poniedziałek, 8 października 2012

Chapter 14.


27, 28 lipca 2012 r.
No… Dziś moje imieniny. Mamy i Paul’a od rana nie było w domu. „Ciekawe czy zapomnieli?” zastanawiałam się. Na stoliku do kawy w salonie leżała karteczka.
„O 19:00 zabieramy cię na imieninową kolację. Zobacz swój prezent, do zobaczenia! Mama.”
„Nie zapomnieli” uśmiechnęłam się pod nosem. Spojrzałam na pięknie ozdobione pudełko. Powoli otwierałam, chcąc trzymać się jeszcze w niepewności. W opakowaniu czekała na mnie długa sukienka. Zobaczyłam metkę.
-OMG!!! Alexander McQueen! – krzyczałam.
Przyłożyłam sukienkę do siebie i pobiegłam do lustra. „Idealna” pomyślałam. Wyglądałam cudownie, a nawet nie miałam jej na sobie. Delikatnie położyłam sukienkę na łóżku, żeby się nie zniszczyła. Włączyłam komputer w gabinecie mamy. Dziewczyny były niedostępne na skype i Gadu-Gadu. W Polsce była 13:53, bo u nich zegar jest o godzinę później. Jedynie na twitterze zostawiły po sobie ślad godzinę temu.
Paula: „No to w drogę @zaynisiax3 xx.”
Wika: „Zaczynamy wojować świat z @paulaloveya xd.”.
„Co?! Jadą na wakacje beze mnie?!” złościłam się. No normalnie extra… Także nie odbierały. Jakąś godzinę później wszyscy sobie o mnie przypomnieli i mój telefon się rozdzwonił. Tata, babcia, ciocie, wujkowie i inni znajomi dzwonili z życzeniami. Ale te dwie najważniejsze osoby, które mi zostały, to nie raczyły. „Boże, zaczynam zrzędzić!” zauważyłam. Przed wyłączeniem komputera dodałam wpis na twittera.
„@paulaloveya aulaloveyaiwne, bo jestem fankaesz.& @zaynisiax3 co się z wami dzieje?! ;ooo zaczynam się martwić! Włączcie te telefony! PS. dzieex za życzenia ;3”
Musiałam zacząć przygotowania, bo przez te wszystkie telefony i przemyślenia zostały mi 2 godziny. Wskoczyłam do wanny pełnej gorącej wody i piany. Wykonałam wszystkie czynności, a potem pomalowałam paznokcie u rąk na złoto, a u stóp na łososiowy kolor. Przy linii rzęs narysowałam złotą kreskę eyeliner-em i nałożyłam trochę cienia ze złotymi drobinkami. Włosy spryskałam lakierem, żeby loki się nie popsuły. Grzywkę wyprostowałam i spryskałam się odrobiną perfum. Podczas mojego rytuał mama zdążyła po mnie przyjść. Na koniec ubrałam sukienkę i inne dodatki (LOOK).
-Córeczko! Wyglądasz pięknie! – pochwaliła.
-A ty masz dobry gust – uśmiechnęłam się do swojego odbicia.
-To nie ja… Chłopcy wybierali.
Odwróciłam się i spojrzałam na nią jak na wariatkę. „Boże, chłopcy umieją wybierać sukienki?!” uważałam to za nienormalne.
-Co? – zapytała.
-Nie, nic. – odpowiedziałam – Gotowa?
-Jasne…
Mama zamknęła mieszkanie. Wsiadłyśmy do samochodu, ale zanim mama ruszyła, to zawiązała mi oczy. Sprzeciwiałam się, bo makijaż może mi się zepsuć, ale w końcu dałam się namówić, kiedy powiedziała: ”I tak będziesz wyglądać cudownie”. Zatrzymywałyśmy się co chwilę na skrzyżowaniach. Mimo, że był już wieczór, to ulice wyglądały jak w godzinach szczytu. Dojechałyśmy, bo mama wyłączyła silnik. Nadal nie mogłam zdjąć przepaski z oczu. Zostałam wyprowadzona z samochodu.
-Poczekaj, tylko wrócę po torebkę – powiedziała kilka kroków później.
Oczywiście jej nie słuchałam i małymi kroczkami szłam niewiadomo gdzie. W ciemnościach, tych butach i długiej sukience, to i tak było trudne. Ręce miałam wysunięte do przodu, żeby wyczuć, czy przede mną nic nie ma.
-Ałłaaaaaaa! – krzyknęłam kiedy w coś przywaliłam.
Wyczułam płot. Ręce go nie wyczuły, bo wcisnęły się między belki. Słyszałam jak mama się śmieje. W końcu podeszła do mnie i zahaczyła pod rękę. Kurczowo się jej trzymałam, żeby się nie przewrócić. Później szłyśmy po czymś innym niż chodniku. W końcu usłyszałam wyczekiwane słowa.
-Możesz zdjąć opaskę.
Powoli złapałam za krańce materiału i pociągnęłam je w górę.
-NIESPODZIANKA!!! – krzyknęli wszyscy zgromadzeni w jakimś ogrodzie.
Gdy dokładniej się rozejrzałam odkryłam, że jestem u One Direction. Uśmiechnęłam się promiennie na widok dwóch wariatek biegnących w moim kierunku.
-Natieeeee!!!
Ledwo co utrzymałam równowagę, gdy się na mnie rzuciły. Uścisnęłyśmy się porządnie i śmiałyśmy niewiadomo z czego.
-To tylko imieniny – zwróciłam się do mamy – Po co takie duże przyjęcie? – zapytałam.
-Po tym co przeszłaś zasługujesz na wiele więcej – odpowiedziała Wika.
-Awwwww… - wyrwało mi się – Mówiłam, że was kocham? – objęłyśmy się w trójkę.
-Nam nie mówiłaś! – usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaków. Uśmiechnęłam się i podeszłam do nich. Dziewczyny o mało nie dostały zawału na ich widok, a podejrzewam, że musiały już wcześniej ich poznać.
-Dziękuję – szepnęłam – I was też kocham – zaśmialiśmy się w ósemkę.
Przyjęcie trwało w najlepsze. Pojawiło się na nim dużo ludzi, których nawet nie znałam. Ale nie obchodziło mnie to. Najważniejsze dla mnie jest to, że były na nim dwie zwariowane dziewczyny… Stałyśmy przy basenie i gadałyśmy o tym, co się u nas działo w ostatnim czasie. Cały czas wybuchałyśmy śmiechem. Tęskniłam za nimi i byłam wdzięczna temu, kto wpadł na pomysł, żeby przyjechały.
-Cześć.
-O! Hej Harry.
-Mogę ją na chwilę porwać? – zwrócił się do dziewczyn.
-Jasne – odpowiedziały z wielkimi bananami na twarzy.
-Czekaj, czekaj. Ja teraz rozmawiam z nimi.
-Zajmę ci tylko minutę – upierał się.
-Jak skończę, to cię znajdę.
-Muszę z tobą pogadać.
-Harry, później – odparłam.
Jeszcze nie wiedziałam, że dziewczyny, które stały za mną pokazywały mu basen. Uśmiechnął się do nich i wziął mnie na ręce.
-Harry! Nie!
-Musisz ponieść karę – zaśmiał się.
-Przepraszam, możemy porozmawiać! Proszę, nie wrzu… - moje błagania poszły na marne, bo z wielkim uśmiechem wskoczył ze mną do basenu.
Gdy się wynurzyłam zaczęłam się oczywiście drzeć.
-To oryginalny McQueen! – wrzeszczałam.
Znów się zaśmiał i zaciągnął mnie pod wodę. Basen był od spodu podświetlany. Wszystko to wyglądało cudownie. Moje włosy pływały wokół nas. Odgarnął je i spojrzał na mnie. Widziałam w jego oczach iskierki, spowodowane tą chwilą. Odżył także dawny błysk, który ostatni raz widziałam w łódce. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Dało się w tym wyczuć niepewność. Moje ręce pływały wokół mnie, lecz po chwili wplotłam palce w jego włosy. Czułam jak się uśmiecha. Wkładał w ten pocałunek całą swoją miłość, sama nie byłam mu dłużna. W końcu zabrakło nam powietrza i wypłynęłam na powierzchnię. Harry zrobił to samo. Spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać. Podpłynęłam do drabinki i wyszłam na ląd. On nadal był w tym samym miejscu. Mama podbiegła do mnie z ręcznikiem.
-Zaziębisz się skarbie – mówiła.
Dziewczyny biły brawo, a ja postukałam się w głowę.
-Chodź do domu, bo się rozchorujesz – zaproponował Harry i wyciągnął rękę w moim kierunku.
Podeszłam do niego, lecz jej nie chwyciłam. Wszyscy zebrani wokół basenu rozeszli się robić to, co przed chwilą.
-Powiedz McQueen’owi, że ta sukienka lepiej leży na tobie na mokro – zaśmiał się.

~*~

Hahahahaha! Oto rozdział 14. w połowie zerżnięty z filmu "3 metry nad niebem" hahaha :D Kocham ten rozdział, ale nie zdradzę co będzie działo się w następnym. To opowiadanie powstało na podstawie piosenki "Na Na Na". Jeśli znacie tłumaczenie, to wiecie, że wracają do siebie i znów się rozstają. Wyjaśniam to tym, którzy nie rozumieją mojego myślenia, i których to denerwuje :) Zaczęłam pisać gifowe imaginki :D hahaha xd. Pamiętajcie o ankiecie, bo niedługo muszę już zrealizować mój pomysł xd. Musze się poskarżyć, że ktoś zerżnął fabułę z http://truestorybynattandpina.blogspot.com/ . Jak się dowiedziałam, to myślałam, że rozniosę te małe suki, a w tym miesiącu jestem aż za bardzo agresywna. Pokłóciłam się z jeszcze jedną przyjaciółką oprócz Paulii, ale nie ważne... ;3 Hahahahaha :D Wczoraj na Nicku leciał koncert 1D i tak tańczyłam, śpiewałam, skakałam i się darłam, że przyszedł do mnie sąsiad! hahahah, bo jego dzieci spały i mnie uciszył... CHAM! KOMENTOWAĆ! KOMENTOWAĆ! KOMENTOWAĆ! Nie daję liczby komentarzy, ale jak będzie sporo według mnie, to dodam 15 rozdział! :) x
Buziakiii!
Natt,

13 komentarzy: