 16 listopada 2012

Christmas Imagine


WYBIERZCIE, KTÓREGO WARIATA CHCECIE :)
PIOSENKA

Mam wszystko… Pieniądze, piękne mieszkanie, ekstrawaganckie ubrania znanej marki, na które stać nielicznych. Mam bogate życie towarzyskie, domy na Wyspach Kanaryjskich, na Krecie, sławę. Czyż nie rozrzutne życie? Mam wszystko, czego pragnie każdy człowiek. Dlaczego jednak dlaczego ciągle mam przeczucie, że czegoś mi brakuje? To się zaczęło od kiedy powiedziałeś „Żegnaj”. To zabolało. Nawet nie wiesz jak bardzo. Nie wpadłam w depresję, jak inne. Wzięłam się od razu w garść. Dzięki temu osiągnęłam to, co chciałam. Byłam ci wdzięczna. Lecz zdałam sobie z czegoś sprawę… „Po co mi to wszystko, jeśli nie mam z kim się tym dzielić?” Mam na myśli ciebie. Siedzę teraz na parapecie wyłożonym licznymi poduszkami. Patrzę na szczęśliwych przechodniów niosących do swoich domów choinki lub wielkie torby zakupów? Spoglądam w ciemne niebo, z którego sypią się białe płatki śniegu. „Anioły robią walkę na poduszki” –mawiałeś. Śmiałam się z tego. Zawsze wierzyłeś, że to prawda. Gdy padał deszcz naprawiałeś swoje błędy myśląc, że na Górze smucą się przez to, co zrobiłeś. Nie rozumiałam cię. Do chwili, gdy zamknąłeś za sobą drzwi. Słyszałam jeszcze kilka kroków na korytarzu, które potem ucichły zupełnie. Za oknem panowała ulewa, pamiętasz? Wtedy zrozumiałam, że popełniłam jakiś błąd. Nie roztrząsałam tego, tylko rzuciłam się w wir pracy. Teraz żałuję, że nie wyszłam za tobą i nie błagałam, byś został. Gdyby to się powtórzyło wiem, że bym to zrobiła. Nie chciałam zostawać sama, tylko wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy. Codziennie dręczy mnie pytanie „Dlaczego odszedłeś? Bez odpowiedzi, wyjaśnienia. Po prostu mruknąłeś ciche ‘żegnaj’ i więcej cię nie zobaczyłam.” To było najgorsze, co mogło mnie spotkać. Rozglądam się po mieszkaniu. Przymykam powieki. Widzę twój cień. Wychodzisz z łazienki z ręcznikiem wokół pasa. Drugim wycierasz włosy. Nie ma cię przy mnie ciałem, ale po tym co nas łączyło zawsze będziesz duchem. Mimo, że chodzisz gdzieś teraz po kuli ziemskiej, być może po tej samej stronie co ja, to nie mam siły cię szukać. Trudno mi… Tak cholernie mi trudno! Chcę cię zobaczyć, dotknąć. Potrzebuję cię. Jednak ty tego nie wiesz. Otwieram oczy i widzę pustkę.Boże Narodzenie noc ❅ ❄ ℌ ℨ ℜ ℨ ❅ ❄Mimo niezmiernej ilości niepotrzebnych przedmiotów w moim domu jest pustka. Bo nie ma w nim miłości. Jestem tylko ja i moje zasrane ego. Czuję ciepło bijące od kominka. Nie oddaje on tego żaru, który otrzymywałam od ciebie. Ustrojona choinka nigdy nie będzie wyglądała tak jak wtedy, kiedy dekorowaliśmy ją razem. Pamiętam jak podsadziłeś mnie, żeby mogła zawiesić na jej czubku złota gwiazdę. Potem puściłeś mnie. Wciąż czuję smak twoich słodkich ust na moich spragnionych ciebie wargach. Dumnie patrzyliśmy na nasze dzieło tuląc się do siebie. Słysząc bicie twojego serca wiedziałam, że jest ono dla mnie. Teraz słyszę ciszę. Upijam łyk herbaty. Nigdy za nią nie przepadałam. To ty mnie tego nauczyłeś. To stało się moją codziennością. Sterty książek ułożonych według wielkości i koloru w ściennym regale. Nigdy jednak nie mogę dowiedzieć się z nich, czym jest prawdziwa miłość. Bo już nie pamiętam, czy to tak właściwie jest. Wiedziałam, gdy obdarzałeś mnie nią każdego dnia. To zanikło… I już nigdy nie wróci. W dzisiejszy wieczór wspominam naszą pierwszą wigilię. Była ona także ostatnia. Razem gotowaliśmy świąteczne potrawy, dekorowaliśmy dom i choinkę, wybieraliśmy kolędy, które chcemy słuchać. Składając sobie życzenia powiedziałeś „…I żebyśmy byli razem. Na zawsze. Ja ci to obiecuję.” Dlaczego nie dotrzymałeś słowa? Dlaczego mnie opuściłeś? Dlaczego zostawiłeś mnie samą? Dlaczego roztrzaskałeś moje serce na milion kawałeczków? Nigdy już się nie dowiem…


~*~

W nagrodę za krótki rozdział otrzymujecie świątecznego imagina :D Nie ma szczęśliwego zakończenia, ale to moja wizja z polskiego haha :D Zrobiłam covery kilku piosenek aha :D 
Buziakiii!
Natt.

czwartek, 15 listopada 2012

Chapter 20.


Obudziłam się dopiero, gdy na dworze było ciemno. Przewróciłam się na plecy i oglądałam sufit. Poprzyklejane na nim były srebrne gwiazdki i księżyce. Wypatrywałam tej mojej ulubionej. Widniał na niej napis „Harry+ Natalie”. Teraz jak o tym myślę, to mam ochotę się śmiać. Wtedy było to marzenie, a teraz? Teraz to realia. Tylko, że to psuję, i to chyba świadomie. Wiem przecież, że to złe, bo chcę z nim być i go kocham, ale Niall… On jest taki słodki. Zwlekłam się z łóżka i przeciągnęłam. Gdy usłyszałam znane mi chrupnięcie w kręgosłupie wyszłam z pokoju.
-Już nie śpisz? – zapytał blondynek z kuchni.
-Nie – podeszłam do niego i przytuliłam od tyłu.
Wewnętrznie karciłam się za to, ale nie mogłam się oprzeć. Mój nastoletni umysł posiada za dużo myśli… A moje ciało hormonów.
-Gdzie tata? – zapytałam podjadając paprykę, którą kroił.
-A no właśnie! Dzwonił, ale że spałaś, to pozwoliłem sobie odebrać.
Zdębiałam. A jakby to dzwonił Harry lub mama?! Przecież zabiliby mnie. Jak nie jedno, to drugie.
-I? – ponaglałam.
-Powiedział, że pojechał w delegację… I że wróci pojutrze. Aha! I masz się nie martwić, a ja mam się Toba opiekować – pocałował mnie w czoło.
-A ty co na to? – zaśmiałam się.
-Oczywiście, proszę pana! Tylko ją zgwałcę, wywiozę na wysypisko i porzucę – odpowiedział z poważną miną.
-Nie zdziwiłabym się – podniosłam brew i ukradłam z miski pomidorka koktajlowego.
-Nie podjadaj! – odebrał warzywo i sam wpakował je do ust.
Wzięłam kolejnego pomidorka z naczynia.
-A tak naprawdę, to co powiedziałeś?
-Że wszystko będzie dobrze – pocałował mnie w czoło i zaczął dalej przygotowywać danie.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy jeszcze kilka minut. Zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu ‘Paul’. Dziwiłam się, bo co on mógł ode mnie chcieć? Zwykle dzwoniła mama…
-Halo?
-Cześć Natalie… Jesteśmy właśnie przed wywiadem, ale Harry się uparł, że chce pogadać. Zabrałem mu telefon, ale wiesz… Powiedział, że nie wystąpi. Możesz?
-Jasne  zaśmiałam się i wygodniej usadowiłam się na blacie.
Z oddali słyszałam „Nareszcie!!!”, a potem w słuchawce zabrzmiał jego głos.
-Cześć kochanie!
-Czemu nie stosujesz się do próśb Paul’a? – zapytałam.
-Zabrał mi telefon, a ja nie rozmawiałem z tobą od wczoraj! – oburzył się, a ja zaczęłam się śmiać.
-Długo – zauważyłam.
Zsunęłam się z szafki i poszłam do salonu, żeby Niall nic nie usłyszał.
-Tęsknię za tobą – szepnął.
-Ja też tęsknię… Zobaczymy się za kilka dni – próbowałam go i jednocześnie siebie pocieszyć.
-Odliczam minuty – uśmiechnęłam się lekko na te słowa.
-Chcę z tobą mieszkać…
-Oszalałeś – zaśmiałam się – Ja mam 16 lat…
-To nie zmienia mojego postanowienia.
-To nie może być pochopna decyzja  - upomniałam go.
-Myślałem nad tym od urodzenia.
-Jeszcze wtedy mnie nie znałeś, bo nie było mnie jeszcze na świecie! – zaśmiałam się.
-Tak, wiem. Ale zawsze marzyłem o tym, żeby zamieszkać z tą jedyną.
Zamurowało mnie. To była kusząca propozycja. Mieszkanie z pożądanym przez wszystkie nastolatki Harry’m Styles’em? Ciekawe, ciekawe… Ale myślałam tez o uczucia Niall’a. „Jak on by na to zareagował?” zastanawiałam się.

~*~

Sorry, że krótki rozdział, ale muszę się spieszyć... Jutro test z chemii, a temat okropny. Nuta na dziś: "Truly maadly deeply"-1D ♥ Ostatnio mało czasu bo konkursy. Dostałam się  na polski! :D Dobra, dość.
Buziakiii!
Natt.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Chapter 19.


Jeśli ktoś nas zobaczył i zrobił nam zdjęcie, to byłabym nieżywa! Nawet nie chcę myśleć, jaka awantura by z tego wynikła.
-Teraz smarkulo wejdziesz zapłakana do sali i wszystko wam się upiecze! – warknął oskarżony.
-Nawet nie waż się mówić do niej takim tonem, gnoju! – wyrwał się Niall.
Niestety facet wszystko zrozumiał z angielskiego i zaczęła się kłótnia.
-Uspokój się! – próbowałyśmy przekrzyczeć jedna drugą z obrońcą tego typa.
Do akcji wkroczyła ochrona. Wściekły Niall odszedł ze mną kawałek i znów przytulił.
-Co to miało być?!
-Nikt nie będzie cię obrażał – gładził mnie po ułożonych włosach.
-Dziękuję ci – szepnęłam w jego koszulę – I przepraszam…
-Za co? – uniósł mój podbródek.
-Za to, że pobrudziłam ci ubranie.
Spojrzał na makijaż pokrywający jego koszulę i wydał z siebie melodyjny śmiech.
-Nic się nie stało – spojrzał mi w oczy.
-Sprawa ******* ****** oskarżonego o zabójstwo! – dało się usłyszeć z korytarza.
Otarłam ostatnie łzy i zaczerpnęłam powietrza do płuc.
-No to idę – westchnęłam.
-Wszystko będzie dobrze – uśmiechnął się.
Podziwiałam go za to, że wiecznie był dobrej myśli. Nic go nie zrażało, zawsze był wesoły. Od natłoku myśli nie wiedząc, co robię pocałowałam go. Tak, jak nigdy. Gdy się odsunęłam na jego twarzy zagościł wielki banan. Nie wiedzieć czemu, nie żałowałam tego. Było przyjemnie. Czułam się bezpiecznie w jego ramionach. Niezręczność też już minęła. Zaśmiałam się i pobiegłam na salę sądową. Nie musiałam czekać na zewnątrz. Mogłam siedzieć na sali. Tak więc zajęłam swoje miejsce i przysłuchiwałam się zeznaniom tego chama. Nie mogłam tego znieść. On obrażał mnie oraz Martę! Jednak został za to ukarany grzywną. Niecenzuralne słowa niech sobie w dupę wsadzi i nie używa ich w kierunku mojej zmarłej przyjaciółki. Od wypadku nie wierzyłam, że ona umarła. Zawsze miałam nadzieję, że wparuje do mnie do domu, zaśmieje się, walnie na kanapę i zapyta jaki film będziemy dziś oglądać. Zawsze tak było. Podczas wspólnej nauki lub nocowań zachowywała się swobodnie. Nie utrzymywała powagi. Zdaję mi się, że kiedyś taka nie była… Kujonica z czarnymi okularami na nosie. Wiecznie w pierwszej ławce. W podstawówce nie przepadałyśmy za sobą. Wieczne kłótnie, przezwiska. Potem zbliżyło nas coś do siebie. Stałyśmy się dla siebie milsze. Nim się zorientowałam siedziałyśmy w jednej ławce i plotkowałyśmy o chłopakach. Zbieg okoliczności nas połączył. Mimo tego byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Stałyśmy się siostrami… Największą radość przyniosła nam wiadomość o mojej przeprowadzce do domu obok. Razem spóźniałyśmy się do szkoły chadzając tą samą drogą. Sądzę, że nigdy nie będę uważała ją za zmarłą. Ona była, jest i zawsze będzie przy mnie. Ale trzeba było wracać do świata realnego. W końcu przyszła moja kolej. Imię, nazwisko, wiek, zawód, rodzice i w końcu doszło do mówienia o tamtym dniu.
-Proszę opowiedzieć… Co się stało 27 czerwca 2012 r.?
Pani w ciemnych, krótkich włosach, która była sędzią patrzyła na mnie wyczekująco, tak jak i cała sala.
-No więc… - zaczęłam – Razem z dziewczynami postanowiłyśmy jechać nad jezioro. To był weekend, ostatni przed wakacjami, więc było ciepło. Paula i Wika już tam czekały, a ja i Marta miałyśmy jechać po zakupy.
-Przepraszam, jeśli mogę – przerwał obrońca, na co sędzia skinęła głową.
-Ile masz lat? – zapytała.
-16 – odparłam.
-A twoja przyjaciółka?
-Także 16.
-Więc skąd miałyście prawo jazdy? – uniosła brew, co mnie nie zraziło.
-Ja także mam prawko. Zrobiłyśmy we wakacje, gdy byłyśmy w USA. Nie jest to niedozwolone, mogę pani nawet pokazać – wyciągnęłam z dumą moje prawo jazdy z całkiem niezłym zdjęciem.
Zamknęła się, co mnie usatysfakcjonowało. Zeznania szły dalej. Mówiłam wszystko po kolei.
-Proszę powiedzieć, co robiła pani na autostradzie?
-Jak zwykle śpiewałam i śmiałam się razem z Martą.
-Sądzę, że nie tylko.
-Co ma pani na myśli?
-Ci, którzy zatrzymali się, twierdzili, że dwie rozbawione nastolatki wariowały i tworzyły niebezpieczeństwo na drodze.
-Bzdura – wzdrygnęłam się.
-To prawda! – wyrwał się oskarżony i od razu przeprosił sędzię.
-Śpiewałam i śmiałam się! – broniłam się.
W sumie to nie do końca, bo inni kierowcy mieli rację. Wygłupiałam się, ale nie mogłam się do tego przyznać! Poszłabym do więzienia!
-Proszę o kolejnego świadka – zwróciła się do sędzi kobieta broniąca tego typa.
Osoba, a właściwie kobieta potwierdziła zeznania. Że siedziałam na oparciu i krzyczałam niezrozumiane słowa, które zagłuszał jazgot muzyki. Miałam przerąbane… Ponownie wezwano mnie do barierki. Przyznałam się, ale i tak prawo było po mojej stronie. Po przerwie wyczekiwałam na wyrok. Ręce trzęsły mi się, gdy sędzia wraz ze swoją świtą weszła do sali. Myślałam tylko „OMG! OMG!” Wyszłam z ulgą. Gdy blondynek zobaczył mój uśmiech sam się wyszczerzył i porwał mnie w objęcia. Otarłam ostatnie łzy i próbowałam powiedzieć coś ze spokojem.
-Wszystko dobrze – udało mi się.
-Widzisz? Mówiłem – ucałował mój rumiany policzek – Zapraszam cię na kawę! – uśmiechnął się.
-Nie, bo nas zobaczą! Jedziemy do domu i zamówimy pizzę. Może być?
-No nie wieem… - wskazał na swój rumiany policzek.
Cmoknęłam go i chwyciłam pod ramię. Czułam się przy nim tak, jak przy Harry’m. Z jednej strony było niesamowite być ważną dla Horana. Z drugiej strony, byłam niesamowicie na siebie wściekła. Przecież kochałam także Hazzę!
-To przez ciebie! – krzyczał w korytarzu oskarżony w kajdankach.
Cieszyłam się z wyniku rozprawy. Nie zwróciłam na niego najmniejszej uwagi i poszłam przed siebie. Wsiadłam do czarnego gip’a.
-Skąd ty go wytrzasnąłeś?! – dopiero zrozumiałam, że to nie jego.
-Wypożyczyłem – uśmiechnął się i ruszył.
Upierałam się, że może ja bym poprowadziła, ale ten uparciuch nie chciał, żebym się przemęczała.
-I tak ta rozprawa była wyczerpująca – mówił.
Oparłam się wygodnie i zaczęłam zasypiać, gdy myślał, jaki film możemy dziś obejrzeć. 

~*~

No i jak Wam się podoba rozdział misiaczki? :D Zebraliście tyłeczki i w 2 dni 16 komentarzy!!! #kochamwas :') Ja właśnie świętuję, gdyż rodzice nauczyli się zamykać drzwi od mojego pokoju haha :D #libacjaa xd. A teraz spadam, bo jutro spr. z geografii ;ooooo
Buziakiii!
Natt.

piątek, 2 listopada 2012

Chapter 18.


3 lipca 2012 r.
Rozprawa była na 11:00, więc tata obudził mnie i dziewczyny o 9:00. Wygrzebałam się spod sterty poduszek. Paula z już pałaszowała moją lodówkę. Zaraz potem dołączył do niej Niall. Wiktoria jeszcze smacznie spała. Postanowiłam jej nie budzić. Przeczesałam palcami grzywkę i ruszyłam na górę. Cały czas męczyła mnie ta sytuacja z blondynem. A jeśli ktoś rozpozna go w Polsce? Przecież w Internecie huczało od informacji, że wróciłam do kraju… „Muszę się ogarnąć” stwierdziłam patrząc na swoje odbicie. Wzięłam szybki prysznic. W całej łazience unosiła się para. Owinęłam się w ręcznik i stanęłam przed lustrem. Przejechałam po nim dłonią, żeby móc się przejrzeć. Przyglądając się sobie doznałam ataku serca!
-Niall! Co tu robisz? – spytałam sięgając po szlafrok.
-Posłuchaj, ja to wszystko przemyślałem… - westchnął – Czy ty… Czy ty czujesz do mnie coś więcej? – zatkało mnie – Jestem gotów zerwać z Demi, wystarczy tylko jedno twoje słowo.
-Jesteś z nią już jakiś czas. Dlaczego chcesz z nią zerwać? Ona nic dla ciebie nie znaczy? – pytałam.
-Czuję coś do niej– odpowiedział –Ale chcę być z tobą – przysunął się bliżej.
-To nie jest takie proste. Jestem z Harry’m i go kocham…
-On nie musi o tym wiedzieć… - objął mnie w talii.
„Paula się wkurzy, gdy to zobaczy!” przypominała moja głowa. To była prawda… Pauline najbardziej lubiła jego. Kochała się w nim od początku. Bałam się także reakcji Demi na tę wieść. Jednak najbardziej przerażało mnie zdanie Harry’ego! „Co ja robię?! Przecież go kocham!” powtarzałam sobie. Choć z drugiej strony romans z Niall’em Horan’em był bardzo kuszący…
-Nie tutaj – szepnęłam przerywając pocałunek.
„Czy ja właśnie dałam mu nadzieje?!” denerwowałam się. Nieważne… Musiałam myśleć o dzisiejszej rozprawie. Wyminęłam go i udałam się do swojego zacisznego pokoju. Uruchomiłam wieżę stereo i uruchomiłam płytę Justin’a Bieber’a. Weszłam do garderoby w której nadal było pełno moich ciuchów. W tle leciało „One Less Lonely Girl”. Uśmiechnęłam się do siebie. Przejeżdżałam palcem po półkach i między wieszakami wspominając przy jakiej okazji miałam na sobie poszczególną rzecz. Po chwili zadumy ocknęłam się z przeszłości. „Teraz ważna jest teraźniejszość” przywołałam się do porządku. Wybrałam strój na dziś i od razu się w niego wślizgnęłam (LOOK). Podeszłam do wielkiego lustra wiszącego na ścianie przy biurku. Po bokach było obwieszone kolorowymi lampkami w kształcie gwiazdek. Spojrzałam na zdjęcia przypięte na krawędziach. Wyrwałam jedno z klamerki i uśmiechnęłam się do 4 wyszczerzonych buziek.
-Oh, dziewczyny… Nawet bez Marty wspomnienia są żywe – szepnęłam do fotografii.
Z łzami w oczach z powrotem przypięłam zdjęcie. Spojrzałam na swoje odbicie. Nie zmieniłam się aż tak bardzo od tego czasu… Doszło tylko kilka zmartwień i problemów, no i jeszcze Marta umarła, a tak to bez większych zmian. Chwyciłam szczotkę i powoli rozczesywałam włosy. Przypomniałam sobie, jak robił to Harry, tak delikatnie. W ogóle nie bolało… Pomrugałam ozami przywołując się do porządku. Zaplotłam luźnego warkocza i związałam go gumką z brązową kokardą wysadzaną cyrkoniami.
-Idealnie – skomentowałam swój wygląd.
Wyszłam z pokoju i poszłam po tatę, który miał mnie zawieźć do sądu.
-No no… Jaki garniak – uśmiechnęłam się.
-Ty nie wyszydzaj taty – spoważniał, ale za chwilę i tak wybuchł śmiechem.
Poszłam na chwilę do góry. Otworzyłam drzwi od pokoju gościnnego. Niall leżał nieruchomo na łóżku wpatrując się w śnieżnobiały sufit.
-Hej, blondynek – uśmiechnęłam się – Wychodzę – poinformowałam.
Z powrotem wróciłam na parter. Tata otworzył przede mną drzwi. Z moim szczęściem potknęłam się na schodach. Oczywiście wyrżnęłam się… Tata zaczął się śmiać, po chwili pomagając mi podnieść się z ziemi.
-Nie wiem tylko, kto cię odbierze… - odezwał się, gdy uruchomił silnik – Ja jadę do firmy, nie wiem o której wrócę.
-Zamówię taksówkę – podsunęłam.
-Myślisz, że po rozprawie puszczę cię samą? Córeczko, znam cię. Nie wytrzymasz tego. Zadzwonię do dziewczyn, żeby przyjechały.
-Tato… Nie jestem już mała – powiedziałam z powagą.
Westchnął tylko i wyjechał z podjazdu. Podczas drogi oglądałam krajobrazy ciągnące się wzdłuż i wszerz. Przypominałam sobie, co gdzie jest uśmiechając się tylko pod nosem. Tata zwolnił. Przede mną ukazał się żółty, kilkupiętrowy budynek z brązową dachówką.
-Powodzenia – skierował w moją stronę odjeżdżający opiekun.
Wzięłam wdech i popchnęłam ciężkie, drewniane drzwi. W korytarzu stał już tamten mężczyzna. Myślałam, że zabiję go wzrokiem.
-Co ty zrobiłaś, dziewczyno?! – ruszył w moją stronę – To była wasza wina! Takie gówniary, jak wy nie powinny prowadzić samochodu!
-Proszę się uspokoić! – prosiła go kobieta w todze.
-No ale rozpuszczonym małolatom w kabrioleciku wolno wszystko! – kontynuował swoją bezsensowną wypowiedź – Zrujnowałyście moje życie i rodzinę. Oni myślą, że to moja wina, wy… Wy…
-Niech pan w końcu zamilknie! – ryknęłam – To jak ty prowadziłeś samochód, człowieku?! Jak jakiś debil! Ty spocony knurze, przez ciebie nie żyje moja przyjaciółka! Przez ciebie, rozumiesz?! – zalałam się łzami.
W tej samej chwili ktoś wziął mnie w ramiona. Musiałam się wypłakać, brakowało mi sił, a rozprawa nawet się nie zaczęła! Owionął mnie zapach znajomych perfum. Podniosłam oczy na zmartwionego blondyna.
-Co tu robisz?! – wykrztusiłam – Ktoś mógł cię rozpoznać, oszalałeś?!
-Zawsze będę przy tobie… Zwłaszcza w takich chwilach – pocałował mnie w głowę.
-Proszę, idź stąd! – błagałam.

~*~

Nic szczególnego się tu nie stało... Następna notka przy 12 komentarzach. Co działo się u Was w szkole w Halloween? ;> U mnie mała impreza z muzyką xd. Słyszeliście o koncercie w Berlinie? Sądzę, że jak raz odwiedzą w końcu Polskę, to nie wyjadą :D Szykujcie się na SHOW! :D Macie aż kilka lat haha xd.
Buziakiii!
Natt.