wtorek, 30 października 2012

#2 Harry


Nienawidziłaś go… Był zakałą, idiotą, nie dorastał ci do pięt. Nie wiesz dlaczego tak uważałaś… Po prostu było tak od początku. Gdy tylko pierwszy raz przestąpiłaś próg ich domu zaczęły się problemy. Z całą czwórką byłaś całkowicie zżyta. Najlepsi przyjaciele. Jednak on to psuł. Przyjaźnił się z chłopcami od dawna, ale odkąd jesteście paczką tylko między wami są spięcia. [T.I.], Zayn, Niall, Liam, Louis i… Harry. Tak, to on był najgorszy. Najchętniej rozerwałabyś go na strzępy. Na początku były tylko głupie teksty. Później chamskie zachowania. Wasze życie było piekłem, bo oboje uprzykrzaliście sobie je sobie do końca. Jak najbardziej się dało. Na urodzinach Niall’a przegiął.

„-Harry, przestań wszystko pieprzyć! – krzyczałaś.
-Ja?!
-To są urodziny twojego przyjaciela. Jesteś zwykłą szują!
-To nie twoja sprawa co robię! Rządź sobie swoim chłopakiem!
Zamurowało cię… On wiedział, że jesteś sama. A ty wiedziałaś, że on to kiedyś wykorzysta przeciw tobie. Szkoda tylko, że nie przygotowałaś się na takie perfidne zachowanie…
-A no tak…!!! Ty nie masz chłopaka! A dlaczego? Bo jesteś zwykłą szmatą i cię rzucił! – warknął ci prosto w twarz.
Nie byłaś już taka pewna siebie. Malałaś z każdą sekundą. Upokorzył cię na oczach wszystkich gości Niall’a. A na dodatek przy gwiazdach, które zaprosił blondyn. Łzy piekły cię pod powiekami. Nie powstrzymałaś ich. Nie miałaś sił…-Muszę iść, Niall. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Wszystkiego najlepszego – posłałaś mu nikły uśmiech i uciekłaś.

Wybiegli za tobą. Na próżno. Nikt cię nie znalazł. Dowiedziałaś się, że Zayn uderzył Harry’ego zaraz po tym, jak wrócił do klubu.”

Tak było ciągle. Codziennie dokuczaliście sobie aż do bólu. Przytyk--->Zgaszenie--->Przekleństwa--->Krzyki. Przywykłaś do tej monotonni. Aż do tego feralnego dnia…



„Byłaś u nich w domu. Wszyscy siedzieliście na kanapie. Wybieraliście film, który obejrzycie  wieczorem. Tylko Liam i Harry szykowali coś do jedzenia. Po czasie sporów i wojen między tobą a Louis’em znaleźliście wspólnie świetny film… A właściwie filmy. Postanowiliście zrobić maraton Harry’ego Potter’a. Wszyscy byli za. Oprócz Harry’ego. To on zawsze stwarzał największy problem, jeśli o ciebie chodziło. Liam przyniósł talerze. Każdemu dał jego ulubiony kolor.

-Kurwa, różowy jest mój! – żachnął się Harry.
-Zamknij się! – warknął Li – Nie jesteś dziewczyną, żeby mieć ten kolor – dokończył zdenerwowany jego zachowaniem.
Nie mogłaś zrozumieć tego szatańskiego uśmiechu, który przemknął przez twarz chłopaka. Siedział i z przyjemnością jadł swoją porcję z kremowego talerza. Oglądaliście swój maraton. Co chwila śmiałaś się z komentarzy chłopaków do prawie każdej sceny. A najbardziej rozśmieszały cię namawiania bohaterów przez Lou do jego głupich pomysłów. Nagle coś się w tobie zagotowało. Twoje ręce przeszył potworny ból. Powoli przechodziło to w dół. Pobiegłaś do najbliższej łazienki i zwymiotowałaś. Nim chłopcy zdążyli tam przybyć, ty leżałaś na zimnej posadzce obok toalety. Bezwładnie opadłaś na kafelki, pobrudzone krwią.
Obudziłaś się. Obok ciebie siedział policjant. Przechyliłaś głowę w bok i zobaczyłaś chłopców i swoją mamę przylepionych do szyby. Płakali wszyscy. Przeleciałaś wzrokiem po każdym z nich. Zatrzymałaś się na Harry’m. Siedział na krześle z czołem opartym o szkło. Płakał. Cały trząsł się. Nigdy go takiego nie widziałaś.
-Znaleźliśmy w pani badaniach obecność rtęci – odezwał się podnosząc na ciebie wzrok – Zbadaliśmy to, co pani jadła… Chce pani złożyć oskarżenie do sądu? – wypalił.
-Co? Nie rozumiem… - w twojej głowie szumiało.
-Czy chce pani złożyć oskarżenie na Harry’ego Styles’a? – powtórzył.
Struchlałaś. Co on miał z tym wspólnego? Przecież nie posunął by się do takiego czynu. Od dziecka wiedziałaś, że jak rtęć dostanie się do organizmu to koniec, amen. On tym bardziej.
-Co on zrobił? – po twoim policzku spłynęła łza.
-To on przygotowywał posiłek. Inni nie mieli tej substancji, tylko pani… To co z tym oskarżeniem? – ponaglał.
-Nie… Proszę go tylko do mnie przyprowadzić – zażądałaś.
Po chwili przyszedł do ciebie załamany chłopak. Zaczerwienione oczy, drżące usta i podbródek, czerwone policzki. Płakał, długo. Przeniosłaś wzrok z białego sufitu na niego.
-Dlaczego to zrobiłeś? – odezwałaś się.
-Dlaczego… Bo cię kocham… Bo nie możesz być moja… Myślisz, że łatwo mi z tym, że dziewczyna, którą kocham woli mojego przyjaciela? – swoim wzrokiem przeszywał cię na wylot – Wszyscy widzą, że wolisz Louis’a. Zawsze on! To on cię pierwszy poznał, został twoim przyjacielem… Mimo że nam nie mówicie ja wiem, że ze sobą jesteście. On stał się inny. Myślałem, że to nie będzie tak bolało… A jednak. Jeszcze bardziej mnie to męczy.
-Przestań - warknęłaś – Gdybyś mnie kochał, to nie chciałbyś mojej śmierci. Powiedziałbyś mi…
-Nie znasz mnie…
-Nie przerywaj! Po prostu boisz się kary! Słuchaj, nie wniosę oskarżenia, ale nie zbliżaj się do mnie. A teraz wyjdź – rozkazałaś.”

