sobota, 29 września 2012

#1 Zayn

„ „Przyjaciółka One Direction” mówiono. Tak… To była prawda. Przyjaźniłaś się z nimi od początków ich kariery. W X-FACTOR’rze, byłaś stażystką przy stylizacji. Proponowałaś stroje dla młodszych uczestników. W ten sposób ich poznałaś. Gdy zajęli 3. miejsce i tak zaczęli światową karierę. Byłaś pomocnicą ich nowej stylistki Lou. Zawsze podczas przymiarek wygłupialiście się, droczyliście, robiliście sobie żarty. To wtedy byliście 6 najlepszych przyjaciół. Te czasy minęły bezpowrotnie… Zakochałaś się w Zayn’ie. To było silniejsze, nie panowałaś nad tym. Rumieńce w jego towarzystwie, motylki w brzuchu, drżenie rąk, szybsze bicie serca. Nikt o tym nie wiedział. Było ci z tym trudno.


Kolejne dni. Wychodzicie na imprezę. Wszystko idzie świetnie. Bawicie się, jak typowa młodzisz. Drinki, papierosy, nowe „dupy”. Podczas szalonego tańca z nowopoznanym chłopakiem czujesz szarpnięcie. W jednej chwili znajdujesz się w objęciach Malik’a.

-Chodź, teraz moja kolej – szepnął.
Posłuchałaś. Skakaliście w rytm piosenki, kiedy DJ postanowił zwolnić. Twoje policzki zalały wielkie rumieńce. Podłoga zdawała ci się ciekawsza, byleby nie patrzeć w jego oczy. Ten zaśmiał się tylko. Uniósł twój podbródek i zapytał:
-Zastanawiałem się, kiedy w końcu mi powiesz… - musnął twój gorący policzek – Ja też cię kocham…
Nie chwiał się, oczu mu się nie zamykały, nie był pijany, jak sądziłaś. Popatrzyłaś na niego pytająco, a on odpowiedział ci czułym pocałunkiem. Ta noc była najlepsza w twoim życiu.”


8 lat później Zayn otwiera drzwi z wielkim uśmiechem.
-Co tu się dzieje?! – mruknął i zamykał już drzwi.
Nikogo nie było. Z wielkiej gwiazdy ktoś robi sobie jaja? Usłyszał tylko oburzone, dziecięce
-Eeej!
Rozejrzał się uważnie i spojrzał w dół. Mała dziewczynka patrzyła na przystojnego mężczyznę z lekkim zarostem i idealnie ułożonymi włosami. Wielkie, brąz oczka wierciły w nim dziurę.
-Nie chcę ciastek – skomentował.
-Ale… - zaczęła dziewczynka, jednak Malik nie pozwolił jej dokończyć.
-Gazet i ulotek także nie potrzebuję – mruknął.
-Ja nic nie sprzedaję!
-Już wiem, chcesz autograf!
Dziewczynka spojrzała na niego pytająco i z wielkim uśmiechem wbiegła do jego nowoczesnego mieszkania. Mulat szybko zamknął drzwi i pobiegł za owym dzieckiem.
-Kim jesteś?! – krzyknął.
-Twoją córką – usiadła na miękkiej kanapie – Jestem [I. D.]
Malik stał, jak osłupiały. Od razu wykręcił numer do Paul’a, menagera jego zespołu.
-Mogę przyprowadzić tu każde dziecko i kazać mu tak powiedzieć – prychnął.
-Ale to ma trochę sensu… - Zayn zaczął się zastanawiać.
-Czy ja o czymś nie wiem?
-Pamiętasz [T. I.]?
-No oczywiście! Kto by jej nie pamiętał?
-No więc… My kiedyś ten teges… I…
-Ile lat temu to mogło być? – zapytał, a na jego twarzy zagościł niepokój.
-8/9 może…
-Ile masz lat? – wypalił menager do dziewczynki.
-8 – odparła od razu, przysłuchując się rozmowie.
Ukazała swoje ząbki z małą szparką po środku w szerokim uśmiechu, a Paul walnął facepalm’a. Zayn’owi miękło serce. Ona była urocza.
-Jesteśmy podobni? – zapytał i podszedł do niej.
Chłopak uśmiechnął się, a [I. D.] odgapiła od niego ruch. Wyglądali niesamowicie podobnie! Brąz oczy, ciemna karnacja, ciemne włosy.
-Gdzie twoja mama? – wtrącił się menager.
Ona zmieszała się. Chwilę myślała nad odpowiedzią.
-Chciała, żebym cię poznała – zwróciła się w stronę swego taty.
-Gdzie mieszkacie? – nie dawał za wygraną.
-W San Francisco.
-Tam się wyprowadziłyście?! – zapytał Zayn.
-Tak, mieszkamy tam – posmutniała, jednak niezauważalnie.
Spędzili ze sobą cały dzień. Zayn nie był przystosowany do bycia ojcem. Na imprezę wziął ją ze sobą, bo nie wiedział, co z nią zrobić. Zbierał same pochwały, gadał, pił… Wracając swoim BMW śpiewał, jak potłuczony. Spojrzał na siedzenie obok…
-[I. D.]!!!
Nabrał ostrego skrętu i z prędkością światła znów zjawił się w klubie.
-Tato? Tato! – wołała w klubie.
Przeciskała się pomiędzy ludźmi. Przy wyjściu złapali ją fotoreporterzy. Na szczęście Zayn przyjechał w samą porę.
-Zostawcie ją!!! – warknął i przywalił temu, który ją popchnął.

Na drugi dzień chłopcy i Paul byli u niego w mieszkaniu z gazetą. Na pierwszej stronie widniało zdjęcie rozwścieczonego Mulat’a. Dziewczynka siedziała przy stole w kuchni i zawzięcie bawiła się w małą krawcową.
-Co tam robisz? – zagadał do niej Louis.
-Szyję ubranka dla lalki – wskazała na malutką Babyborn leżącą na blacie.
Już po chwili chłopcy bawili się razem z nią, a Zayn i Paul ostro się o nią kłócili.


-Buu! – następnego dnia dziewczynka powitała go w stroju baletnicy.

Nowy tata przeciągnął się na kanapie, a jego kości i stawy zaczęły wydawać nieprzyjemne dźwięki.
-Boris?! – mulat zdziwił się na widok psa w spódniczce.
-Chcę chodzić na balet – odezwała się [I. D.]
-Co? Ja nie mam czasu – zawiesiła na nim swoje wielkie, błyszczące oczka – Jestem gwiazdą, a nie niańką!
Po chwili stali już w sali z wielkimi lustrami. Ten przejrzał się w jednym z nich i uśmiechnął na swój widok.
-Przepraszam, mogę w czymś pomóc? – młoda instruktorka przerwała mu podziwianie swojego odbicia.
-Chciałbym zapisać ją na balet.
-Przepraszam, ale egzaminy wstępne były 2 miesiące temu. Dowidzenia!
Odwróciła się na pięcie. Oboje zatrzymali swój wzrok na [I. D.] na pięknie kręcącą piruety.
-Dobrze – dała za wygraną – Mamy siedzą tam – z ironicznym uśmiechem wskazała na czerwoną sofę.


Kolejnego dnia Zayn nie odebrał jej z treningu. Rozwścieczona nauczycielka przyprowadziła ją za rękę do studia nagraniowego. Chłopcy od razu porwali małą w ramiona, a kobieta zbeształa mulata. Tego samego wieczoru zadzwonił telefon.
-Musisz się schować! – krzyknął i zaczął zbierać jej rzeczy.
Dziewczynka nie zrozumiała, o co mu chodzi. Po chwili do drzwi dobijała się jakaś osoba.
-Witam! – przywitała się, gdy chłopak wybierał buty.
-Kim jesteś?! – zawołała blondynka.
-[I. D.], jego córka. Miło mi! – uśmiechnęła się.
-Zayn ma córkę?!
-I żonę, nie wiedziała pani?
Nie otrzymała odpowiedzi. Kobieta wyszła trzaskając drzwiami.
-Co ty zrobiłaś?!
-Kim była ta kobieta? Dla takich zostawiłeś mamę?!
-Nie ja ją, tylko ona mnie!
-Ona mówiła co innego! - krzyczała
-Jesteś uparta, tak jak ona! Masz kręcone włosy, tak jak ona! Te wielkie oczy, którymi przewracasz, jak coś ci się nie podoba, takie jak ona ma! Chęć rządzenia mną i manipulowania, tak jak ona!
-Ty nic nie rozumiesz!!!
-Czego nie rozumiem? – zdezorientowany patrzył na zdenerwowaną osóbkę.
Ta tylko krzyknęła ze złości i zamknęła się w pokoju. Jej twarz zalało morze łez. Po chwili usłyszała dźwięki gitary i głos taty.
-I'll lift you up, I'll never stop
You know I'll take you to another world
I'll build you up, I'll never stop
You know I'll take you to another world.

Boris z kokardką na szyi podbiegł do nauczycielki baletu. Na liście, który napisał Zayn z córeczką zaprosili ją na obiad. W zwyczajnej restauracji fast-food’owej.
-Jeszcze kilka dni i koncert.-Niedługo muszę wracać…
-Ale mama wysłała cię na miesiąc.
-Muszę być przed nią.
-To ona cię nie odbierze?!
Dziewczynka wzięła kęs sałatki.
-Czy ona wie, że tu jesteś?! – dopytywał, a ona pokręciła przecząco głową.
Gdy on darł się na nią, dziewczynka zaczęła kaszleć i puchnąć.
-Nie udawaj!
-Ona nie udaje! – krzyknęła instruktorka.
-Jesteś na coś uczulona?
-Na orzechy… - wydusiła z trudem.
-Gdzie najbliższy szpital?!
-Róg 9, idę po samochód – odezwała się choreografka.
Zayn wziął małą na ręce i biegł kilka ulic. Miasto zakorkowane. Przeciskał się między samochodami. Biegł niezmordowanie, byleby wszystko było dobrze. W szpitalu wzięli ją na nosze, a jedna z pielęgniarek przytrzymała go. Krzyczał z rozpaczy nad 8-letnią córką. Łzy cisnęły mu się do oczu. Po chwili spływały swobodnie po policzkach. Zebrali się wszyscy członkowie 1D, menager i choreografka. Z małą wszystko dobrze.
-Zayn! – ryknął kobiecy głos.
To była twoja siostra. Przybyła do szpitala, po obejrzeniu zdjęć.
-[I. S.]?! Co tu robisz?
-Wszędzie są gazety z jej zdjęciem, porwałeś ją!
-Co?! Ja nawet nie wiedziałem, że [T. I.] nic nie wie o jej przyjeździe.
-[T. I.]?
Zayn wyglądał na zdezorientowanego.
-[I. D.] ci nie powiedziała? [T. I.] nie żyje…
Oczy mulata zeszkliły się. Poczuł wsparcie przyjaciół, którzy go przytulili. Upadł na kolana i głośno krzyknął twoje imię. Wszedł do Sali, w której leżała wasza córka. Tak, wasza. Wyjechałaś zaraz po tym, jak się dowiedziałaś o swojej ciąży. Nie chciałaś niszczyć mu życia, przecież zależało ci na jego szczęściu. Kariera stała przed nim otworem, nie miałaś serca tego psuć. Rok temu miałaś wypadek. Zginęłaś na miejscu. [I. D.] chciała odnaleźć ojca, o którym opowiadałać jej historie na dobranoc.
-Przepraszam… - szepnął i pogłaskał jej loki.
-Zayn, ja chcę ją zabrać.
-Co?! – wstał gwałtownie i skierował się do twojej siostry.
-Nie dorosłeś do ojcostwa.
-Zajmowałem się nią przez miesiąc!
-I do czego to doprowadziło?!
-Słuchaj, straciłem 8 lat! Na więcej nie pozwolę…


~*~

Natchnęło mnie na imagina... Macie, takiego o Zayn'ie. Wczoraj oglądałam podobny film i zerżnełam po części fabułę :D Mam nadzieję, że się nie gniewacie? ;> Następny rozdział, jak będzie więcej komentarzy. Dziwne, bo whcodzi sporo osób, a tak mało komentujecie -,- Imagin dedykowany mojej best friend z ławki @zaynisiax3 , która kocha Zayn'a :D Ja+ona=debilizm do kwadratu, jak to napisał ktoś na twitter'rze :D Jeśli chcecie imaginy z dedykiem to piszcie xd. I mówcie z kim! :)
Buziakiii!
Natt.

środa, 26 września 2012

Chapter 10.


Podejrzewam, że nikt inny też nie. Osunęłam się po drzwiach. „Ale on wydawał się być szczery” próbowałam go usprawiedliwić. Serce mówiło: „Jeśli mu nie uwierzysz, to nigdy się nie przekonasz. Może naprawdę cie kocha?”, a rozum: „Zostaw go! Oszuka cię tak, jak każdą poprzednią”. Z wewnętrzną kłótnią usiadłam na parapecie i wpatrywałam się w cudowną panoramę Londynu. Podczas walki najważniejszych narządów usłyszałam trzask drzwi. Nie wychylałam się z pokoju, bo ochota na walczenie o swoje zdanie mi przeszła. Zostałam na swoim miejscu i obserwowałam portiera. Otworzyły się drzwi od bloku i wyszedł z nich… Harry! Wyostrzyłam wzrok. Powoli wyszedł z budynku. Złapał się za głowę i kucnął. Wyglądał tak bezbronnie. Nie wiem, co Paul mu nagadał, ale normalnie nie ręczę za siebie. Biłam się z myślami, ale w końcu ja to ja i stawiam zawsze na swoim. Wybiegłam z pokoju. W salonie minęłam mamę.
-Gdzie biegniesz?! – zapytała, ale nie odpowiedziałam, bo już mnie w mieszkaniu nie było.
Nie miałam czasu czekać na windę, dlatego zbiegłam po schodach. „Żeby on tam jeszcze był!” błagałam. Podążyłam jego drogą. „Dzięki ci Boże!” krzyknęłam w duchu, gdy ujrzałam go w tym samym miejscu i w tej samej pozycji.
-Harry! – na mój krzyk podniósł się.
Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję. Chciałam w tej chwili ujrzeć te oczy, które patrzyły na mnie z miłością. Teraz widziałam tylko namiastkę tych skarbów, w których krył się ból. Nie było w nich już iskierek jak co dzień. Wyblakły i zeszkliły się. Jedna łza samotnie spływała po jego czerwonym od wściekłości policzku. Starłam ją delikatnie kciukiem. Wtulił twarz w moją dłoń, którą głaskałam jego policzek.
-Natie… - odezwał się zachrypniętym głosem – Już się nie spotkamy.
-Co? O czym ty mówisz? – uśmiechnęłam się blado – Paul nie może nam tego zabronić.
-Nie chodzi o to…
-Przejdź do konkretów! – starałam się opanować.
-On miał rację… Miał rację z tym, że dziewczyny dla mnie są tylko na chwilę. Nie chcę cię skrzywdzić, ale to i tak nie wyjdzie.
-Jeszcze kilka godzin temu mówiłeś co innego – nie mogłam powstrzymać gniewu.
-Przepraszam… - pocałował wierzch mojej dłoni.
-Dziękuję, że uczyniłeś moje życie lepszym… A potem je zrujnowałeś – szepnęłam i wbiegłam z powrotem do klatki.
Mama stała tam przytulona do Paul’a. „Dlaczego nam nie przerwali?” zastanawiałam się. Wpadłam w jej ramiona. Harry przyglądał nam się dopóki nie zniknęliśmy w windzie.
-Łudziłam się, że to wszystko potoczy się inaczej… Dlaczego moje życie musi opierać się na samych katastrofach?! – wykrzyczałam w jej ramię.
Nawet jeden wieczór nie mogłam zasnąć szczęśliwa. Te wakacje są najgorszymi, jakie miałam. Co takiego zrobiłam, że los wybrał mi taką drogę?! Ten wieczór uwieczniłam tweetem:
„Jeśli wybieram właściwą drogę, dlaczego ona musi tak bardzo boleć???”
Posiedziałam chwilę w Internecie. Aż wrzało tam od naszych zdjęć z dzisiaj. Po chwili sprawdziłam odpowiedzi do mojego tweeta. Przyszło ich kilkadziesiąt i każdą przeczytałam. Zatrzymałam się na odpowiedzi od Harry’ego. Sprawdziłam, ale to nie był fejk.
„Będzie bolało mniej, jeśli wybierzesz inną”
Chciałam mu napisać „Wiesz, że jesteś głupi?! Tak? To dobrze…”, ale powstrzymałam się i poprzestałam na wyłączeniu laptopa.

12 lipca 2012 r.
Od rana nie odzywałam się do Paul’a. Mama jeszcze spała, więc nie mogłam na niego wrzeszczeć. Na razie i tak stosowałam torturę milczenia. Głośne były tylko talerze, którymi trzaskałam o stół przy śniadaniu.
-Powiedz mi, co się stało?
Minęłam go i poszłam do lodówki po sok. „Co się stało? Jezu…” prychałam.
-Proszę cię, odezwij się.
-Zmyj ten kubek – pchnęłam naczynie w jego stronę.
-Nie o to chodzi!
-Co chcesz wiedzieć?! Że wszyscy uważają mnie za dziecko?! Że wiem, iż zniszczyłeś mój związek?! – ostatni wyraz wzięłam w cudzysłowie – Tak, wiem, że kazałeś mu się ze mną rozstać!
-To nie tak…
-Ohh, doprawdy?! – warknęłam.
-Każdy wie, jaki on ma stosunek do dziewczyn. Nawet jeśli mówi, że się zmienił nie mogę mieć pewności, że cię nie zrani – mówił spokojnie – Po prostu nie chciałem, żebyś przechodziła kolejną tragedię.
-Nie znasz mnie! Skąd możesz wiedzieć, co dla mnie dobre?!
-Uspokój się, twoja mama się obudzi - poprosił.
Odsunęłam gwałtownie krzesło i wyszłam do pokoju. Słyszałam jak do kogoś dzwoni, ale potem przestałam zwracać na to uwagę. Minęło kilka minut, po czym Paul wszedł do pokoju.
-Przepraszam…
-To ja przepraszam. W sumie, gdyby chciał ze mną być, to by cię nie słuchał. Nie powinnam cię o to obwiniać… Chociaż? – dodałam po namyśle i zaśmiałam się.
-Ale to jednak moja wina. Kazałem mu z tobą zerwać, nie miał się do ciebie odzywać, bo inaczej… Wyrzucę go z zespołu.
Zawrzałam w środku. „Osz ty *****” przeklęłam go, ale nie wymówiłam tego. Zawarłam z nim pokój, więc nie będę się awanturować, ale normalnie chciałam mu przywalić! „To dlatego robił wszystko, żebym się na niego obraziła, ale nadal kładł głowę na mojej dłoni” przypominałam sobie wczorajszy wieczór. A właściwie dzisiejszą noc.
-Trudno – odparłam, chociaż miałam ochotę kazać mu wszystko naprawić.
Zadzwonił telefon stacjonarny. Podbiegłam i podniosłam słuchawkę. Ucieszyłam się na dźwięk tak dobrze znanego mi głosu.
-Cześć córeczko! – usłyszałam rozmówcę.
-Hej daddy! Co porabiasz? – uśmiechnęłam się do siebie.
-Właśnie przeglądałem pocztę i przyszło coś do ciebie. Nie otwierałem bez twojej zgody, więc zadzwoniłem.
-Aha… Kto jest nadawcą? – bawiłam się kablem.
-To z sądu – odpowiedział.
Sposępniałam. Wszystko rozmazywało się przede mną pod wpływem wezbranych łez. Wiedziałam, że w liście będzie chodziło o ten wypadek…
-Otwórz – poleciłam.
Słyszałam szelest i rozrywanie koperty. Krótka i prosta czynność stawała się męczarnią. Nareszcie tata przeczytał zawartość pisma.
-Czyli rozprawa 3 sierpnia? – dopytywałam.
Odpowiadał szczegółowo na wszystkie pytania. Już miałam przed oczami ten obraz. Ława przysięgłych, oskarżony, obrońca, prokurator, sąd… To mnie przerażało. Jeszcze chwilę pogawędziłam z tatą i przekazałam słuchawkę mamie, która zdążyła wrócić do domu.

~*~

No to rozdział 10. Myślałam, że szybciej uzbierają się te komentarze, ale w ciągu 2 tygodni dotarły tylko do 5 ;> Jak szkoła? Mnie zdążyła pozytywnie zaskoczyć, mimo denerwujących i frustrujących wydarzeń. Nie było ich wiele, ale zawsze coś... Jadę na 5 i 6, chcociaż z chemii dostałam 3!!! #OMG Przyjęłam pierwsze hejty na asku. No właśnie! Jeśli chcecie popytać, to piszcie tu:  http://ask.fm/nattlipsbloow A poza tym, to w miarę w porządeczku :D Nie wie, kiedy wstawię następną notkę, ale mam nadzieję, że pojawi się więcej niż 5 komentarzy ;3 xd.
PS. Dodałam ankietę! Na pasku po prawej stronie głosujcie na któregoś z chłopców :)
Buziakiii!
Natt.

sobota, 8 września 2012

Chapter 9.


-Natie, z każdym dniem zmieniasz moje życie na lepsze. Chciałbym, żebyś zawsze była przy mnie i czyniła mnie najszczęśliwszym chłopakiem na ziemi, tak jak teraz. Czy zostaniesz moją dziewczyną?
No oczywiście wiedziałam, co odpowiedzieć. Miałam dwie opcje. Pierwsza: „Ohh, oczywiście, że tak! Marzyłam o tym od dawna. To najszczęśliwszy dzień w moim życiu”, a potem wskoczyłby do wody i nigdy bym go nie zobaczyła. Postawiłam na drugą opcję.
-Oczywiście – odpowiedziałam i na naszych twarzach zagościł wielki uśmiech.
Wzięłam jego twarz w dłonie i złożyłam soczysty pocałunek na jego słodkich ustach. Najwyraźniej spodobał mu się tak bardzo, że nie mógł się ode mnie odkleić. Zsunęliśmy się z ławeczki na pokład. Usiadłam pomiędzy jego nogami. Brakowało tylko, uwiecznienia tego momentu, ale i tak było idealnie. Wtuliłam się w jego tors i pogrążyłam w rozmowie. Chłopak wyciągnął z koszyka truskawki z płynną czekoladą, szampana, mus z mango i truskawek oraz inne smakołyki. Zanurzył truskawkę w płynie i włożył mi do ust. Czekoladę rozsmarował mi na ustach.
-Masz tu coś – wskazał na rozmazaną słodycz.
-No co ty?! – zapytałam sarkastycznie i wzięłam serwetkę.
-No czekaj, czekaj. Ja ci pomogę – zaoferował się.
Wyjął serwetkę z mojej ręki i odrzucił ją w bok. Przybliżył się za to i w pocałunku starł mi czekoladę z warg.
-Taak. Zdecydowanie to była najlepsza czekolada jaką jadłem.
Zaśmiałam się razem z nim. Mimo, że ciemniało coraz bardziej nie zauważałam tego. Myślałam, że czas się zatrzymał i jesteśmy tylko my. W końcu postanowiłam sprawdzić godzinę. Zsunęłam z siebie koc i wygrzebałam z torebki telefon.
-O Jezu… - jęknęłam.
-Co się stało? – Harry podniósł się do pozycji siedzącej.
-Mama dzwoniła 94 razy. Jest 01:41.
-Paul dzwonił 117. No to będzie afera – powiedział, gdy sprawdził telefon.
Wybrałam numer mamy. Już przygotowywałam się na kłótnię pod tytułem „Jaka to ja nie odpowiedzialna”
-Boże, kochanie! Tak się cieszę, że odebrałaś! Nic ci nie jest? Gdzie jesteś? Już po ciebie jadę.
-Jestem na Tamizie.
-Chryste! Co ty tam robisz?! Jesteś sama?
-Nie, z Harry’m.
-Całe szczęście. Wracajcie natychmiast do domu! – ton jej głosy zmienił się na numer 7 czyli „mord” – Paul chce Harry’ego to telefonu.
-Oks…
Przekazałam mu słuchawkę. Śmieszyło mnie, jak odstawiał ją od ucha przez krzyki menagera.
-Uspokój się… Jest O.K. Nic nam nie jest… Nie martw się… Jestem odpowiedzialny… Ej, wyluzuj - słyszałam urywki rozmowy.
Chłopak przekazał mi moją mamę.
-Tak już, zaraz będziemy wracać mamo.
-Czekamy.
-Będę miała szlaban – jęknęłam.
-Ale było warto – uśmiechnął się.
-O.K. Wracajmy już…
-Jeszcze nie – powiedział i przyciągnął mnie do siebie, łącząc nasze usta w czułym pocałunku.
Po długich namowach usiadł przy wiosłach i dopłynęliśmy do brzegu. Wziął mnie na ręce i wyszedł z łódki.
-Co robisz? Mogę sama iść.
-Taa, wiem – uśmiechnął się ukazując swoje dołeczki.
Dotknęłam ich, jakby to była jakaś fatamorgana. Roześmiał się przyglądając się mojej głupocie. Dojechaliśmy pod apartament taksówką. W windzie trzęsłam się ze strachu. Harry objął mnie, dodając mi otuchy. Złapałam za klamkę, ale nie ruszyłam się z miejsca.
-Nie bój się, jestem z tobą – uśmiechnął się.
Pociągnęłam ją w dół i popchnęłam lekko drzwi. Weszłam do mieszkania w żółwim tempie, ale zanim to zrobiłam, to puściłam rękę ukochanego. Gdy mama mnie zobaczyła myślałam, że zacznie się awantura o włóczenie się po nocy. Aż włosy zjeżyły mi się na całym ciele. Stało się jednak inaczej niż przypuszczałam.
-Ohh kochanie, tak bardzo się martwiłam – rzuciła mi się w ramiona.
Też ją przytuliłam i uśmiechnęłam się szeroko.
-Nie miałaś o co…
-Jesteś moją jedyną córką, nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś ci się stało!
„Awwww… Jak ja ją kocham!” pomyślałam. Mama może nie robiła scen, ale nie uszło nam na sucho. Paul nie oszczędził nas i od razu zaczął się wydzierać.
-Jesteście nieodpowiedzialni! Chłopcy szukają was do późna po całym mieście, a wy w romantyczny rejs wypływacie. Czy was Bóg opuścił?! Gdyby coś wam się stało Anna zeszłaby na zawał, a to wszystko twoja wina! – wskazał na Harry’ego.
-On nic nie zrobił! – broniłam go.
-Tak?! A kto to wszystko wymyślił?
Nie odpowiedziałam. Zaraz naprawdę przegnie i przestanę nad sobą panować, a co najgorsze go lubić!
-Przepraszam… - wydusił loczek.
-Czy ty nigdy nie zrobiłeś tak z moją mamą?! Nie zabrałeś jej na rand… To znaczy spacer? Nie zrobiłeś dla niej nic miłego? Nie mam tu koleżanek, to chociaż wyszłam z nim. Wiecie przecież że od tygodnia nie ruszałam się z pokoju…
Nie wiedział co odpowiedzieć. „Yesss! Postawiłam go pod ścianą. Hahahahaha” cieszyłam się.
-Dobra… Tym razem odpuszczam, ale jeszcze raz wyjdziesz bez uprzedzenia, to dostaniesz szlaban, zrozumiano?
-Tak – uśmiechnęłam się triumfalnie.
-O.K. A teraz Natie, idź szykuj się do spania, a ty… - spojrzał na przestraszonego Harry’ego – Ty tu zostaniesz.
Wysłałam mu współczujące spojrzenie.
-Nie martw się – powiedział bezgłośnie zanim zniknęłam za drzwiami pokoju.
Teraz będzie miał przeze mnie przechlapane… Chcę się czuć dorosła, a tak naprawdę zachowuję się jak dziecko. W końcu przyznałam to przed samą sobą. Ale w końcu w wieku 16 lat posiadanie 18-letniego chłopaka wymaga wcześniejszego wydoroślenia. Tak myślę… A jednak mam wątpliwości. W sumie powinien mnie kochać taką, jaką jestem, czyli zwariowaną nastolatką. Zawsze stawiałam na swoim, nie chciałam się zmieniać, nie chciałam być taka jak inni. Zawsze byłam odmienna i za to mnie lubili. A teraz…? Może chciałam mu zaimponować? „Za dużo myślę…” stwierdziłam i poszłam pod prysznic. Gdy skończyłam wszystkie wieczorne czynności podeszłam do drzwi. Paul nadal rozmawiał z Harry’m.
-Pamiętasz, co ci powiedziałem, gdy przyszliśmy na kolację?
-Tak, pamiętam – przyznał niechętnie.
-Więc dotrzymaj słowa i nie rób jej wody z mózgu.
-Ale…
-Harry, wszyscy wiemy, jaki masz stosunek do dziewczyn. Ona w tym roku przeżyła i tak za dużo! Nie pozwolę, by cierpiała jeszcze bardziej.
-Dlaczego nikt nie chce uwierzyć, że się zmieniłem?! – podniósł głos.
-Ostatnim razem jak to oznajmiłeś wylądowałeś z innymi dziewczynami w łóżku co wieczór przez ponad 2 tygodnie!
Tego to ja nie wiedziałam… 

~*~

Następny przy 17 komentarzach! :) Czytam to, co napisałam próbując poprawić sobie nastrój. Dziś wyjechały Niemki z wymiany, które odwiedziły moje miasto.  2 z nich mieszkały u mojej przyjaciółki., której pomagałam. Przez 5 dni spędzałyśmy razem czas i dzięki temu nie chodziła do szkoły ;ooo Niestety dziś muszę to odrobić :/ Uczyłyśmy się swoich języków. Przy okazji przekleństw :D Jak się z nimi żegnałam to ryczałam jak głupia! Wczoraj wieczorem byłyśmy w Bydgoszczy na zakupach. Wszyscy gapili się, bo gadałyśmy, a raczej krzyczałyśmy po angielsku :D Gdy eracałyśmy to nauczyłam je piosenki Enej-"Radio Hello" i śpiewałyśmy ją w 4, albo w 5, bo jeszcze tata Marty. Od lewej: ja, Jessy, Maggy, Theresa, Marta, Stefanie, Vanessa i na dole Zosia :D


Oraz takie tam my w Toruniu. Od lewej: ja, Jessy, Marta, Stefanie, Theresa ♥


Jak Wam się podobamy? :D A tak poza tym, to oglądaliście VMA? Ja osobiście nie, bo wolałam spędzić czas z nimi. O.K. To ja nie zanudzam. Miłego czytania! :) x
Buziakiii!
Natt.