sobota, 8 września 2012

Chapter 9.


-Natie, z każdym dniem zmieniasz moje życie na lepsze. Chciałbym, żebyś zawsze była przy mnie i czyniła mnie najszczęśliwszym chłopakiem na ziemi, tak jak teraz. Czy zostaniesz moją dziewczyną?
No oczywiście wiedziałam, co odpowiedzieć. Miałam dwie opcje. Pierwsza: „Ohh, oczywiście, że tak! Marzyłam o tym od dawna. To najszczęśliwszy dzień w moim życiu”, a potem wskoczyłby do wody i nigdy bym go nie zobaczyła. Postawiłam na drugą opcję.
-Oczywiście – odpowiedziałam i na naszych twarzach zagościł wielki uśmiech.
Wzięłam jego twarz w dłonie i złożyłam soczysty pocałunek na jego słodkich ustach. Najwyraźniej spodobał mu się tak bardzo, że nie mógł się ode mnie odkleić. Zsunęliśmy się z ławeczki na pokład. Usiadłam pomiędzy jego nogami. Brakowało tylko, uwiecznienia tego momentu, ale i tak było idealnie. Wtuliłam się w jego tors i pogrążyłam w rozmowie. Chłopak wyciągnął z koszyka truskawki z płynną czekoladą, szampana, mus z mango i truskawek oraz inne smakołyki. Zanurzył truskawkę w płynie i włożył mi do ust. Czekoladę rozsmarował mi na ustach.
-Masz tu coś – wskazał na rozmazaną słodycz.
-No co ty?! – zapytałam sarkastycznie i wzięłam serwetkę.
-No czekaj, czekaj. Ja ci pomogę – zaoferował się.
Wyjął serwetkę z mojej ręki i odrzucił ją w bok. Przybliżył się za to i w pocałunku starł mi czekoladę z warg.
-Taak. Zdecydowanie to była najlepsza czekolada jaką jadłem.
Zaśmiałam się razem z nim. Mimo, że ciemniało coraz bardziej nie zauważałam tego. Myślałam, że czas się zatrzymał i jesteśmy tylko my. W końcu postanowiłam sprawdzić godzinę. Zsunęłam z siebie koc i wygrzebałam z torebki telefon.
-O Jezu… - jęknęłam.
-Co się stało? – Harry podniósł się do pozycji siedzącej.
-Mama dzwoniła 94 razy. Jest 01:41.
-Paul dzwonił 117. No to będzie afera – powiedział, gdy sprawdził telefon.
Wybrałam numer mamy. Już przygotowywałam się na kłótnię pod tytułem „Jaka to ja nie odpowiedzialna”
-Boże, kochanie! Tak się cieszę, że odebrałaś! Nic ci nie jest? Gdzie jesteś? Już po ciebie jadę.
-Jestem na Tamizie.
-Chryste! Co ty tam robisz?! Jesteś sama?
-Nie, z Harry’m.
-Całe szczęście. Wracajcie natychmiast do domu! – ton jej głosy zmienił się na numer 7 czyli „mord” – Paul chce Harry’ego to telefonu.
-Oks…
Przekazałam mu słuchawkę. Śmieszyło mnie, jak odstawiał ją od ucha przez krzyki menagera.
-Uspokój się… Jest O.K. Nic nam nie jest… Nie martw się… Jestem odpowiedzialny… Ej, wyluzuj - słyszałam urywki rozmowy.
Chłopak przekazał mi moją mamę.
-Tak już, zaraz będziemy wracać mamo.
-Czekamy.
-Będę miała szlaban – jęknęłam.
-Ale było warto – uśmiechnął się.
-O.K. Wracajmy już…
-Jeszcze nie – powiedział i przyciągnął mnie do siebie, łącząc nasze usta w czułym pocałunku.
Po długich namowach usiadł przy wiosłach i dopłynęliśmy do brzegu. Wziął mnie na ręce i wyszedł z łódki.
-Co robisz? Mogę sama iść.
-Taa, wiem – uśmiechnął się ukazując swoje dołeczki.
Dotknęłam ich, jakby to była jakaś fatamorgana. Roześmiał się przyglądając się mojej głupocie. Dojechaliśmy pod apartament taksówką. W windzie trzęsłam się ze strachu. Harry objął mnie, dodając mi otuchy. Złapałam za klamkę, ale nie ruszyłam się z miejsca.
-Nie bój się, jestem z tobą – uśmiechnął się.
Pociągnęłam ją w dół i popchnęłam lekko drzwi. Weszłam do mieszkania w żółwim tempie, ale zanim to zrobiłam, to puściłam rękę ukochanego. Gdy mama mnie zobaczyła myślałam, że zacznie się awantura o włóczenie się po nocy. Aż włosy zjeżyły mi się na całym ciele. Stało się jednak inaczej niż przypuszczałam.
-Ohh kochanie, tak bardzo się martwiłam – rzuciła mi się w ramiona.
Też ją przytuliłam i uśmiechnęłam się szeroko.
-Nie miałaś o co…
-Jesteś moją jedyną córką, nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś ci się stało!
„Awwww… Jak ja ją kocham!” pomyślałam. Mama może nie robiła scen, ale nie uszło nam na sucho. Paul nie oszczędził nas i od razu zaczął się wydzierać.
-Jesteście nieodpowiedzialni! Chłopcy szukają was do późna po całym mieście, a wy w romantyczny rejs wypływacie. Czy was Bóg opuścił?! Gdyby coś wam się stało Anna zeszłaby na zawał, a to wszystko twoja wina! – wskazał na Harry’ego.
-On nic nie zrobił! – broniłam go.
-Tak?! A kto to wszystko wymyślił?
Nie odpowiedziałam. Zaraz naprawdę przegnie i przestanę nad sobą panować, a co najgorsze go lubić!
-Przepraszam… - wydusił loczek.
-Czy ty nigdy nie zrobiłeś tak z moją mamą?! Nie zabrałeś jej na rand… To znaczy spacer? Nie zrobiłeś dla niej nic miłego? Nie mam tu koleżanek, to chociaż wyszłam z nim. Wiecie przecież że od tygodnia nie ruszałam się z pokoju…
Nie wiedział co odpowiedzieć. „Yesss! Postawiłam go pod ścianą. Hahahahaha” cieszyłam się.
-Dobra… Tym razem odpuszczam, ale jeszcze raz wyjdziesz bez uprzedzenia, to dostaniesz szlaban, zrozumiano?
-Tak – uśmiechnęłam się triumfalnie.
-O.K. A teraz Natie, idź szykuj się do spania, a ty… - spojrzał na przestraszonego Harry’ego – Ty tu zostaniesz.
Wysłałam mu współczujące spojrzenie.
-Nie martw się – powiedział bezgłośnie zanim zniknęłam za drzwiami pokoju.
Teraz będzie miał przeze mnie przechlapane… Chcę się czuć dorosła, a tak naprawdę zachowuję się jak dziecko. W końcu przyznałam to przed samą sobą. Ale w końcu w wieku 16 lat posiadanie 18-letniego chłopaka wymaga wcześniejszego wydoroślenia. Tak myślę… A jednak mam wątpliwości. W sumie powinien mnie kochać taką, jaką jestem, czyli zwariowaną nastolatką. Zawsze stawiałam na swoim, nie chciałam się zmieniać, nie chciałam być taka jak inni. Zawsze byłam odmienna i za to mnie lubili. A teraz…? Może chciałam mu zaimponować? „Za dużo myślę…” stwierdziłam i poszłam pod prysznic. Gdy skończyłam wszystkie wieczorne czynności podeszłam do drzwi. Paul nadal rozmawiał z Harry’m.
-Pamiętasz, co ci powiedziałem, gdy przyszliśmy na kolację?
-Tak, pamiętam – przyznał niechętnie.
-Więc dotrzymaj słowa i nie rób jej wody z mózgu.
-Ale…
-Harry, wszyscy wiemy, jaki masz stosunek do dziewczyn. Ona w tym roku przeżyła i tak za dużo! Nie pozwolę, by cierpiała jeszcze bardziej.
-Dlaczego nikt nie chce uwierzyć, że się zmieniłem?! – podniósł głos.
-Ostatnim razem jak to oznajmiłeś wylądowałeś z innymi dziewczynami w łóżku co wieczór przez ponad 2 tygodnie!
Tego to ja nie wiedziałam… 

~*~

Następny przy 17 komentarzach! :) Czytam to, co napisałam próbując poprawić sobie nastrój. Dziś wyjechały Niemki z wymiany, które odwiedziły moje miasto.  2 z nich mieszkały u mojej przyjaciółki., której pomagałam. Przez 5 dni spędzałyśmy razem czas i dzięki temu nie chodziła do szkoły ;ooo Niestety dziś muszę to odrobić :/ Uczyłyśmy się swoich języków. Przy okazji przekleństw :D Jak się z nimi żegnałam to ryczałam jak głupia! Wczoraj wieczorem byłyśmy w Bydgoszczy na zakupach. Wszyscy gapili się, bo gadałyśmy, a raczej krzyczałyśmy po angielsku :D Gdy eracałyśmy to nauczyłam je piosenki Enej-"Radio Hello" i śpiewałyśmy ją w 4, albo w 5, bo jeszcze tata Marty. Od lewej: ja, Jessy, Maggy, Theresa, Marta, Stefanie, Vanessa i na dole Zosia :D


Oraz takie tam my w Toruniu. Od lewej: ja, Jessy, Marta, Stefanie, Theresa ♥


Jak Wam się podobamy? :D A tak poza tym, to oglądaliście VMA? Ja osobiście nie, bo wolałam spędzić czas z nimi. O.K. To ja nie zanudzam. Miłego czytania! :) x
Buziakiii!
Natt. 

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :D ciekawe co dalej z Natie i Harrym :D czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ZAJEBISTE!!!!!!!! czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. super, ciekawe co zrobie Natie :)
    czeeekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  4. jak zawsze świetne! nie mogę się doczekać następnego! a miało być tak pięknie! :3

    OdpowiedzUsuń