Od tamtej pory trzymał się z daleka. Dlaczego tylko tak bardzo to przeżywałaś?! Dlaczego chciałaś go przytulić, powiedzieć, że wszystko dobrze, i że… Że go kochasz!!! W szpitalu coś cię ukłuło w serce, jak wychodził. Było ci go żal. Mimo, że było między wami tyle przykrości wy… Kochacie się. Przynajmniej ty jego. Bo nie wierzysz, że jego słowa mogły być prawdziwe. 
Jego urodziny. Kupiłaś prezent. Chłopcy wiedzieli o twoich uczuciach do niego. Jednak siedzieli cicho. Poszłaś na przyjęcie. Miałaś nadzieję, że w końcu mu to powiesz. Nadarzy się okazja i powiesz… Zdziwiło cię to, że wyprawia przyjęcie w najdroższej restauracji w Londynie, a nie robi hucznej imprezy z milionem lasek. Weszłaś do pomieszczenia. Od progu brzmiały nuty ich piosenki. Kelner zdjął twój płaszcz. O dziwno na sali nie było nikogo… Oprócz ciebie i chłopców na scenie. Trzymałaś kwiaty i prezent próbując ich nie wypuścić z rąk. Byłaś prze szczęśliwa. Miało to być przyjęcie, na którym będą tylko przyjaciele. Przynajmniej tak myślałaś. Gdy piosenka się skończyła usłyszałaś ciche „Powodzenia” skierowane do Harry’ego. Chłopak podszedł do ciebie, gdy oni zniknęli.
-Gdzie poszli?
-Nie chcę, żeby ktoś nam przeszkadzał… - obdarzył cię ciepłym uśmiechem.
Zaprowadził cię do stolika. Leżał na nim kremowy obrus, czerwone świece, kryształowa zastawa, płatki czerwonych róż. Usiadłaś na odsuniętym krześle. O dziwo rozmawialiście… Bez przekleństw, wyzwisk, nienawiści. Nawet zdarzył wam się śmiech. Zjedliście swoje danie główne. Co chwila przynoszono wam jakąś inna potrawę. Nadszedł czas na prezent.
-Nie chcę prezentów.
Zrobiłaś groźną minę i przesunęłaś w jego stronę średniej wielkości paczuszkę. Była prostokątna. Owinięta w granatowo-czerwony papier, a na środku miała wielką kokardkę.
-Nie chcę mieć cię na sumieniu, więc otwórz ten prezent - nalegałaś niezbyt przyjemnym tonem.
Z lekkim przestrachem sięgnął po pakunek. Odkleił kokardę i powoli rozerwał opakowanie. Przed nim ukazało się ciemnobrązowe, skórzane pudełko. Spojrzał na ciebie, bojąc się zawartości. Ty tylko uśmiechnęłaś się promiennie i ponagliłaś solenizanta. Potrząsnął głową wprawiając loki w ruch, a potem odgarnął je tak, jak to miał w zwyczaju. Rozchylił pokrywkę, a jego oczom ukazał się zegarek. Bransoleta w kolorze czekolady, srebrne detale i tarcza... Niebieska z mnóstwem kotków. Zaśmiał się i spojrzał na firmę.
-Rolex... - przeczytał.
-Najlepszego staruszku - zaśmiałaś się.
-ROLEX?! Oszalałaś!
-Nie podoba ci się... Wiedziałam, że trzeba było wybrać coś innego - upiłaś łyk wina.
Harry podszedł do wieży stereo i włączył muzykę. Usłyszałaś melodię „Little Things”. Chłopak podszedł do ciebie.
-Poczekaj – powiedziałaś i zdjęłaś czerwone szpilki.
Przybliżyłaś się do niego. Bez obcasów sięgałaś mu ledwo do piersi. Położyłaś głowę na jego klatce piersiowej i oparłaś tam także ręce. On położył swoje dłonie na twojej talii, a głowę spuścił tak, że nosem smyrał twoje nagie ramię. Powoli kołysaliście się w rytm piosenki. A gdy doleciała do jego zwrotki i słów „But you’re perfect to me” uniósł do góry twój podbródek. Zaśpiewał patrząc prosto w twoje oczy. Odgarnęłaś mu włosy opadające na jego oczy. Zaśmiałaś się cicho wywołując uśmiech na jego twarzy. Powoli zbliżaliście do siebie wasze usta. Zwrotka Niall’a przerwała dystans między nimi i złączyła spragnione siebie wargi w słodkim pocałunku. Pocałunku, który był dla was początkiem czegoś zupełnie nowego.

1 komentarz:

  1. Zajebisty! Świetnie piszesz! Zapraszam na mojego bloga http://notidealbutmylife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń