wtorek, 30 października 2012

#2 Harry


Nienawidziłaś go… Był zakałą, idiotą, nie dorastał ci do pięt. Nie wiesz dlaczego tak uważałaś… Po prostu było tak od początku. Gdy tylko pierwszy raz przestąpiłaś próg ich domu zaczęły się problemy. Z całą czwórką byłaś całkowicie zżyta. Najlepsi przyjaciele. Jednak on to psuł. Przyjaźnił się z chłopcami od dawna, ale odkąd jesteście paczką tylko między wami są spięcia. [T.I.], Zayn, Niall, Liam, Louis i… Harry. Tak, to on był najgorszy. Najchętniej rozerwałabyś go na strzępy. Na początku były tylko głupie teksty. Później chamskie zachowania. Wasze życie było piekłem, bo oboje uprzykrzaliście sobie je sobie do końca. Jak najbardziej się dało. Na urodzinach Niall’a przegiął.

„-Harry, przestań wszystko pieprzyć! – krzyczałaś.
-Ja?!
-To są urodziny twojego przyjaciela. Jesteś zwykłą szują!
-To nie twoja sprawa co robię! Rządź sobie swoim chłopakiem!
Zamurowało cię… On wiedział, że jesteś sama. A ty wiedziałaś, że on to kiedyś wykorzysta przeciw tobie. Szkoda tylko, że nie przygotowałaś się na takie perfidne zachowanie…
-A no tak…!!! Ty nie masz chłopaka! A dlaczego? Bo jesteś zwykłą szmatą i cię rzucił! – warknął ci prosto w twarz.
Nie byłaś już taka pewna siebie. Malałaś z każdą sekundą. Upokorzył cię na oczach wszystkich gości Niall’a. A na dodatek przy gwiazdach, które zaprosił blondyn. Łzy piekły cię pod powiekami. Nie powstrzymałaś ich. Nie miałaś sił…-Muszę iść, Niall. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Wszystkiego najlepszego – posłałaś mu nikły uśmiech i uciekłaś.

Wybiegli za tobą. Na próżno. Nikt cię nie znalazł. Dowiedziałaś się, że Zayn uderzył Harry’ego zaraz po tym, jak wrócił do klubu.”

Tak było ciągle. Codziennie dokuczaliście sobie aż do bólu. Przytyk--->Zgaszenie--->Przekleństwa--->Krzyki. Przywykłaś do tej monotonni. Aż do tego feralnego dnia…



„Byłaś u nich w domu. Wszyscy siedzieliście na kanapie. Wybieraliście film, który obejrzycie  wieczorem. Tylko Liam i Harry szykowali coś do jedzenia. Po czasie sporów i wojen między tobą a Louis’em znaleźliście wspólnie świetny film… A właściwie filmy. Postanowiliście zrobić maraton Harry’ego Potter’a. Wszyscy byli za. Oprócz Harry’ego. To on zawsze stwarzał największy problem, jeśli o ciebie chodziło. Liam przyniósł talerze. Każdemu dał jego ulubiony kolor.

-Kurwa, różowy jest mój! – żachnął się Harry.
-Zamknij się! – warknął Li – Nie jesteś dziewczyną, żeby mieć ten kolor – dokończył zdenerwowany jego zachowaniem.
Nie mogłaś zrozumieć tego szatańskiego uśmiechu, który przemknął przez twarz chłopaka. Siedział i z przyjemnością jadł swoją porcję z kremowego talerza. Oglądaliście swój maraton. Co chwila śmiałaś się z komentarzy chłopaków do prawie każdej sceny. A najbardziej rozśmieszały cię namawiania bohaterów przez Lou do jego głupich pomysłów. Nagle coś się w tobie zagotowało. Twoje ręce przeszył potworny ból. Powoli przechodziło to w dół. Pobiegłaś do najbliższej łazienki i zwymiotowałaś. Nim chłopcy zdążyli tam przybyć, ty leżałaś na zimnej posadzce obok toalety. Bezwładnie opadłaś na kafelki, pobrudzone krwią.
Obudziłaś się. Obok ciebie siedział policjant. Przechyliłaś głowę w bok i zobaczyłaś chłopców i swoją mamę przylepionych do szyby. Płakali wszyscy. Przeleciałaś wzrokiem po każdym z nich. Zatrzymałaś się na Harry’m. Siedział na krześle z czołem opartym o szkło. Płakał. Cały trząsł się. Nigdy go takiego nie widziałaś.
-Znaleźliśmy w pani badaniach obecność rtęci – odezwał się podnosząc na ciebie wzrok – Zbadaliśmy to, co pani jadła… Chce pani złożyć oskarżenie do sądu? – wypalił.
-Co? Nie rozumiem… - w twojej głowie szumiało.
-Czy chce pani złożyć oskarżenie na Harry’ego Styles’a? – powtórzył.
Struchlałaś. Co on miał z tym wspólnego? Przecież nie posunął by się do takiego czynu. Od dziecka wiedziałaś, że jak rtęć dostanie się do organizmu to koniec, amen. On tym bardziej.
-Co on zrobił? – po twoim policzku spłynęła łza.
-To on przygotowywał posiłek. Inni nie mieli tej substancji, tylko pani… To co z tym oskarżeniem? – ponaglał.
-Nie… Proszę go tylko do mnie przyprowadzić – zażądałaś.
Po chwili przyszedł do ciebie załamany chłopak. Zaczerwienione oczy, drżące usta i podbródek, czerwone policzki. Płakał, długo. Przeniosłaś wzrok z białego sufitu na niego.
-Dlaczego to zrobiłeś? – odezwałaś się.
-Dlaczego… Bo cię kocham… Bo nie możesz być moja… Myślisz, że łatwo mi z tym, że dziewczyna, którą kocham woli mojego przyjaciela? – swoim wzrokiem przeszywał cię na wylot – Wszyscy widzą, że wolisz Louis’a. Zawsze on! To on cię pierwszy poznał, został twoim przyjacielem… Mimo że nam nie mówicie ja wiem, że ze sobą jesteście. On stał się inny. Myślałem, że to nie będzie tak bolało… A jednak. Jeszcze bardziej mnie to męczy.
-Przestań - warknęłaś – Gdybyś mnie kochał, to nie chciałbyś mojej śmierci. Powiedziałbyś mi…
-Nie znasz mnie…
-Nie przerywaj! Po prostu boisz się kary! Słuchaj, nie wniosę oskarżenia, ale nie zbliżaj się do mnie. A teraz wyjdź – rozkazałaś.”

Od tamtej pory trzymał się z daleka. Dlaczego tylko tak bardzo to przeżywałaś?! Dlaczego chciałaś go przytulić, powiedzieć, że wszystko dobrze, i że… Że go kochasz!!! W szpitalu coś cię ukłuło w serce, jak wychodził. Było ci go żal. Mimo, że było między wami tyle przykrości wy… Kochacie się. Przynajmniej ty jego. Bo nie wierzysz, że jego słowa mogły być prawdziwe. 
Jego urodziny. Kupiłaś prezent. Chłopcy wiedzieli o twoich uczuciach do niego. Jednak siedzieli cicho. Poszłaś na przyjęcie. Miałaś nadzieję, że w końcu mu to powiesz. Nadarzy się okazja i powiesz… Zdziwiło cię to, że wyprawia przyjęcie w najdroższej restauracji w Londynie, a nie robi hucznej imprezy z milionem lasek. Weszłaś do pomieszczenia. Od progu brzmiały nuty ich piosenki. Kelner zdjął twój płaszcz. O dziwno na sali nie było nikogo… Oprócz ciebie i chłopców na scenie. Trzymałaś kwiaty i prezent próbując ich nie wypuścić z rąk. Byłaś prze szczęśliwa. Miało to być przyjęcie, na którym będą tylko przyjaciele. Przynajmniej tak myślałaś. Gdy piosenka się skończyła usłyszałaś ciche „Powodzenia” skierowane do Harry’ego. Chłopak podszedł do ciebie, gdy oni zniknęli.
-Gdzie poszli?
-Nie chcę, żeby ktoś nam przeszkadzał… - obdarzył cię ciepłym uśmiechem.
Zaprowadził cię do stolika. Leżał na nim kremowy obrus, czerwone świece, kryształowa zastawa, płatki czerwonych róż. Usiadłaś na odsuniętym krześle. O dziwo rozmawialiście… Bez przekleństw, wyzwisk, nienawiści. Nawet zdarzył wam się śmiech. Zjedliście swoje danie główne. Co chwila przynoszono wam jakąś inna potrawę. Nadszedł czas na prezent.
-Nie chcę prezentów.
Zrobiłaś groźną minę i przesunęłaś w jego stronę średniej wielkości paczuszkę. Była prostokątna. Owinięta w granatowo-czerwony papier, a na środku miała wielką kokardkę.
-Nie chcę mieć cię na sumieniu, więc otwórz ten prezent - nalegałaś niezbyt przyjemnym tonem.
Z lekkim przestrachem sięgnął po pakunek. Odkleił kokardę i powoli rozerwał opakowanie. Przed nim ukazało się ciemnobrązowe, skórzane pudełko. Spojrzał na ciebie, bojąc się zawartości. Ty tylko uśmiechnęłaś się promiennie i ponagliłaś solenizanta. Potrząsnął głową wprawiając loki w ruch, a potem odgarnął je tak, jak to miał w zwyczaju. Rozchylił pokrywkę, a jego oczom ukazał się zegarek. Bransoleta w kolorze czekolady, srebrne detale i tarcza... Niebieska z mnóstwem kotków. Zaśmiał się i spojrzał na firmę.
-Rolex... - przeczytał.
-Najlepszego staruszku - zaśmiałaś się.
-ROLEX?! Oszalałaś!
-Nie podoba ci się... Wiedziałam, że trzeba było wybrać coś innego - upiłaś łyk wina.
Harry podszedł do wieży stereo i włączył muzykę. Usłyszałaś melodię „Little Things”. Chłopak podszedł do ciebie.
-Poczekaj – powiedziałaś i zdjęłaś czerwone szpilki.
Przybliżyłaś się do niego. Bez obcasów sięgałaś mu ledwo do piersi. Położyłaś głowę na jego klatce piersiowej i oparłaś tam także ręce. On położył swoje dłonie na twojej talii, a głowę spuścił tak, że nosem smyrał twoje nagie ramię. Powoli kołysaliście się w rytm piosenki. A gdy doleciała do jego zwrotki i słów „But you’re perfect to me” uniósł do góry twój podbródek. Zaśpiewał patrząc prosto w twoje oczy. Odgarnęłaś mu włosy opadające na jego oczy. Zaśmiałaś się cicho wywołując uśmiech na jego twarzy. Powoli zbliżaliście do siebie wasze usta. Zwrotka Niall’a przerwała dystans między nimi i złączyła spragnione siebie wargi w słodkim pocałunku. Pocałunku, który był dla was początkiem czegoś zupełnie nowego.

środa, 24 października 2012

Ogłoszenia + Chapter 17.

Zgłosiłam do konkursu swój IMAGIN . Po prawej stronie jest ankieta. Jeśli spodobało Wam się moje mini-opowiadanie głosujcie na 230 :) x

~*~

-Niall także wyjechał.
Coś zaczęło świtać mi w głowie. Przecież widziałam podobnego chłopaka na lotnisku!
-A dokąd pojechał?
-Gdzieś w rodzinne strony, nie zdradził szczegółów.– odpowiedziała.
-Myślałam, że nagrywają teledysk…
-Tak, ale mają kilka dni wolnego, bo reżyser nawalił.
-Pojechał z Demi? – dopytywałam.
-Nie, ona została. Nawet trochę się posprzeczali, że nie chce jej zabrać ze sobą.
Wychodziło więc na to, że się myliłam, bo on nie pochodzi z Polski. A poza tym, taki gwiazdor leciałby w 1. klasie. Chwilę pogadałam z mamą, powygłupiałam się z Lou, który był u Paul’a i mamy oraz poplotkowałam z Eleanor. Powoli dochodziła 20:00. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Od razu pomyślałam o dziewczynach. Strasznie się za nimi stęskniłam przez te 2 dni. „Co ja mówię?!” droczyłam się ze sobą. Siedziałam w kuchni nadal jedząc Nutellę, a tata poszedł otworzyć. Słyszałam jakieś szmery i kółka walizki. Zdziwiona mina taty świadczyła o jakimś gościu. I nie były nim dziewczyny, na pewno.
-Do ciebie, ja idę na górę – powiedział i oddalił się w trybie natychmiastowym.
Zeskoczyłam z blatu i szybkim krokiem wyszłam z kuchni. Stanęłam jak wryta, gdy zobaczyłam…
-Niall?
„Jezu, to on!” Co on tu robi?!” panikowałam. Podszedł bliżej i porwał mnie w ramiona. Byłam tak zszokowana, że nie zareagowałam. Poczułam jego ciepły, słodki oddech na swoich ustach. Nawet nie spostrzegłam się, gdy mnie pocałował. Totalnie straciłam panowanie nad swoją osobą, jakby jego dotyk sprawiał u mnie paraliż. Nie wiem ile to trwało, ale w końcu odzyskałam rozum.
-Co ty tu robisz?! I co ty robisz?! – krzyczałam.
-Spokojnie – próbował podejść.
-Nie zbliżaj się! – warknęłam – Jakby ktoś cię rozpoznał pod moim domem, to… Ohh! Nawet nie chcę o tym myśleć! – panikowałam.
-Natalie…
-Demi mnie zabije!
-Natalie! – złapał mnie za ręce.
-Co tu robisz? – spytałam spokojnie.
-Przyjechałem do ciebie…
-Dlaczego?! – znowu się uniosłam.
-Zakochałem się.
-Nie jestem Demi!
-Ale ja zakochałem się w tobie – objął mnie.
-Coooo?! Chyba żartujesz…
-Nie w tej sprawie.
-Nie! Nie! Nie! Nie! Nie możemy być razem, rozumiesz? – spojrzałam w jego intensywnie błękitne oczy z rozszerzonymi źrenicami.
Nie wiedziałam, co mam robić. Miałam w głowie totalny mętlik. Strach przeszywał moje ciało… „Jak mogło do tego dojść?!” nie rozumiałam. Panikowałam i rozmyślałam nad jakimś wyjściem. Pustka, nie widziałam żadnego!
-Jesteśmy już zajęci – przypomniałam.
 -Tak, ale ty też dla mnie wiele znaczysz… – wyznał, a ja czułam jak płonę.
„Ich fani mnie zabiją! Ja tego nie przeżyję!!!” krzyczałam w myślach. Wszystko przez to, że zamieszkałam w Londynie! Gdyby nie to, to nigdy nie zraniłabym Harry’ego. Ciągle byłaby to tylko jedna z wielu platonicznych miłości. Blondyn nigdy by się nie zakochał we mnie i wszyscy byliby szczęśliwi! Ponownie zadzwonił telefon „Dziękuję!” mówiłam w myślach.
-Halo?
-Coś się stało? Jesteś jakaś zdenerwowana – odpowiedział Harry.
-Nie wszystko O.K. – spojrzałam na Niall’a siedzącego na sofie.
-No to dobrze… Jak się czujesz? Lot bez problemów? – wypytywał.
Cieszyłam się, że słyszę jego głos. Lecz z drugiej strony żal mi było Niall’a. Przyleciał tu specjalnie… dla mnie! Muszę to wyjaśnić.
-Harry, przepraszam ale muszę kończyć – zbyłam go.
-No dobrze – zmarkotniał – Baw się dobrze, kocham cię.
-Ja ciebie też – powiedziałam tak, żeby blondyn nie usłyszał.
Zajęłam miejsce obok niego. Położyłam dłoń na jego kolanie i przypatrywałam się jego twarzy, którą chował w rękach.
-Niall, spójrz na mnie, proszę – mój głos był łagodny.
-Dlaczego myślałem, że to odwzajemnisz? – spojrzał mi w oczy – Teraz już wiem jak czują się nasze fanki – uśmiechnął się słabo.
-Posłuchaj, kocham cię… Ale jako przyjaciela, wiesz?
Pokiwał smętnie głową. „Moje życie jest skomplikowane” pomyślałam i wróciłam do rzeczywistości.
-No to ja już pójdę – wstał powoli z kanapy i ruszył ku walizce.
-Załatwiłeś już jakiś hotel?
-Nie… Coś znajdę. Najwyżej prześpię się na lotnisku. Jutro chyba wrócę do Londynu, nie ma sensu tu siedzieć.
-Nie będziesz spał w takim miejscu! Dziś śpisz tu, a jutro zobaczymy – złapałam go za łokieć.
-Będę tylko kłopotem, nie mogę.
-Bez dyskusji – powiedziałam stanowczo.
Pchnęłam go w stronę schodów. Pokazałam mu pokój gościnny, przytargał tam walizkę.
-Ale tu ładnie! – zachwycał się.
-O.K. Tu masz telewizor…
-Plazma w gościnnym?! – przerwał mi.
-Taa… Jak chcesz mogę przynieść ci laptopa. Drzwi od łazienki – wskazałam kierunek – I szafa. Jak będziesz się nudził to przyjdź do mnie – uśmiechnęłam się i zniknęłam za drzwiami.
Zeszłam na dół i znów usiadłam przy fortepianie. Tata wyszedł do taty Pauli, więc spokojnie mogłam hałasować. Jakby był to w sumie też bym to robiła… Usiadłam przed klawiszami. Zaczęłam grać (LOOKhttp://www.youtube.com/watch?v=quH8fj_Ytp8). Wsłuchiwałam się w każdy, najdrobniejszy dźwięk. Nawet nie słyszałam, gdy Niall zjawił się w salonie. Nadal śniłam na jawie. Moje palce z gracją poruszały się po całej długości klawiszy. Otworzyłam oczy. Po drugiej stronie fortepianu stał Niall. Oparty o instrument wsłuchiwał się w melodię. Przestałam grać.
-Jak dawno tu jesteś?
-Chwilę… Usłyszałem na górze i chciałem wiedzieć, kto tak gra. Naprawdę pięknie!
-Dzięki – zarumieniłam się.
-A znasz to? – zajął miejsce obok mnie.
Oczywiście, że pamiętałam tą piosenkę. Niall trochę nieudolnie poruszał palcami po instrumencie, ale mu pomogłam. I tak w dwójkę graliśmy melodię mojego dzieciństwa…
-NATIE!!! – usłyszałam.
Do mojego domu wpadła Pauline. Ta… Nawet nie zapukała, ale to jak zwykle. Rzuciłam się w jej kierunku. Gdy Paula osłupiała na widok Niall’a drzwi się znowu otworzyły pod wpływem kopnięcia.
-No siema stara! – krzyknęła Wiki.
Ją także przytuliłam.
-Boże, Niall Horan?! – wydusiła Paula – Co ty go w walizce przywiozłaś?
-Nie… W ogóle czemu się dziwisz? Nie widzisz go pierwszy raz.
-Ale, OMG! Niall Horan!
Zaczęłam się śmiać. Wariatka podbiegła do niego i zaczęła gadać.
Usiadłam z Wiki na sofie zaczęłyśmy bardzo inteligentną rozmowę.
-Piszesz z tym ratownikiem?
-Co? – udawałam, że nie wiem o co chodzi.
-No ty dobrze wiesz co!
-Ratownik? Hm… Nie, nie przypominam sobie.
-Jaki ratownik?! – Paula przybiegła do nas z czego zaczęłyśmy się śmiać.
-Idź rozmawiać z Niall’em!
-Ale gadacie o tym znad morza? – dopytywała.
-Ja nic takiego nie pamiętam.
-No kochałaś się w nim! Pamiętasz? To był sekret, a wszyscy wiedzieli! I jak wyjeżdżałyśmy to ryczałaś – przypominała, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Ah, ten… -odezwałam się po chwili.
-Piszesz?
-Nie.
-Kłamiesz.
-Tak.
-To piszesz czy nie?
-Nie.
-Kłamiesz.
-Tak.
-Odpowiedz dziadu!!! – denerwowała się Wiki.
-Nie.
I w taki oto sposób zaczęła się wojna na poduszki. I wszystko inne…

~*~

Co sądzicie? Następny rozdział przy 10 komentarzach :) Wgl. ostatnio mam taki zapierdol -,- Korki z fizyki, zajęcia dodatkowe z angielskiego i codziennie jakieś kółko w szkole... Nie wyrabiam :/ W dodatku dowiedziałam się, że nie jadę na wycieczkę do Berlina... Chciałam spotkać Jessy i resztę, a tu gówno -,- Pani od matmy rozsadziła mnie i Wiktorię, 1 punkt i miałabym 5 z matmy. Ten tydzień jest okropny :'( Mam nadzieje, że chociaż rozdział nie denny...
Buziakiii!
Natt.

piątek, 19 października 2012

Chapter 16.


31 lipca 2012 r.
Ostatni dzień lipca. Odprowadziłam dziewczyny na lotnisko. Nie muszę pisać, że przez ostatnie dni szalałyśmy po Londynie i nadrabiałyśmy stracony czas. Mimo, że pojutrze wyjeżdżam do Polski nie obyło się bez łez. „Jesteśmy od siebie uzależnione” stwierdziłam, gdy zniknęły za bramką.

2 sierpnia 2012 r.
Od rana krzątałam się po mieszkaniu. Zrobiłam sobie śniadanie i włączyłam wiadomości w TV. Nadawano o jakichś zamieszkach z supermarketu. Nie bardzo mnie to obchodziło, ale zostawiłam na tym kanale. Wyciągnęłam spod łóżka walizkę. Była mała, bo jechałam do Polski tylko na kilka dni. Poza tym zostawiłam tam dużo swoich ciuchów. Wrzuciłam potrzebne rzeczy i dokończyłam śniadanie. Pakowanie zakończone powodzeniem. Usiadłam jeszcze w piżamie przed telewizorem i rozkoszowałam się smakiem kakao. Z nudów przełączałam programy. Natrafiłam na Spongebob’a. „Boże, że ja to kiedyś oglądałam” śmiałam się z siebie.
-Co za głupia bajka - komentowałam.
 Dobrze, że byłam sama w domu, bo uznaliby mnie za mówiącą do siebie wariatkę. Za 3 godziny miałam samolot i nadal byłam w rozsypce. Oderwałam się od bajki i pobiegłam do pokoju. Wynalazłam ciuchy na dziś i włożyłam je (LOOK). Później łazienka. Okupowałam ją większość czasu. Zaplotłam z nich niedbałego kłosa i powyciągałam kilka kosmyków wokół twarzy. Grzywka oczywiście została wyprostowana. Na koniec wytuszowałam rzęsy i pociągnęłam usta błyszczykiem. Zostało mi trochę czasu, ale wolałam się nie spóźnić na samolot, więc wyszłam. W taksówce usłyszałam dźwięk mojego telefonu.
-Kochanie, gdzie jesteś? – dyszała mama.
-W taksówce…
-Chciałam cię odwieźć na lotnisko!
-O.
-Czekaj tam na mnie, już jadę.
-Mamo, nie potrzebnie! Nie lecę samolotem pierwszy raz – przypomniałam.
-Ale możesz się zgubić – ciągnęła.
Zaśmiałam się pod nosem i podroczyłam jeszcze chwilę z rodzicielką. Zakończyłam na tym, że dam radę. Kocham moją mamę, ale czasem mnie denerwuje tą swoją opiekuńczością. Ale to słodkie, bo wiem, że ją jednak obchodzę. „Nie dają mi spokoju” denerwowałam się i z powrotem wyciągnęłam telefon z torebki.
-Cześć skarbie.
-Hej Harry – uśmiechnęłam się do siebie.
-Gdzie jesteś? Chciałem cię odwieźć na lotnisko…
-Nie ty jeden – zaśmiałam się – Jestem już w drodze.
-No wiesz co? – próbował puścić focha.
-Hmm…?
-Ohh… Kocham cię – powiedział, a ja zaczęłam się rozpływać.
-Przestań, bo się wrócę.
-Serio? – ożywił się – No to kocham cię, kocham cię, kocham…
-Muszę już kończyć, bo dotarłam – przerwałam mu – Ja też cię kocham – dodałam i się rozłączyłam.
Do odlotu miałam jeszcze ponad godzinę. Na odprawę też musiałam jeszcze poczekać sporo czasu. Chwilę siedziałam na plastykowych krzesłach. Z głośników dobiegła mnie informacja, że można już ruszać do bramki. Gdy ustawiałam się w kolejce uniosłam się do góry. A właściwie ktoś nie podniósł.
-Puść mnie! – krzyknęłam, a w zamian usłyszałam słodki śmiech, który poznałabym na końcu świata – Harry?
Nadal nie widziałam jego ślicznej buźki, ale wiedziałam, że to on. Motylki w brzuchu znów dały o sobie znać. W końcu zostałam postawiona na ziemię. Odwróciłam się z wielkim bananem na twarzy. Nie minęło kilka sekund, jak pojawiły się fanki. Byliśmy otoczeni, ale nie zwracaliśmy na to uwagi.
-Ile km/h jechałeś? – podniosłam brew.
-Przepisowo było…
-Jasnee… - zaśmiałam się.
-A poza tym, chciałaś wyjechać bez pożegnania? – zrobił smutną minkę.
-No wiesz, nie chciałam, żeby ten piękny makijaż się rozmazał – wskazałam na swoje oczy.
-Ahh te dziewczyny… -  westchnął.
Podczas gdy fanki prosiły o autograf i zdjęcie chłopak przytulił mnie mocniej i pocałował. Przy zamkniętych oczach błyski fleszy od aparatów, aż tak bardzo nie oślepiały. Słychać było „Awwww…”, a na obelgi nie zwracałam uwagi.
-Czas na mnie – powiedziałam, gdy ponownie usłyszałam głos z głośników.
-Kocham cię – szepnął.
Z zaszklonymi oczami ruszyłam na odprawę. Gdy odwróciłam się ostatni raz Harry rozdawał autografy. Położyłam moje rzeczy na taśmę i czekałam, aż je sprawdzą. Wśród ludzi stojących w kolejce zobaczyłam blond chłopaka. Z daleka był podobny do Niall’a. A z bliska…? Nie było dane mi tego sprawdzić, gdyż musiałam udać się do samolotu. Zajęłam swoje miejsce w 1. klasie. Z głośników dało się usłyszeć głos stewardessy. Zapięłam pasy tak, jak kazała. Gdy wznieśliśmy się już w powietrze odpięłam pasy. Po chwili przyszła do mnie stewardessa z pytaniem o napój i coś do jedzenia. Gdy wróciła ja zdążyłam odpłynąć. Słuchając piosenki Avril Lavigne „When youre gone” zasnęłam. Ona nawet mnie nie obudziła, bo… Bo bym się obudziła. To zdanie jest dziwne. Dopiero pod koniec lotu otworzyłam oczy. Rozejrzałam się dookoła i dopiero zrozumiałam, gdzie jestem, kiedy zaczęły się turbulencje. Szybko zapięłam pas i wygodnie oparłam się o fotel. Nie minęło 15 minut, jak wylądowaliśmy. Na lotnisku zabrałam swój bagaż. Poczułam się zagubiona i samotna. Wszyscy witali się z rodzinami i uśmiechali do siebie. Jedna pani dostała piękny bukiet czerwonych róż. Rzuciła się w ramiona swojej drugiej połówce. To było dołujące… Z opuszczoną głową wyszłam z hali. Zatrzymałam taksówkę i wsiadłam do niej. Kierowca włożył moją walizkę do bagażnika. Oparłam głowę o okno, po podaniu adresu. Patrzyłam jak pojedyncze krople deszczu spływają po szybie, a potem łączą się w całość. W mojej głowie było zupełnie odwrotnie. Myśli błądziły po każdym zakątku mózgu, a serce roztrzaskiwało się na coraz mniejsze kawałeczki przy każdym metrze dalszej drogi. Drogi, która dzieliła mnie i Harry’ego. Usłyszałam mój dzwonek. Na wyświetlaczu pisało ‘Tata’. Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Natalie, gdzie jesteś? – pytał zdenerwowany.
-W taksówce, jadę właśnie do domu.
-A ja na lotnisku czekam na ciebie i się martwię!
-O… To sorry.
-Masz klucze?
-Tak – odpowiedziałam niepewnie.
-Już jadę, spotkamy się na miejscu.
-O.K. Bay! – rzuciłam i się rozłączyłam.
Dojechałam do domu po ponad 45 minutach. Rozejrzałam się uważnie po okolicy sprawdzając, czy to na pewno tu. Sąsiedzi, drzewa i pobliski staw na to wskazywały, ale miałam wątpliwości. Pod moim ‘domem’ stało kilkanaście dziewczyn z transparentami! Wyszłam z taksówki, czym zwróciłam ich uwagę. Wszystkie dobiegły do mnie i prosiły o autograf, follow od chłopaków, zdjęcie i takie tam… Co miałam zrobić? Zgodziłam się i zapisałam nicki z twittera. Gdy odpuściły otworzyłam furtkę. Podeszłam pod ciemne drzwi. Spojrzałam na duży, kremowy dom z brązową dachówką. Wzięłam głęboki wdech i przekręciłam klucz w zamku. Pchnęłam drzwi i chwyciłam uchwyt walizki. Zrobiłam kilka kroków. „Jak ja tęskniłam za tym miejscem” pomyślałam. Kremowa sofa, kino domowe, duży stół z 8 krzesłami w jadali, przestronna kuchnia z widokiem na zielony ogród, duże, czarne pianino… Zamknęłam drzwi i podeszłam do instrumentu. Usiadłam przy nim i podniosłam klapę. Nacisnęłam kilka klawiszy. Od razu przypomniało mi się dzieciństwo. Przed oczami miałam cudowny obraz sprzed kilkunastu lat. Na miejscu, które teraz zajmowałam siedziała moja mama. Grała mi cudowny utwór, który sama skomponowała… Klęczałam na siedzeniu obok niej i przypatrywałam się jej cudownej twarzy, która zawsze promiennie się uśmiechała. Doszedł do nas tata i przytulił mamę od tyłu. Pocałował mnie w czoło i zaczął z mamą grać jakąś melodię. Do rzeczywistości wróciłam, gdy usłyszałam znane trąbienie samochodu na podjeździe. „Tata” pomyślałam. To słowo wywołało uśmiech na mojej twarzy. Wybiegłam z domu i rzuciłam się mu w ramiona. Znów przytulił mnie tak, jak kiedy byłam mała. Tylko wtedy biegłam do niego z rysunkiem. Po powitaniu weszliśmy do domu. Oczywiście skierowaliśmy się do kuchni. Jak zwykle usiadłam na blacie z Nutellą i łyżeczką w dłoniach, a tata coś pichcił. Usłyszałam telefon. Pobiegłam do salonu i odebrałam.
-Dojechałaś? – spytała mama, gdy powiedziałam ‘cześć’
-Tak, jestem cała i zdrowa – zaśmiałam się.
-Cieszę się… Nudno będzie bez was.
-Nas? – ssałam łyżeczkę, na której była Nutella.

~*~

Na początek piszę, że POTRZEBUJĘ GŁOSÓW!!! http://wymarzony-swiat-z-1d-official.blogspot.com/ Po prawej stronie, na pasku głosujcie na 19!!! Jestem 4. -,- Jak możecie to piszcie na FB o tym, bo ja nie moge... Po akcji z FB mama kazała mi usunąć :/ Dyrektorka do niej dzwoniła! ;ooooooo Jak będę miała 3. miejsce to wstawię szybciej rozdział xd. Podejrzewacie coś? ;>
Buziakiii!
Natt.

niedziela, 14 października 2012

#1 Harry

Od kilkunastu lat mieszkasz z przyjaciółka w Holmes Chapel. Na początku nic nie czułaś… Wywieziono cię z Polski na siłę. Każdy się pewnie domyśla… Rozwód rodziców i takie tam. Wasze mamy bardzo ze sobą związane postanowiły zmienić swoje życie i przy okazji miejsce zamieszkania. Poznałaś Harry’ego, który jakiś czas temu dołączył do zespołu w X-FACTOR’RZE. Znaliście się od dziecka. Mimo iż zawsze coś do niego czułaś, nie mogłaś pozwolić, by się o tym dowiedział. Dlaczego? Otóż [I.T.P.] jest jego dziewczyną. Cóż za ironia… Nigdy jej nie powiedziałaś o swoich uczuciach. Może dlatego, że bałaś się o waszą przyjaźń? Coś, co jest dla ciebie najważniejsze? A może chciałaś uniknąć niepotrzebnych kłótni i rozczarowań, przez ciągłe podejrzenia?


Kilka następnych lat spędziłaś z nimi. Harry, Zayn, Liam, Louis, Niall i [I.T.P.]. Trasy koncertowe, imprezy, gale, rozdania nagród… Wszystko kręciło się wokół was. Nie naciągałyście ich, gdyż same byłyście gwiazdami. Nikt nie mógł wam nic zarzucić. Kolejne tygodnie mijały tak samo. Oprócz tego chłopcy szukali mieszkania. Bałaś się, że odejdą. Przeprowadzą się gdzieś daleko i nigdy nie będziesz mogła być z nimi na co dzień. Po kryjomu wyłapywać zapach perfum Harry’ego, przez przypadek dotykać jego dłoni… To wszystko miało się skończyć w chwili, gdy znajdą odpowiednie mieszkanie.


Stało się coś nieoczekiwanego. Świat obrócił wam się o 180 stopni. Znaleźli mieszkanie… Tylko że zaproponowali wam je wspólnie. Nie mogłaś ukryć swojej radości. Będziesz go miała 24 godziny na dobę. Tylko był jeden problem… Przecież twoja przyjaciółka była jego dziewczyną. Oznaczało to wspólny pokój, pieszczoty cały czas, na okrągło, przytulanki i całusy. Byłaś silna, wmawiałaś sobie, że dasz radę! Do czasu…

Nadszedł dzień przeprowadzki. Wszyscy przywieźli swoje rzeczy, ale ty jak zwykle się nie wyrobiłaś. Wyszykowani na imprezę pakowali się do aut. [I.T.P.] miała do ciebie bezgraniczne zaufanie. Możesz powiedzieć to samo. Zawsze mogłyście na siebie liczyć. Nie ma sprawy, którą byś się z nią nie podzieliła, i na odwrót. No może jest jeden wyjątek… W deszczu nosiłaś kartony do swojego nowego pokoju. Wyczerpana opadłaś na sofę w salonie. Przypomniał ci się jeden szczegół… Harry z nimi nie jechał. Doczołgałaś się na górę i wpadłaś do jego pokoju. Miałaś urocze powitanie.
-„Dziewczyno! Jak ty wyglądasz, zaziębisz się!” – krzyknął i od razu zjawi się przy tobie.
Twoje nozdrza od razu wychwyciły cudowny zapach… Jego zapach. Zdjął z siebie fioletową bluzę Jack’a Wills’a. Gdy miałaś ją na sobie czułaś cudowne ciepło jego ciała. Otarłaś krople deszczu z twarzy i spojrzałaś na niego. Błyski w oczach, rumieńce, trzęsące się ręce, wewnętrzna euforia. Cała ty. Nachylił się nad tobą. Musnął delikatnie twoją skroń, policzek, kącik ust. Powoli docierał do malinowych warg. Tych, które były dla niego stworzone. Dokładnie twoich.
-„Co z [I.T.P.]?” – zaczęłaś się cofać.
Odpowiedzi zabrakło. Nie mogłaś się oprzeć. Usprawiedliwiałaś się tym, że nikt by nie mógł. Bluza zsunęła ci się z jednego ramienia. Składał pocałunki na twojej szyi, obojczyku. Muskał twoje ramię, dekolt. Nie mogłaś się opanować, gdy powrócił do twoich ust. Ust, które pragnęły go od kilku lat. To nie było sprawiedliwe względem twojej przyjaciółki, ale nie miałaś sił. Wszystkie opuściły cię, gdy tylko poczułaś jego dotyk na swojej skórze.

Obojętność. Tylko to mogłaś wyczytać następnego dnia z jego oczu. Stał u jej boku, trzymając rękę na jej biodrze. Żałowałaś, że nigdy się tak nie poczujesz. Zostały i tylko wspomnienia z ostatniego wieczoru i nocy. To uczucie między nimi, gdy podczas robienia obiadu wygłupiali się i obdarzali pocałunkami co 2 sekundy. Bezradność. To opisywało ciebie, twój stan. Zastanawiałaś się, dlaczego to ty nie możesz być szczęśliwa. Zawsze uśmiechnięta u boku swojego ukochanego. Nie winiłaś za to nawet swojej przyjaciółki. Przecież życzyłaś jej dobrze…

Następny samotny wieczór. Wybyli na imprezę. Smutna muzyka, kubek kakao, parapet. Wszystko czego w tamtej chwili było ci trzeba. Myślałaś… Ciągle robiłaś tylko i wyłącznie to. Myślałaś nad utratą dziewictwa wraz z nim, tego pamiętnego wieczoru.
-„Mogę?” – usłyszałaś.
To był on. Nie czekał na odpowiedź. Po sekundzie był już przy tobie. Ukrywał cię przed niebezpieczeństwami tego świata. Tak przynajmniej to sobie wyobrażałaś.
-„Nie jestem dziwką” – warknęłaś znajdując odrobinę godności, żeby się postawić.
Uśmiechnął się delikatnie. Pogładził kciukiem twój policzek.
-„Nie… Jesteś moją ukochaną” – szepnął.
Nic więcej nie potrzebowałaś. Oddałaś się mu. Cała. Znowu. Leżąc naga, przytulona do jego torsu wsłuchiwałaś się w bicie jego serca. Serca, w którym byłaś ty. Wierzyłaś w to.
-„Dlaczego byłeś taki oschły?” – zapytałaś po chwili.
Nie zdążył nic wytłumaczyć. Do twojego pokoju wpadł Niall. Wszyscy wiedzieli o tym, co zobaczył zanim zdążyliście zejść na dół. Poleciały wyzwiska, przekleństwa, słowa, które zraniły cię gorzej niż nóż w sercu. Głębiej i boleśniej. Do końca.
-„Masz się wyprowadzić, sukinsynu” – zwróciła się do Harry’ego [I.T.P.]
Poszedł na górę. Odwrócił się na chwilę i obdarzył cię spojrzeniem, którego nie zapomnisz do końca życia. Pełnym bólu, rozpaczy, udręki. Nie żałowałaś swoich czynów, wiedziałaś, że go kochasz. Skierowałaś się do siebie. Drzwi zamknęłaś i oddałaś się melancholii.

Minęło kilka tygodni. Wyjechał. Zostawił cię. Nie wychodziłaś z pokoju. Miałaś tam wszystko co potrzebne. Swoje uczucia... I ostateczne środki. Wzięłaś kopertę, którą wsunął pod drzwiami przed swoim wyjściem. Połknęłaś żyletkę złożoną na pół i owiniętą nitką. Wiedziałaś, że kwas rozpuści nitkę. To srebrne gówno zniszczy cię od środka, tak jak i niespełniona miłość, która spierdoliła twoją psychikę i duszę. Otworzyłaś kopertę. Nie mogłaś wytrzymać z bólu. Krzyczałaś… Zaczęło się. Wrzaski zza drzwi, kopanie, walenie w drewno. Nie odpowiadałaś na to. Tylko żałośnie krzyczałaś z bólu. Otworzyłaś kartkę. Napisy rozmazały się od jego łez.

„WRÓCĘ PO CIEBIE, OBIECUJĘ…
HARRY XX”

Mogłaś otworzyć ten list wcześniej. Czekałabyś… Było jednak za późno. Przytuliłaś do siebie fioletową bluzę Jack’a Wills’a. Jedyna pamiątkę. Wydałaś ostatnie krwawe jęknięcie… Ta męczarnia była niczym w porównaniu do bólu, jaki odczułaś po jego odejściu.

Tak jak obiecał… Wrócił. Powiadomiony przez media o twojej śmierci.

~*~

Denny imagin, który wysłałam na konkurs. Jezu, brak mi talentu na wyciskacze łez, albo +18... Poza tym trudno mi coś pisać, bo nauka... Dziś jednak nie chciało mi się kuć na historię. Co myślicie? Ale szczerze proszę! Zniosę krytykę ;3
Buziakiii!
Natt.

piątek, 12 października 2012

Chapter 15

Hej! Najpierw ogłoszenia! Głosujcie na naszego bloga! Po prawej stronie, kliknijcie na 19 na blogu http://wymarzony-swiat-z-1d-official.blogspot.com/ ! To bardzo ważne!!! A teraz przejdźmy do rozdziału :) x


~*~

Ciaśniej owinęłam się ręcznikiem po tych słowach. Skierowaliśmy się do jego pokoju. Rozpaczałam nad nową sukienką, kiedy Harry podawał mi swoją koszulkę. Sam już zmienił ciuchy.
-Przebierz się, bo będzie ci zimno.
-Pójdę na dół. Na pewno dostałam jakąś sukienkę w prezencie.
-Idę po kakao, a ty się przebierz – nalegał.
-Nie – odpowiedziałam zakładając ręce na piersiach.
Zaśmiał się i wyszedł. Zatrzęsłam się z zimna. Spojrzałam na koszulkę obok i mimowolnie ją ubrałam. Położyłam się na łóżku i zwinęłam w kłębek. Kiedy Harry wrócił ja ucinałam sobie małą drzemkę. Uśmiechnął się lekko i przykrył mnie kocem. Usiadł przy mnie i pogłaskał po policzku, co wybudziło mnie ze snu. Przetarłam oczy i ujrzałam jego. Leżał nade mną, oparty na łokciach. Poczułam przyjemne dreszcze w miejscach, które obdarzył dotykiem swojej dłoni. „Jestem niezdecydowana” stwierdziłam. Najpierw z nim jestem, potem on zrywa, znów jestem, znów zrywa, prosi, żebym do niego wróciła, nie pozwalam, a teraz leże koło niego w łóżku.
-Pozwól mi naprawić największy błąd w moim życiu - odezwał się po chwili.
-To, że mnie poznałeś? – szepnęłam, przypominając mu naszą rozmowę.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam w jego oczy. Podczas każdego wypowiedzianego słowa przeze mnie stawały się coraz bardziej szklane. „Jesteś zołzą!” szeptała mi moja podświadomość.
-To, że pozwoliłem ci odejść… - odpowiedział ujmując moją twarz w dłonie.
Swoim wzrokiem zmusił nie do zatrzymania spojrzenia na nim.
„-Natie, postąp tak, jak ci mówi serce… - usłyszałam, gdy podmuch wiatru otworzył okno i wdarł się do pokoju.
„Boże, to Marta” przestraszyłam się. Ale miała racje, zrobię to, co mówi mi serce. Już dość zawiodłam się na rozumie.
-Kocham cię – szepnęłam.
Wyraz jego twarzy nie przedstawiał już smutku i strachu. Te dwa słowa przyniosły jemu i mnie ulgę. Nawet nie wyobrażałam sobie, że dziś będę mogła się tak poczuć. W odpowiedzi musnął moje usta raz, drugi. Aż w końcu zatonęliśmy w czułym pocałunku. Oczywiście coś musiało nam to popsuć.
-Natalie, przyniosłyśmy ci coś do przebrania! – usłyszałam Wiki.
-Już idę – krzyknęłam niechętnie – Dziewczyny wzywają, idę się przebrać – zwróciłam się do loczka.
-Słodko w tym wyglądasz – uśmiechnął się zadziornie i przyciągnął mnie do siebie.
Chwile turlaliśmy się po łóżku, śmiejąc się do siebie. Przyłożyłam palec do ust, żeby był cicho. Wygramoliłam się z łóżka i na palcach podeszłam do drzwi. Stanęłam za nimi i szybko je otworzyłam. Harry padł na łóżko i zaczął się śmiać. Pod drzwiami stały dziewczyny… Z Louis’em, Niall’em, Zayn’em i Eleanor. Spojrzałam na nich. Udawali, ze oglądają obraz naprzeciw drzwi. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Wróciłam na łóżko i przyglądałam się im.
-Jaki ładny! – zachwycał się Lou – Ciekawe, kto go namalował? Hmm…
-O! Jesteście w pokoju – powiedział teatralnie Zayn odwracając się.
-Nie ładnie to tak podsłuchiwać – powiedziałam patrząc na Niall’a.
Ten uśmiechnął się tylko.
-Dobra, idę się przebrać – wyswobodziłam się z uścisku Harry’ego i ruszyłam do łazienki.
Spojrzałam na przyniesione ubrania. Nie wyglądały źle, coś da się z nich utworzyć.
Ubrałam się (LOOK) i spojrzałam na włosy. Fryzura się rozwaliła, a loki skręciły jeszcze bardziej od wody. Rozczesałam je palcami i zaplotłam długiego dobieranego warkocza. Makijaż był na szczęście wodoodporny, więc się za bardzo nie rozmazał. Wyszłam po kilkunastu minutach, co dla mnie jest wyczynem ekstremalnym. Drzwi były otwarte, i w pokoju nikogo nie było. Skierowałam się w stronę wyjścia, kiedy ktoś przytulił mnie od tyłu. Przekonana, że to Harry zamknęłam oczy. Słychać było powolną muzykę z ogrodu. Kołysaliśmy się w jej rytmie. Odwróciłam się do niego z zamiarem pocałunku. Owiał mnie zapach innych perfum. Otworzyłam oczy. Byliśmy bardzo blisko siebie, a właściwie ja i ktoś. Odsunęłam głowę i pierwsze, co ujrzałam to przerażająco niebieskie oczy.
-Niall! – krzyknęłam.
Nie wiedział o co chodzi. Trzymał mnie w objęciach, z których wyrwałam się z prędkością światła. Rozejrzałam się, czy nikt nas nie widział. Ze strachu, aż dostałam gęsiej skórki! Niall taka cicha woda, a tu co?
-Co ty wyprawiasz? – podparłam rękę na biodrze.
Zagryzł dolną wargę. Czytając z jego oczu widziałam pożądanie. „Jezu… Tylko nie to!” błagałam w myślach.
-Kocham Harry’ego, a ty Demi! – przypomniałam mu i zwiałam do reszty.
Chciałam dopaść dziewczyny, ale w poszukiwaniach przeszkodziły mi Perrie i Demi. Modliłam się, żeby tylko nie chodziło o to, co stało się na korytarzu. Ku mojemu zdziwieniu uśmiechnęły się.
-Natalie, chciałyśmy cię przeprosić – powiedziały, a ja udawałam, że nie wiem o co chodzi – Za to, że byłyśmy dla ciebie niemiłe. Po prostu byłyśmy zazdrosne o Zayn’a i Niall’a, wiesz jak to jest… Ale teraz jesteś z Harry’m, więc nie boimy się, że nas z tobą zdradzą.
-Równie dobrze mogliby zrobić to teraz – odpowiedziałam – Ale wiem, że oni was kochają, a ja Harry’ego. A poza tym – ściszyłam teatralnie głos – Nie odbijam cudzych chłopaków – puściłam do nich oczko – Dzięki, że przyszłyście na przyjęcie – powiedziałam i odeszłam.
Były szczerze zaskoczone moją odpowiedzią, z czego byłam dumna. Może w końcu nie będą uważały mnie za dziecinną. W końcu dorwałam swoje przyjaciółki.
-Hej! Jak wam się podsłuchiwało? – zapytałam.
-Nam? Nie wiemy o czym mówisz… - odparła Wiki z poważną miną - A tak poza tym, to co tam robiliście, że łóżko tak skrzypiało? – podniosła brew, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.
Zaczęłyśmy się śmiać. Tak… Brakowało mi tego. Niestety błogie chwile musiała przerwać nam mama.
-Kochanie, chodź pokroić tort!
W sumie tak się napaliła na to przyjęcie, jakby to były moje urodziny. No ale jak impreza, to impreza! Po pokrojeniu 3-piętrowego tortu ruszyliśmy na parkiet. Starsi też zaczęli się ruszać. Wyglądało to komicznie, ale przynajmniej świetnie się bawiliśmy. Około 2:00 w nocy większość rozeszła się do domów. Zostałam ja, dziewczyny, 1D, mama i Paul. Moim zadaniem było wkładanie naczyń do zmywarki. Harry co chwilę przynosił nową „dostawę”. Pod koniec sprzątania, gdy wszyscy siedzieli w altanie, a ja odstawiałam ostatnie talerze poczułam ciepły oddech na swojej szyi. Jego dotyk wywołał u mnie dreszcze na całym ciele. Powoli odwrócił mnie do siebie.
-Tęskniłem – szepnął.
To jedno słowo wprawiło mnie w niesamowitą euforię. To jedno słowo owionęło moje serce i nie chciało go opuścić. Chciałam wykrzyczeć światu, że jestem najszczęśliwszą dziewczyną w Londynie i kocham go nad życie, ale to popsułoby tą romantyczną chwilę. Chłopak przysunął mnie do krawędzi szafki. Jeden ruch i już na niej siedziałam. Nogami oplotłam go w pasie i oddałam się przyjemności. Tęskniłam za takimi słodkimi pocałunkami niemniej niż za przyjaciółkami. Wnosiliśmy w tą czynność wszystkie swoje uczucia. Kolejne magiczne wspomnienie do kolekcji. Zabrakło mi tchu. Odsunęłam się i spojrzałam na chłopaka. Przejechałam dłonią po jego policzku.
-Ja też… - przytuliłam się do niego.
Uspokajaliśmy oddech wtuleni w siebie. Cieszący się chwilą razem… Czy to potrzebuje komentarza…? Uprzedziliśmy poszukiwania zjawiając się w altanie.
-No nareszcie – krzyknął Louis i rzucił się z uściskami na Harry’ego – Szczęścia ludzie!!!
Zdziwiło mnie to, że dopiero teraz zrozumiał, że znowu jesteśmy razem. Nie zrobiliśmy nic innego oprócz wybuchnięcia śmiechem. Około 5:00 nad ranem wróciliśmy do domu. Paula i Wiki spały u mnie mimo, że miały pokoje w hotelu. Tak ogólnie, to chłopcy chcieli, żebyśmy zostali, ale wolałam pobyć z dziewczynami sam na sam. Na pożegnanie dostałam soczystego buziaka. Oczywiście laptop został odpalony. Po kąpieli dałam dziewczynom moje piżamy. Czyściutkie usiadłyśmy przed ekranem z gorącą czekoladą i chipsami.
-Nie ma to jak dobry horror – skomentowała Wiki, gdy ja i Pauline chowałyśmy się pod kołdrą.
Ze strachu nie wyciągałam głowy znad przykrycia. I w ten sposób zasnęłam.

~*~

Oto 15. :D Cieszycie się? haha xd. Wczoraj znów przebiegłam 10km ... Nie czuję nóg. Dziś musiałam iść do szkoły, bo Dzień Nauczyciela. Miałam 4 lekcje. Ostatni WDŻ. Byliśmy na grupy. W tym tygodniu dziewczyny, za tydzień chłopcy. Uwielbiam moja klasę, dopiero teraz to zrozumiałam :D Uśmiałam się jak nigdy. I napominam Was!!! GŁOSUJCIE NA 19!!! http://wymarzony-swiat-z-1d-official.blogspot.com/ . 
Buziakiii!
Natt.

poniedziałek, 8 października 2012

Chapter 14.


27, 28 lipca 2012 r.
No… Dziś moje imieniny. Mamy i Paul’a od rana nie było w domu. „Ciekawe czy zapomnieli?” zastanawiałam się. Na stoliku do kawy w salonie leżała karteczka.
„O 19:00 zabieramy cię na imieninową kolację. Zobacz swój prezent, do zobaczenia! Mama.”
„Nie zapomnieli” uśmiechnęłam się pod nosem. Spojrzałam na pięknie ozdobione pudełko. Powoli otwierałam, chcąc trzymać się jeszcze w niepewności. W opakowaniu czekała na mnie długa sukienka. Zobaczyłam metkę.
-OMG!!! Alexander McQueen! – krzyczałam.
Przyłożyłam sukienkę do siebie i pobiegłam do lustra. „Idealna” pomyślałam. Wyglądałam cudownie, a nawet nie miałam jej na sobie. Delikatnie położyłam sukienkę na łóżku, żeby się nie zniszczyła. Włączyłam komputer w gabinecie mamy. Dziewczyny były niedostępne na skype i Gadu-Gadu. W Polsce była 13:53, bo u nich zegar jest o godzinę później. Jedynie na twitterze zostawiły po sobie ślad godzinę temu.
Paula: „No to w drogę @zaynisiax3 xx.”
Wika: „Zaczynamy wojować świat z @paulaloveya xd.”.
„Co?! Jadą na wakacje beze mnie?!” złościłam się. No normalnie extra… Także nie odbierały. Jakąś godzinę później wszyscy sobie o mnie przypomnieli i mój telefon się rozdzwonił. Tata, babcia, ciocie, wujkowie i inni znajomi dzwonili z życzeniami. Ale te dwie najważniejsze osoby, które mi zostały, to nie raczyły. „Boże, zaczynam zrzędzić!” zauważyłam. Przed wyłączeniem komputera dodałam wpis na twittera.
„@paulaloveya aulaloveyaiwne, bo jestem fankaesz.& @zaynisiax3 co się z wami dzieje?! ;ooo zaczynam się martwić! Włączcie te telefony! PS. dzieex za życzenia ;3”
Musiałam zacząć przygotowania, bo przez te wszystkie telefony i przemyślenia zostały mi 2 godziny. Wskoczyłam do wanny pełnej gorącej wody i piany. Wykonałam wszystkie czynności, a potem pomalowałam paznokcie u rąk na złoto, a u stóp na łososiowy kolor. Przy linii rzęs narysowałam złotą kreskę eyeliner-em i nałożyłam trochę cienia ze złotymi drobinkami. Włosy spryskałam lakierem, żeby loki się nie popsuły. Grzywkę wyprostowałam i spryskałam się odrobiną perfum. Podczas mojego rytuał mama zdążyła po mnie przyjść. Na koniec ubrałam sukienkę i inne dodatki (LOOK).
-Córeczko! Wyglądasz pięknie! – pochwaliła.
-A ty masz dobry gust – uśmiechnęłam się do swojego odbicia.
-To nie ja… Chłopcy wybierali.
Odwróciłam się i spojrzałam na nią jak na wariatkę. „Boże, chłopcy umieją wybierać sukienki?!” uważałam to za nienormalne.
-Co? – zapytała.
-Nie, nic. – odpowiedziałam – Gotowa?
-Jasne…
Mama zamknęła mieszkanie. Wsiadłyśmy do samochodu, ale zanim mama ruszyła, to zawiązała mi oczy. Sprzeciwiałam się, bo makijaż może mi się zepsuć, ale w końcu dałam się namówić, kiedy powiedziała: ”I tak będziesz wyglądać cudownie”. Zatrzymywałyśmy się co chwilę na skrzyżowaniach. Mimo, że był już wieczór, to ulice wyglądały jak w godzinach szczytu. Dojechałyśmy, bo mama wyłączyła silnik. Nadal nie mogłam zdjąć przepaski z oczu. Zostałam wyprowadzona z samochodu.
-Poczekaj, tylko wrócę po torebkę – powiedziała kilka kroków później.
Oczywiście jej nie słuchałam i małymi kroczkami szłam niewiadomo gdzie. W ciemnościach, tych butach i długiej sukience, to i tak było trudne. Ręce miałam wysunięte do przodu, żeby wyczuć, czy przede mną nic nie ma.
-Ałłaaaaaaa! – krzyknęłam kiedy w coś przywaliłam.
Wyczułam płot. Ręce go nie wyczuły, bo wcisnęły się między belki. Słyszałam jak mama się śmieje. W końcu podeszła do mnie i zahaczyła pod rękę. Kurczowo się jej trzymałam, żeby się nie przewrócić. Później szłyśmy po czymś innym niż chodniku. W końcu usłyszałam wyczekiwane słowa.
-Możesz zdjąć opaskę.
Powoli złapałam za krańce materiału i pociągnęłam je w górę.
-NIESPODZIANKA!!! – krzyknęli wszyscy zgromadzeni w jakimś ogrodzie.
Gdy dokładniej się rozejrzałam odkryłam, że jestem u One Direction. Uśmiechnęłam się promiennie na widok dwóch wariatek biegnących w moim kierunku.
-Natieeeee!!!
Ledwo co utrzymałam równowagę, gdy się na mnie rzuciły. Uścisnęłyśmy się porządnie i śmiałyśmy niewiadomo z czego.
-To tylko imieniny – zwróciłam się do mamy – Po co takie duże przyjęcie? – zapytałam.
-Po tym co przeszłaś zasługujesz na wiele więcej – odpowiedziała Wika.
-Awwwww… - wyrwało mi się – Mówiłam, że was kocham? – objęłyśmy się w trójkę.
-Nam nie mówiłaś! – usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaków. Uśmiechnęłam się i podeszłam do nich. Dziewczyny o mało nie dostały zawału na ich widok, a podejrzewam, że musiały już wcześniej ich poznać.
-Dziękuję – szepnęłam – I was też kocham – zaśmialiśmy się w ósemkę.
Przyjęcie trwało w najlepsze. Pojawiło się na nim dużo ludzi, których nawet nie znałam. Ale nie obchodziło mnie to. Najważniejsze dla mnie jest to, że były na nim dwie zwariowane dziewczyny… Stałyśmy przy basenie i gadałyśmy o tym, co się u nas działo w ostatnim czasie. Cały czas wybuchałyśmy śmiechem. Tęskniłam za nimi i byłam wdzięczna temu, kto wpadł na pomysł, żeby przyjechały.
-Cześć.
-O! Hej Harry.
-Mogę ją na chwilę porwać? – zwrócił się do dziewczyn.
-Jasne – odpowiedziały z wielkimi bananami na twarzy.
-Czekaj, czekaj. Ja teraz rozmawiam z nimi.
-Zajmę ci tylko minutę – upierał się.
-Jak skończę, to cię znajdę.
-Muszę z tobą pogadać.
-Harry, później – odparłam.
Jeszcze nie wiedziałam, że dziewczyny, które stały za mną pokazywały mu basen. Uśmiechnął się do nich i wziął mnie na ręce.
-Harry! Nie!
-Musisz ponieść karę – zaśmiał się.
-Przepraszam, możemy porozmawiać! Proszę, nie wrzu… - moje błagania poszły na marne, bo z wielkim uśmiechem wskoczył ze mną do basenu.
Gdy się wynurzyłam zaczęłam się oczywiście drzeć.
-To oryginalny McQueen! – wrzeszczałam.
Znów się zaśmiał i zaciągnął mnie pod wodę. Basen był od spodu podświetlany. Wszystko to wyglądało cudownie. Moje włosy pływały wokół nas. Odgarnął je i spojrzał na mnie. Widziałam w jego oczach iskierki, spowodowane tą chwilą. Odżył także dawny błysk, który ostatni raz widziałam w łódce. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Dało się w tym wyczuć niepewność. Moje ręce pływały wokół mnie, lecz po chwili wplotłam palce w jego włosy. Czułam jak się uśmiecha. Wkładał w ten pocałunek całą swoją miłość, sama nie byłam mu dłużna. W końcu zabrakło nam powietrza i wypłynęłam na powierzchnię. Harry zrobił to samo. Spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać. Podpłynęłam do drabinki i wyszłam na ląd. On nadal był w tym samym miejscu. Mama podbiegła do mnie z ręcznikiem.
-Zaziębisz się skarbie – mówiła.
Dziewczyny biły brawo, a ja postukałam się w głowę.
-Chodź do domu, bo się rozchorujesz – zaproponował Harry i wyciągnął rękę w moim kierunku.
Podeszłam do niego, lecz jej nie chwyciłam. Wszyscy zebrani wokół basenu rozeszli się robić to, co przed chwilą.
-Powiedz McQueen’owi, że ta sukienka lepiej leży na tobie na mokro – zaśmiał się.

~*~

Hahahahaha! Oto rozdział 14. w połowie zerżnięty z filmu "3 metry nad niebem" hahaha :D Kocham ten rozdział, ale nie zdradzę co będzie działo się w następnym. To opowiadanie powstało na podstawie piosenki "Na Na Na". Jeśli znacie tłumaczenie, to wiecie, że wracają do siebie i znów się rozstają. Wyjaśniam to tym, którzy nie rozumieją mojego myślenia, i których to denerwuje :) Zaczęłam pisać gifowe imaginki :D hahaha xd. Pamiętajcie o ankiecie, bo niedługo muszę już zrealizować mój pomysł xd. Musze się poskarżyć, że ktoś zerżnął fabułę z http://truestorybynattandpina.blogspot.com/ . Jak się dowiedziałam, to myślałam, że rozniosę te małe suki, a w tym miesiącu jestem aż za bardzo agresywna. Pokłóciłam się z jeszcze jedną przyjaciółką oprócz Paulii, ale nie ważne... ;3 Hahahahaha :D Wczoraj na Nicku leciał koncert 1D i tak tańczyłam, śpiewałam, skakałam i się darłam, że przyszedł do mnie sąsiad! hahahah, bo jego dzieci spały i mnie uciszył... CHAM! KOMENTOWAĆ! KOMENTOWAĆ! KOMENTOWAĆ! Nie daję liczby komentarzy, ale jak będzie sporo według mnie, to dodam 15 rozdział! :) x
Buziakiii!
Natt,

sobota, 6 października 2012

Chapter 13.


19, 20 lipca 2012 r.
Paul wrócił z pracy dość późno. Mama w restauracji organizowała przyjęcie, więc jej nie było. Palnął się na sofę.
-Ciężki dzień? – spytałam z kuchni.
-Nawet nie wiesz jak bardzo – jęknął – Mamy nagrywać teledysk do „Moments”…
-Więc w czym problem?
-Nie mamy nawet pomysłu, a terminy nas gonią – zakrył twarz poduszką.
-To kiepsko – przyznałam – A jak to mniej więcej ma wyglądać?
-Scenografie robią zatrudnieni ludzie, ale chłopcy odrzucają wszystkie propozycje. Czasem mam ochotę im coś zrobić – wyznał, a ja się zaśmiałam.
-Mam coś w głowie, mogę?
-Jasne, mów.
-A więc – usiadłam z kubkiem herbaty naprzeciwko niego – To opowiada o chłopaku, którego dziewczyna umiera, tak?
-No.
-Może zamieśćcie opis, jak do tego doszło, że umiera. Moja idea jest taka: Zwrotki: dziewczyna wchodzi do klubu. Jej chłopak zabawia się z inną itd. Każda część Harry’ego: chłopak siedzi w szpitalu przy ukochanej. Kamera robi zbliżenie na jego twarz, po jego policzku spływa łza. Refren: ich szczęśliwe wspomnienia, pierwszy pocałunek, blablabla… Zwrotka Zayn’a: ukazuje wspomnienia. Przyjaciele grają w piłkę, pojawia się ona, pierwszy raz blablabla. Zwrotki Liam’a, Niall’a, Louis’a, Harry’ego mogą być czarno-białe, refren kolorowy, część Zayn’a sepia.
Wpatrywał się we mnie jak zahipnotyzowany. Myślał nad każdym wypowiedzianym słowem. Gdy skończyłam jego usta rozszerzyły się w uśmiechu. Klasnął w ręce.
-To jest genialne!!! – krzyknął, a w jego oczach pojawiły się iskierki.
Miał masę zapału do pracy, ale chłopcy musieli zaakceptować ten pomysł.
-Czekaj, dzwonię do chłopaków z dżungli.
-Nie! – wyrwałam się.
-Co? Czemu?
-Niech nie wiedzą, że to ja… Przygotuję plansze, a ty jutro im pokażesz, jasne? Jak zaakceptują, to wtedy im powiesz.
-No dobrze – odparł.
Całą noc przygotowywałam plakaty. Paul musiał spóźnić się do pracy, bo kończyłam ostatni obraz. Gdy oddałam mu teczkę szczęśliwy wyszedł z domu.
-Masz – powiedział przy drzwiach.
-Weź je. Mam pieniądze – odpowiedziałam odpychając plik banknotów.
Spojrzał na mnie z uznaniem i wyszedł. Skoro mama i Paul wyszli to…
-Witaj łóżko! – krzyknęłam i rzuciłam się na mebel.
Prawie od razu zatonęłam we śnie po zarwanej nocy.
„Polska. Sylwester. Mój dom. Do pokoju wpadły dziewczyny, wszystkie 3.
-No to zaczynamy imprezę! – krzyknęła Wiki.
Po chwili wszystkie szalałyśmy na środku pokoju, wyjmując z mojej garderoby piękne sukienki. W takt muzyki przebrałyśmy się i przy okazji stłukłyśmy szampana. Przy kolejnej piosence do pokoju wparowało całe One Direction! W garniturach! Każdy podszedł do jednej z nas. Liam do Marty, Zayn do Wiktorii, Niall do Pauli, Harry do mnie, a Lou? Louis zaczął tańczyć z Zosią, która wyszła z lustra. O północy wszyscy narąbani w 4 dupy witaliśmy nowy rok”
Usłyszałam wiwaty, trąbki, gwizdki i krzyki. Właśnie obudzono mnie z najlepszego snu EVER! „Zabiję!” krzyczałam w myślach. Do mojego pokoju wbiegło 6 rozbrykanych facetów. W rękach mieli szampany i torby z TESCO. „Czy ja nadal śnię?!” próbowałam ogarnąć sytuację.
-Wszyscy zaakceptowali twój pomysł! Jutro nagrywamy! – cieszył się Paul.
-Myślałam, że trzeba pracować trochę dłużej nad tworzeniem teledysku… - mówiłam półprzytomna.
-Tak, ale wszystko mieliśmy już gotowe. Ludzi, ubrania… Wszystko! Brakowało pomysłu.
Nadal oszołomiona uśmiechnęłam się. Cała 6 siedziała zadowolona na moim łóżku.
-Cieszę się, że pomogłam – oświadczyłam.
-Uratowałaś nam życie! – odezwał się Lou.

26 lipca 2012 r.
Teledysk był gotowy. Byłam zaszczycona tym, że zobaczyłam go jako pierwsza Directionerka na świecie. Chłopcy mieli dziś wieczorem koncert. Miał być wyjątkowy, bo na telebimie za nimi ukazany będzie teledysk. Zazdroszczę wszystkim biletu na ten koncert, bo mama i Paul nie pozwolili mi iść. „WHY?!” pytałam się, jednak nie znałam odpowiedzi. Od wczoraj wykłócałam się z nimi o pozwolenie, ale nic nie wskórałam. Nawet nie chcieli powiedzieć dlaczego. Już zamiast prezentu na jutrzejsze imieniny wolałam iść na ten koncert… Chociaż prezentem też bym nie pogardziła.
-Natie, ubierz się ładnie, bo pójdziemy sobie razem do moich znajomych – powiedziała mama.
-A Paul?
-On idzie na koncert.
-No świetnie! Mamoooooooo, ja chcę iść tam! Proszę! – błagałam.
-Już nas umówiłam, więc nawet nie proś.
Ta… Mojej mamy nigdy o nic nie uprosiłam i zapewne nie uproszę. Czemu ona jest taka uparta?! „Oł… To już wiem, po kim to mam” pomyślałam.
-A gdzie pójdziemy z nimi? – zapytałam.
-Czemu pytasz? – mama spojrzała na mnie znad książki.
-No nie wiem w co się ubrać!
-To będzie taka mała impreza. Ale żadnych jeansów i trampek!
Moja mama, przeciwniczka spodni i wygodnego obuwia w lecie.
W garderobie wybrałam strój na dzisiejsze, nudne wyjście (LOOK). Położyłam ubrania na łóżku i poszłam wziąć prysznic. Wysuszyłam i wyprostowałam włosy, co jak dla mnie dziwne, bo jestem fanką loków. Na powiekach narysowałam granatowe kreski eyeliner’em i nałożyłam trochę kremowego cienia z brokatem. Jeszcze perfum i jestem gotowa. Spojrzałam ponuro na zegarek. Koncert już się zaczął. „Nienawidzę swojego życia” szeptałam w duchu.
-Mamo, jestem gotowa!
-To dobrze, chodź.
Wsiadłyśmy do kabrioletu mamy. Obie mamy słabość do tego typu aut. Nie włączałam radia, bo gdyby leciała piosenka 1D to nie dość, że przypomniałby mi się wypadek, to jeszcze koncert, na który nie poszłam.
-Uśmiechnij się – odezwała się mama.
Wymusiłam uśmiech, który chwilę potem przerodził się w wielkiego banana. Znajdowałyśmy się pod halą, gdzie odbywał się koncert. Ochroniarz nas wpuścił. Miałyśmy miejsca na loży! Były tam także El i Dan, które były w porządku oraz zazdrosne Demi z Perrie. Obserwowałam 1D z góry. Wyglądali jak małpki. Ciągle skakali i biegali. Mama gdzieś znikła. Zauważyłam ją przy wejściu na scenę. Rozmawiała z… Paul’em. Po „More Than This”, która teraz leciała przestali śpiewać. Menager zawołał ich do siebie. Po chwili znów wrócili na scenę.
-O.K. Wiemy teraz że przyszedł nasz gość specjalny! – zaczął Louis.
-Ten koncert jest zadedykowany dla niej! – ciągnął Niall.
-W głowie tej dziewczyny zrodził się pomysł na nasz teledysk do „Moments” – oczy dziewczyn zwróciły się ku mnie.
-Natie, ten koncert jest dla ciebie – krzyknął Zayn.
-Od ONE DIRECTION! – wydarli się wszyscy do swoich mikrofonów.
„Nie płacz, nie płacz!” rozkazywałam sobie. Zaczęła się piosenka „Na Na Na”. Harry zbiegł ze sceny i zniknął… Nadal słychać było jego głos. Po chwili pojawił się obok mnie. Gdy śpiewał refren wziął moją rękę i okręcił mnie dookoła, na co się zaśmiałam. Na chwilę zapomniałam o zerwaniu i cieszyłam się życiem. Kiedy zaczął Zayn, loczek szepnął mi do ucha:
-Po koncercie musimy porozmawiać – po czym pocałował mnie w policzek.
Dobrze, że na loży było przyciemnione światło, bo wszyscy zobaczyliby jak czerwona stała się moja twarz. Koncert trwał dalej. Cały czas świetnie się bawiłam, jak każda nastolatka. Nawet El i Dan do mnie dołączyły i wygłupiałyśmy się razem, jakbyśmy znały się od wieków. Nie wiedziałam, że ze starszymi też mogę się świetnie bawić. Tylko Perrie i Demi stały przy balustradzie i z poważna miną oglądały występ. Gdy przyszła pora na teledysk zamarłyśmy w bezruchu. Już go widziałam i nawet się popłakałam, ale i tak to był długo wyczekiwany moment. „Jezu, zaraz umrę!” mówiłam sobie, ale to się nie stało. W końcu nadeszła ta chwila! Wszystkie fanki zaczęły piszczeć, łącznie z nami. Znów poleciały mi łzy, ale tym razem nie rozmazał mi się makijaż… Użyłam wodoodpornych kosmetyków. Taa, wiem. Jestem przebiegła. Po premierze teledysku koncert dobiegł końca. Chłopcy podziękowali fanom za ich wsparcie i poszli na spotkanie z nimi. Nadszedł czas na rozmowę. „Czy na pewno tego chcę?” zadawałam sobie pytanie. „Po co ja się w ogóle pytam?! Jasne, że chcę!” w końcu znalazłam odpowiedź. Chodziłam w tą i z powrotem.
-Natalie? – usłyszałam głos Harry’ego, który po chwili wychylił się zza kotary.
Uśmiechnęłam się i oparłam się o balustradę. Na dole ludzie wynajęci do sprzątania odwalali swoją pracę i zbierali bałagan po fanach.
-Cieszę się, że jednak jesteś – uśmiechnął się.
-Jednak? – podniosłam brew.
-No… Myślałem, że nie zaczekasz.
-Ciekawość zwyciężyła – wystawiłam język.
-Rozmawiałem z Paul’em – przewróciłam oczami – On przeprosił mnie, że musiałem z tobą zerwać – wziął mnie za rękę – Ja naprawdę nie chciałem tego ro…
-Ja wszystko wiem – wtrąciłam się – Wszystko mi powiedział, o tym że cię wyrzuci także – spuściłam wzrok.
-Chcę wszystko naprawić – szepnął – Każdy dzień bez ciebie był torturą… Tęsknię za tobą – gładził swoją dłonią mój policzek.
W ostatnim czasie modliłam się o taką sytuację… Gdy do niej doszło miałam wątpliwości. Gdyby mu zależało, to nie dbałby o zespół. „Jaką ja jestem egoistką” pomyślałam. Zespół jest i powinien być dla niego najważniejszy.
-Wybacz mi… - jego dotyk doprowadzał mnie do obłędu.
Miałam ochotę odpłynąć, ale musiałam mu cos odpowiedzieć.
-Ja muszę to przemyśleć – powiedziałam i odsunęłam się.
„Co ja robię?!” krytykowałam moją decyzję. Nie wierzyłam, że to robię, ale jednak… Zostawiłam zszokowanego chłopaka za sobą i dołączyłam do reszty.

~*~

Musiałam przedzielić rozdział 14., bo byłby za długi. W tej drugiej części będzie się dopiero działo, i to tą częścią tak sie zachwycałam wczoraj. Popołudniu dodaje rozdział, wieczorem patrze... 13 KOMENTARZY! ;oooooooo Byłam w szoku1 Postaraliście się! :) I tak jak obiecałam, następny rozdział xd. Muszę am wyznać, że ledwo co się ruszam, bo w ramach diety przebiegłam wczoraj 10 kilometrów! Żeby tego było mało, to lało jak z cebra :/ Ale przynajmniej było śmiesznie :D Byłam siku u koleżanki i zmoczyłam jej łazienkę, bo kapał ze mnie deszcz xd. I takie wyprawy będę miała co tydzień haha :D Następna notka przy 10 komentarzach! Zaczęłam czytać książkę "Dzieci z dworca Zoo" i powiem Wam, że jest okropna! Puszczają się i zachowują się jak szmaty, żeby mieć na heroinę, no to jest CHORE! To jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że narkotyki to gówno! -,- I jeszcze mam pytanie. Zgłosiłam http://truestorybynattandpina.blogspot.com/ i pytanie, czy głosowalibyście na ten blog? Numerek i stronę podam przy następnej notce.
Buziakiii!
Natt.