24 sierpnia 2012r.
Wyszłam z domu. Pierwszy raz od mojego przyjazdu. W sumie to
dobrze, bo nie chciało mi się ciągle oglądać filmów, albo pisać na twitter’rze
czy facebook’u.
3 września 2012r.
Zaczęłam chodzić do szkoły. Nie ćwiczę na WF’ie. Próbuję się
dobrze uczyć, co jest trudne przy 5 świrach i zakręconych opiekunach. No może
mama czasem dopilnuje moich zadań domowych. Zaczęłam przystosowywać się do
języka angielskiego w szkole. Kocham mojego tatę za to, że jak byłam mała, to
wysłał mnie na kursy. Na początku płakałam i nie chciałam się uczyć, ale teraz
wiem jak mi się to przydaje. Mam w klasie taką jedną koleżankę, nazywa się Mia.
Jest Azjatką. Ma ciemne włosy, i skośne, ale za to duże oczy. Codziennie ma na
ustach czerwoną szminkę w odcieniu karminu. I na dodatek ubiera się jak
przystało na jej pochodzenie. Myślę, że to dobrze nie zmieniać się dla
akceptacji innych. Sądzę, że zostanie moją przyjaciółką.
3 grudzień 2012 r.
Od rana szykowałam się do wyjścia. Miałam iść z Harry’m na
zakupy. Mama w pracy, Paul zajęty sprawami zespołu. Ktoś przecież musiał… Mimo,
że miałam jeszcze 21 dni do Bożego Narodzenia, postanowiłam wyszukać
odpowiednich prezentów. Ubrałam się (LOOK), umalowałam, uczesałam i byłam
gotowa. Wypiłam zieloną herbatę z mięta i maliną, a po chwili zabrzmiał dzwonek
do drzwi. Otworzyłam ściągając jednocześnie płaszcz z wieszaka. Chłopak powitał
mnie słodkim buziakiem. Po chwili siedzieliśmy w jego samochodzie.
Postanowiliśmy jechać RangeRover’em, bo w kabriolecie te zakupy by się nie
pomieściły. Pojechaliśmy najpierw do centrum handlowego. 1. sklep-nic. 2.
sklep-nic. W kolejnych nadal nie mogłam znaleźć
nic odpowiedniego dla mamy, taty i Paul’a. No nic… „Kupie kiedy indziej”
pomyślałam. Ruszyliśmy do marketu. TESCO, jak się domyślacie. Po zakupach wróciłam z Harry’m do domu.
Położyliśmy siatki na stół.
-Możecie tu przyjść na chwilę? – zawołał Paul z salonu.
Chwilę powygłupialiśmy i poprzytulaliśmy się w kuchni, a
później weszliśmy do pokoju, w którym siedział. Przeglądał jakieś kartki.
Niektóre z nich walały się po sofie, a reszta po stole i podłodze. Stanęliśmy
przed nim. Podał nam kilka papierów. Kartkowałam je i dokładnie przeglądałam.
Różne fotomontaże, hejty, wyzwiska…
-Czemu ja tego wcześniej nie widziałam? – spytałam Paul’a.
Próbowałam się opanować, nie płakać. Harry za to wrzał już z
wściekłości.
-Wiedziałem, że jest coś takiego, ale tyle?! – wybuchł.
Zaczął kłócić się z Paul’em. Podeszłam do wielkiego okna i
patrzyłam na ośnieżone ulice Londynu. Po kilku minutach Harry skapitulował.
Oboje byliśmy bezradni… Nie mogliśmy wpłynąć na ich fanów. Przecież mnie nie
każdy musi lubić, ale Harry jest gwiazdą. Przez to, że się ze mną związał traci
fanów. A dlaczego? Bo mnie nie akceptują. Zastanawiałam się tylko, dlaczego np.
na ulicy mnie nie zaczepiali, i do tej pory nie wylądowałam na OIOM’ie albo w
psychiatryku.
-Nie martw się, będzie dobrze – szepnął mi do ucha Hazza,
jednocześnie wtulając się w moje plecy.
Nie odzywałam się… Nie potrafiłam. Nie wiedziałam, co
powiedzieć. Było mi przykro z powodu tej sytuacji. Pokręciłam przecząco głową.
-Nie będzie… Posłuchaj, twoi fani mnie nienawidzą. To już
mnie przerasta. Nie chcę, żeby przeze mnie 1D stało się w jednej chwili zerem.
Żałuję, ale musimy się rozstać, przepraszam – wyszłam do pokoju.
Nie zdążyłam zamknąć drzwi, a wparował tam Harry.
-Natalie, nie kończ tego – prosił – Nie dajmy im się.
Pokażmy, że nie obchodzi nas ich zdanie!
-Nie mam na to siły – wtuliłam się w niego.
-Kim jesteś? – spojrzał na mnie – Co się stało z tą
niezależną Natalie? Gdzie podziała się ta pyskata i słodka dziewczyna, w której
się zakochałem? Ta zawsze silna i pełna energii istotka?
-Odeszła razem z twoimi fanami – odpowiedziałam.
Chyba go zatkało. Nie mówił nic przez kilka minut, aż w
końcu…
-To jest twoja ostateczna decyzja?
Pokiwałam głową. Co innego miałam zrobić?
-A więc dobrze.
Wyszedł. Zostawił mnie samą, tak jak chciałam. Jednak coś we
mnie pękło. Wylałam z siebie potok łez. Nic innego mi nie zostało.
~*~
Przepraszam, że krótki. Przepraszam, że ominęłam kilka miesięcy, które się tu już nie pojawią. Przepraszam, że taki nudny, przepraszam, że znów zerwali. Tak czytałam komentarze i postanowiłam, że muszę dziś coś wstawić mimo, że czuję się koszmarnie. Choroba rozłożyła mnie na łopatki w same święta... Jestem totalnie zmęczona, ale macie niespodziankę.
Buziakiii!
Natt.