piątek, 31 sierpnia 2012

Info. + Chapter 8.

Nie dotrzymałam słowa! ;/ Nie skończyłam http://truestorybynattandpina.blogspot.com/ i http://story-about-me-and-1d.blogspot.com/ . Zaczęłam ten blog, o którym informowałam. Rozpieszczam Was za bardzo! :D Jeśli chcecie poczytać blog o Louis'ie i magicznej Kamelii zapraszam na:
Nie mogłam się odczekać! Zakochałam się w pewnej książce i tak właśnie powstało to opowiadanie. Wchodźcie i komentujcie! A tak na dobry humor:


~*~


11, 12 lipca 2012 r.
Minął prawie tydzień od mojego ostatniego wyjścia z domu. Od ostatniego spotkania jego… Moje życie kręciło się przez ostatnie dni wokół wspomnień. Mama i Paul wyszli do pracy. Zostałam sama w domu. Wyszłam z łóżka i zdjęłam w końcu piżamę. Weszłam pod prysznic. Zimne krople wody nie zmieniły perspektywy, którą patrzyłam na całą sprawę. Usłyszałam dzwonek do drzwi. „Pewnie listonosz” pomyślałam. Ktoś zaczął walić do drzwi.
-Spokoju nie dają – warknęłam.
Dokończyłam prysznic i dopiero wtedy wyszłam z kabiny. Nałożyłam szybko szlafrok. Nie zdążyłam nawet zawinąć mokrych włosów w ręcznik. Podbiegłam do drzwi i z impetem je otworzyłam. W progu stał Harry. Odgarnęłam mokre kosmyki, które podczas mojego biegu maratońskiego łaskotały mnie w twarz. „O Jezu… I co teraz?” pytałam się. Chłopak przyciągnął mnie do siebie. Ręce bezwładnie zwisały mi wzdłuż ciała. Patrząc mi prosto w oczy zbliżał swoje usta do moich.
-Co tu robisz? – zapytałam wprost do jego ust.
W odpowiedzi wpił się w moje wargi. „Boże, czy ja jestem w niebie?!” rozkoszowałam się tym pytaniem. Weszliśmy do mieszkania. Zamknął drzwi kopnięciem i przyparł mnie do nich. Stykaliśmy się każdym przednim skrawkiem ciała. Zanurzyłam palce w jego włosach. Tym razem nie były oblepione jajkami i mąką. Nasze języki raz tańczyły, raz bawiły się, raz uprawiały sport. Magia… Po chwili odwróciłam głowę. Harry próbował mnie znów pocałować, jednak nie dawałam za wygraną.
-Jednak cię zobaczyłam…
-Nie mogłem bez ciebie wytrzymać. Cały czas myślałem tylko o tobie. Miałaś prawo się na mnie wściec po tym pytaniu o Annę i po tym jak mówiłem o twojej przyjaciółce… Tak bardzo cię przepraszam!
-Ja też przepraszam…
-Kocham cię…
Nastała chwila ciszy. „Jezu, znowu to powiedział!” panikowałam. To dobra chwila na odpowiedź.
-Ja ciebie też – szepnęłam i wtuliłam się w jego tors.
Objął mnie mocniej i pocałował w głowę.
-Nie będziemy tu tak stali – zaśmiałam się ocierając łzę.
Przeszliśmy na sofę. Włączyłam TV. Na jakiejś stacji muzycznej leciało „One Think”.
-O nieee… - jęknął – Przełącz.
-Nie – uśmiechnęłam się triumfalnie i bardziej wtuliłam w jego klatę.
Nadeszła jego zwrotka. Zaśpiewał mi ją do ucha, na co się roześmiałam. Po skończeniu piosenki przyjrzał mi się.
-Co?
-Lubię, gdy się uśmiechasz…
-Dawno tego nie robiłam.
Pocałował mnie delikatnie. Przechylił się w moją stronę. Całował mnie coraz bardziej namiętnie. Zaczęło się muśnięciem warg. Przesunął dłoń na moje udo, zataczał koła. Odsunął szlafrok, jednak go powstrzymałam.
-Przepraszam – szepnął.
Jego ręce błądziły od moich ud po kark. Całował moją szyję, kiedy zadzwonił telefon. Sięgnęłam po komórkę, a on nie kończył czynności.
-Cześć kochanie.
-Hej mamo… - próbowałam odkleić od siebie loczka, jednak nic nie wskórałam.
-Co porabiasz?
-Siedzę w domu – odpowiedziałam, na co westchnęła.
-Proszę, wyjdź gdzieś.
-O.K. Kupić cos w mieście? –moje pytanie ją zaskoczyło.
-Nie… To znaczy możesz kupić marchewki. Lou wszystkie zjadł.
-Dobra, bay! – zaśmiałam się, bo Harry łaskotał mnie językiem.
-Pa.
-Co ty robisz?! – odsunęłam się.
Spojrzał na moją szyję i zaśmiał się. Dotknęłam tamto miejsce i pobiegłam do łazienki.
-HAROLDZIE STYLES!!! – krzyknęłam i w odpowiedzi usłyszałam tylko napad śmiechu.
„Mam wyjść do ludzi z tym czymś?!” panikowałam. Dokładnie oglądałam duży, krwisto-czerwony ślad na skórze. Na taki skwar nie wyjdę w szalu ani golfie…
-Zabiję cię – warknęłam, kiedy pojawił się za mną.
-No co ty? Wyglądasz uroczo – uśmiechnął się ukazując swoje dołeczki.
Minęłam go i zamknęłam się w pokoju. Teraz czekała mnie wielka przymiarka. Harry cały czas jęczał, żebym go wpuściła.
-Ile będziesz się przebierać? Ale tak na serio pytam.
-Jakąś godzinę…
-To przyjdę po ciebie, a ty się szykuj.
-Bay! – rzuciłam z pokoju, który teraz wyglądał jakby przeszła tam trąba powietrzna, a nawet kilka.
 Przebierałam się 8 razy zanim znalazłam odpowiedni strój (LOOK). Postanowiłam zrobić mamie przyjemność i wrzuciłam rzeczy do szafy, żeby chociaż myślała, że ma porządną córkę. Zaczęłam robić makijaż. Później zabrałam się za fryzurę. Włosy związałam w wysoką, niedbałą kitkę, a grzywkę wyprostowałam. Chwilę później do mieszkania wszedł Harry.
-Taa… To też twoje mieszkanie. Wchodź, kładź nogi na stole i śpij w łóżku Paul’a i mamy – ironizowałam.
-Cześć skarbie, ciebie też miło widzieć! – podszedł do mnie i próbował pocałować w usta, ale że były świeżo muśnięte błyszczykiem, nadstawiłam policzek.
Jęknął i zrobił smutną minę.
-Później… - zaśmiałam się.
-Gotowa na pierwszą randkę? – zapytał.
-Randkę? – zapytałam zdezorientowana.
-Nom…
-Taa… Jasne.
-Więc chodźmy!
Wziął mnie za rękę. Zamknęłam mieszkanie i schowałam klucze do torebki. Przed wyjściem z bloku zatrzymałam się widząc przed drzwiami tysiące dziewczyn i fotoreporterów. Mocniej splotłam nasze palce.
-Wszyscy wiedzą, że jesteśmy przyjaciółmi, nie może tak zostać?
-Naprawdę chcesz być tylko moją przyjaciółką?
-Nie, przecież wiesz…
-Więc… – pocałował mnie w czoło – Chodźmy.
Wyszliśmy z budynku. Nawet w okularach przeciwsłonecznych oślepił mnie blask fleszy. Harry roześmiał się słodko i objął mnie w talii. Każde pytanie dotyczyło mnie, a on dumnie oświadczył:
-To moja piękna dziewczyna. Nadaje barw mojemu życiu…
Na te słowa serce mi miękło. „Awwww…” szeptała moja podświadomość. Minęliśmy tłum i skierowaliśmy się nad rzekę. Tamiza w lecie wygląda cudownie. Harry wypożyczył łódkę, w której był jakiś koszyk i 2 koce. Pomógł mi wejść i usiąść na ruchomym pokładzie, a sam usiadł przy wiosłach. Wypłynęliśmy na środek rzeki. Delikatny wiatr wprawił płatki kwiatów lipy w ruch. Wyglądały jak leciutkie płatki śniegu. Oczarowani tym widokiem przyglądaliśmy się wirującym wokół nas białym kwiatom. Chłopak usiadł koło mnie. Przeniosłam wzrok na niego.

~*~

Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni z takiego obrotu sprawy? :D Ostatnio na Twitter'rze huczało od plotek o Justin'ie Bieber'rze i One Direction. Przyznam, że nieźle się na...denerwowałam :D Nie wiem, czy to fejk, czy prawdziwe konto Bieber'a... Żal mi go czasem, że ma takie fanki, które potrafią wymyślić coś takiego. ;3 Tak naprawdę to on jest świetnym chłopakiem. W ogóle słyszeliście też pewnie o akcji BeliebersHateDirectioners . Posiniałam ze złości, ale co poradzić na takich ludzi -,-  Tak więc, na osłodę po ostrej kłótni Beliebers & Directioners otrzymaliście nową notkę xd. Chciałam jeszcze polecić Wam świetnego bloga mojej koleżanki: http://adiosbeaches.blogspot.com/ Poprostu nie mogę się doczekać następnych rozdziałów! A tak a pro po to jutro wybieram się na ZLOT FANÓW 1D w Bydgoszczy! Ale niestety przelotnie :( Będzie ktoś? ;oooo Chętnie pogadam xd.
Buziakiii!
Natt. 

środa, 29 sierpnia 2012

Chapter 7.


W jego oczach ponownie widziałam ból. Tak bardzo nienawidziłam się w tym momencie.
-Ja, przepraszam…
-Naprawdę jesteś aż tak bezduszna? Zależy ci tylko na tym, żeby złamać mi serce?! Gratulacje, osiągnęłaś swój cel.
-Nie, to nie tak…
-To że jesteś nieszczęśliwa po stracie przyjaciółki nie znaczy, że masz niszczyć życie innym – warknął.
-Nie mieszaj jej w to! – krzyknęłam - To było po tym, jak zapytałeś mnie o mamę – próbowałam to ratować, nas ratować.
-To bez znaczenia… Nie chcę mieć z tobą już nic wspólnego.
-A myślisz, że ja chcę być w towarzystwie palanta, który zaciąga pierwszą lepszą laskę do łóżka, a potem mówi, że jej nie zna?! – wybuchłam.
-Nie oceniaj mnie!
-Wyjdź! Tam są drzwi!
-Myślałem, że jesteś dziewczyną, z którą będę chciał być do koń… Nieważne.
Nie mogłam już na niego patrzeć. Jak niby miałam się zachować, kiedy on na mnie cały czas najeżdżał?! A może, gdy pytał o mojej mamie miałam mu powiedzieć „Oh oczywiście! Już czeka na ciebie w łóżku!” Co za kretyn! Ale to ostatnie zdanie… Zaczęłam przypominać sobie ostatnie sekundy naszej ‘rozmowy’ Serio chciał być ze mną? Co miałam niby teraz zrobić? Skuliłam się w wannie i zaczęłam płakać. Zachowałam się jak małe dziecko. W sumie, to miałam prawo. Dostałam SMS-a. Wyjęłam telefon z kieszeni.
„Obiecuję, już nigdy mnie nie zobaczysz. Harry”
Po tym zaniosłam się jeszcze większym płaczem. Zaraz potem do łazienki weszła mama.
-Co się stało, kochanie?
Przytuliłam się do niej łkając. Powtarza się sytuacja sprzed kilku dni, gdy płakałam na kanapie i wróciła do domu.
-Zniszczyłam sobie życie… - jęknęłam.
O nic nie pytała. Po prostu była. Byłam jej za to niezmierni wdzięczna. Siedziała tam ze mną dopóki nie zauważyła, że śpię.
„-Nie martw się, będzie dobrze – powiedziała Marta głaszcząc mnie po głowie.
-Znowu go zraniłam… A miało być tak pięknie!
-Jeszcze będziesz szczęśliwa – pocieszała mnie.
-Najpierw ty, potem on… Nic gorszego spotkać mnie nie może!
-Może, ale nie spotka. Czuwam nad tobą…”
Obudziłam się we własnym łóżku. Nadal miałam na sobie pozostałości po dzisiejszej bitwie. Leniwie ruszyłam do łazienki. „Zrób coś ze swoim życiem” podpowiadała mi dusza. W sumie miała rację. Nie mogłam cały czas rozpaczać po czymś, czego w sumie nie było… Z nowymi postanowieniami dokończyłam kąpiel. Było po 17:00. Umyłam się dokładnie i znowu przebrałam (LOOK). Mimo, że miałam 16 lat uwielbiałam nosić wysokie szpilki, co nie podobało się mojej mamie. No ale trudno, musiała się przyzwyczaić, bo taki mam styl. Umyte i wysuszone włosy lekko podpięłam. Pociągnęłam rzęsy tuszem, a na powieki nałożyłam trochę kolorowych cieni.
-Idę do miasta…
-Dobrze, ale sama?
-Tak – ucięłam i wyszłam.
Spacerowałam po zaludnionych ulicach i uliczkach. Wszystkie zakochane pary przywoływały wspomnienia. Ich liczba była znikoma, ale znaczyły dla mnie bardzo wiele. Skierowałam się do parku. Usiadłam na pobliskiej ławce i podciągnęłam nogi pod brodę. Rozglądałam się wokoło wytężając wzrok. Na pobliskim placu zabaw bawiły się dzieci. Beztrosko biegały z łopatkami i wiaderkiem w rękach, a mamy goniły za nimi, by nie stała im się krzywda. Mimo iż miały dużo na głowie i były wykończone przez codzienne zajmowanie się swoimi pociechami, to kochały je nad życie. Można powiedzieć, że tak jest ze mną… On wykończył mnie swoim odejściem, lecz ja nadal go kocham. Tak, kocham go! Mimo tego, że nawet nie byliśmy razem… Nawet nie wyznaliśmy sobie miłości, to go kocham. To znaczy on powiedział mi, co do mnie czuję, ale ja? „Nie mogę płakać, pomyśl o makijażu” próbowałam powstrzymać łzy. Pomogło. Do chwili, gdy go zobaczyłam... Siedział nieopodal w takiej samej pozycji. Lustrował park wzrokiem. Zamarłam na moment. Zobaczył mnie. „O Jezu…” pomyślałam. Zerwaliśmy się z ławek i podążyliśmy w przeciwne strony. „Już nigdy nie wyjdę z domu” obiecałam sobie. Moje postanowienia o nowym życiu poszły w zapomnienie. Pobiegłam w stronę apartamentu, co w tych szpilkach było nie lada wyczynem. Wpadłam do domu jak oparzona.
-O! Już wróciłaś? – zapytała mama.
Oglądali z Paul’em jakiś film na DVD. Przytuleni byli… „Czemu ja tak nie mogę?!” torturowałam się tym pytaniem.
-Taa… Zmęczona jestem.
Poszłam do pokoju i włączyłam laptopa. Na skype była tylko Paula. Zaryczana połączyłam się z nią.
-O! Cześć Natie – powiedziała jej mama.
-Dzień dobry… Jest Pauline? – spytałam ocierając łzy.
-Poszła na zakupy, zaraz powinna być.
-Jak wróci proszę jej powiedzieć, żeby zadzwoniła.
-Nie ma sprawy… Czy coś się stało?
Ukryłam twarz w dłoniach po skończeniu rozmowy. Wydarzenie sprzed pół godziny wirowało mi przed oczami.Minęło trochę czasu zanim sygnał oznajmił, że Paula próbuje się do mnie dodzwonić.
-Hej stara, co słychać?
-Cześć… - powiedziałam i wydmuchałam nos w chusteczkę.
-Ooj, czemu płaczesz? – zmartwiła się.
-Nie wiem od czego zacząć… - odparłam z sarkazmem.
-Najlepiej od początku, mam czas – rozsiadła się wygodniej.
-O.K. To tak… Marta umarła przez moje wygłupy, musiałam wyjechać, mama jest tak szczęśliwa, że z zazdrości chce mi się rzygać, jestem tu samotna, zraniłam Harry’ego, całowałam się z nim, znowu go zraniłam i on nie chce mnie znać. Taa… To wszystko – opowiedziałam na jednym wdechu.
-WOW… - odezwała się Paula po chwili – Całowałaś się z tym Harry’m?!
-Tak.
-I ty dopiero mi o tym mówisz?!
-Sorry, byłam zbyt zajęta płakaniem, żeby pomyśleć o tym, żeby włączyć komputer.
Wydęła wargi, co oznaczało focha.
-Przepraszam – dodałam ze skruchą.
-Nie no spoko…
-Co mam zrooobić? – jęknęłam.
-Z czym?
-Ty jesteś głupia, czy tylko udajesz?!
-Ej, bez wyzwisk… Tyle masz tych problemów, że nie wiem na który dać ci radę.
-Ten z Harry’m.
-Przeproś.
-No przepraszam…
-Nie mnie! Jego.
-Za co ja mam go niby przepraszać?!
-No mówiłaś, że go zraniłaś… Coś zrobić chyba musiałaś, nie?
-Ale on nie chce mnie już znać – przypomniałam – Czekaj, przeczytam ci SMS-a, którego mi wysłał.
-O.K.
-„Obiecuję, że już nigdy więcej mnie nie zobaczysz. Harry.” – wyrecytowałam akcentując każde słowo.
-Czekaj, czekaj…
-No?
-To ty masz jego numer?!
Walnęłam się otwartą ręką w czoło. „Z kim ja się zadaje?!” pytałam się.
-Nie… To po prostu moja mama napisała, wiesz?
-Co jej zrobiłaś?
-Paula… - powiedziałam spokojnie – ZARAZ CI COŚ ZROBIĘ!!! – krzyknęłam, że aż podskoczyła.
-Więc to on napisał? – spytała, na co wywróciłam oczami.
-Tak!
-Czekaj, czekaj…
-No?
-Napisał, że go więcej nie zobaczysz…
-Taa, lepiej mi!
-Ale on cię może zobaczyć! – pstryknęła palcami.
-Co ci się zrodziło w tej łepetynie? – zmrużyłam podejrzliwie oczy.
-Udawaj, że go nie widzisz. Niech on cię zobaczy.
-Widział… Odszedł w inną stronę.
-Ołł… No to nie wiem – podniosła ręce w geście kapitulacji.
Pogadałyśmy jeszcze chwilę. Nadal nie mogła uwierzyć, że znam One Direction, a moja mama jest zaręczona z Paul’em Higgins’em.
-Ej… Ale poprosisz ich, żeby mnie zaobserwowali na twitterze?
-Tak – zaśmiałam się.
-A skoro mowa o twitterze, od kilku dni nie wchodziłam.
-Co?! – zrobiłam wielkie oczy – Na pewno jesteś zdrowa?
-Czekaj, zaloguję się. – klikała w klawiaturę – Osz ty w mordę!
-Co znowu?
-Wejdź na twitter’a! – rozkazała.
-Czekaj  – mruknęłam.
-Natie, pośpiesz się!
Zalogowałam się. Wszędzie pełno wpisów o mnie i Harry’m. O Liam’ie też coś było. Przejrzałam wszystko. Lista obserwowanych też wzrosła o kilka tysięcy. Weszłam w ‘połączenia’. Pełno nowych wiadomości na priv i wzmianek. Wszystkie zajeżdżały słodyczą. Tylko kilka było negatywnych. Wszystkie dotyczyły naszego komentarza pod zdjęciem, które zrobiliśmy po bitwie.
„hahahah :D Przyjaciele zawsze wynajdą sposób na nudę. Sorry Liam! xX.”
-A mnie tam nie było – jęknęła Paula.
-Żałuj… To wtedy się pocałowaliśmy – przywołałam wspomnienie.
Na samą myśl pełno motyli zaczynało imprezę w moim brzuchu. Teraz wszystko pójdzie w zapomnienie, bo nigdy go nie zobaczę… Potwierdził to także jego ostatni wpis na twitterze:
„Właśnie zrozumiałem, że najbliżsi oddalają się sprintem”.
Tak, to na pewno o mnie. Kochałam go nie tylko jako fanka. „Mogłam mu to powiedzieć w tym wagoniku! Głupia ja!” karciłam się. Ale w sumie co by to dało, jakbym powiedziała mu to, co w łazience. Pożegnałam się z Paulą. Wsunęłam się pod ciepłą kołdrę i próbowałam odtworzyć w pamięci wczorajszy wieczór, każdy szczegół. Zakończyłam na tym, jak mi śpiewał. Jego zachrypnięty, opiekuńczy głos…

~*~

Długo musieliście czekać na 7 rozdział ;3 No ale jak widać już jest! Dziś urodziny Liam'a, więc przedłużyłam notkę xd. Miałam trochę czasu, więc podrasowałam bloga. Jak podobają Wam się piosenki? ;> Mam news'a! W głowie zrodził mi się kolejny pomysł na bloga. Już zaczęłam go pisać, ale w Word'dzie, ponieważ najpierw muszę dokończyć tego oraz http://truestorybynattandpina.blogspot.com/ Ale na razie się na to nie zanosi. Ciekawostka jest taka, że będzie on o Louis'ie. Paula jako jedyna przeczytała to, co jak dotąd udało mi się napisać. Oto SMS od niej: "To bylo swietne! sama pisalas? masz dalsze czesci, to wysylaj! :D" hahahahah . :D Ostatnie ogłoszenie! Następny rozdział pojawi się przy 15 komentarzach, więc do roboty!
PS Rozmowa między mną, a Paulą w tym opowiadaniu opiera się na realiach. Czyli, że my naprawdę tak rozmawiamy :D
Buziakiii!
Natt.

sobota, 25 sierpnia 2012

#1 Niall





Obejrzałaś się ostatni raz. Ostatni raz zerknęłaś na to pamiętne miejsce. Ostatni raz spojrzałaś mu w te cudowne, niebieskie oczy. Ból, smutek, rozczarowanie, strach, miłość. No właśnie… Miłość. To ona była największym problemem. Gdyby nie to, nie wróciłabyś tu… Ale zacznijmy od początku.



Piękne, upalne lato. Cudowne wakacje nad Morzem Śródziemnym. Śmiechom i wygłupom nie było końca. Przyjaciele… Tylko oni liczyli się w tamtej chwili. „Młodość…” mówili przechodnie z nutką zazdrości. Na twój widok każdemu uśmiech pojawiał się na twarzy. Brakiem zainteresowania obdarowywałaś każdego adoratora kręcącego się obok ciebie. Ciepła, serdeczna, miła… To tylko dla bliskich, znajomych i przyjaciół. Obcy mogli oczekiwać tylko ironii, chamstwa i krytyki. „Zimna suka” komentowali jedni. „To anioł” mówili drudzy. To prawda… Dwa oblicza, jedno ciało. Byłaś nietypową młoda kobietą. Dla mężczyzn chłodna i niedostępna. Tylko tym, którzy zdołali przedrzeć się przez twoją barierę zostali nagradzani. Ale to nie był zwykły podarunek. Zawracałaś im w głowie, wykorzystywałaś i znikałaś jak duch. Do czasu… 
Niepowtarzalna atmosfera. Zapach potu, alkoholu i papierosów. Nie zważałaś na to. Lubiłaś takie klimaty. Już przy wejściu owionął cię duch imprezy. Dałaś się ponieść swojej złej stronie bajerując ochroniarzy, by cię wpuścili. Muzyka zawróciła ci w głowie, poczułaś rytm. Od razu podążyłaś na parkiet, zostawiając znajomych za sobą. Melodia zawładnęła całym twoim ciałem. Poczułaś czyjeś dłonie na swoich biodrach. Pierwszy raz czyjś dotyk spowodował u ciebie przyjemne dreszcze. Chciałaś ujrzeć posiadacza magicznych dłoni. Z gracją odwróciłaś się do tyłu. Pierwsze co ujrzałaś to blond czupryna. Włosy ułożone w artystyczny nieład sterczały we wszystkie strony. Następnie dostrzegłaś niesamowicie niebieskie oczy. To one były kluczem do przełamania twojej bariery. Od stóp do głów lustrował cię błękitny ocean. Zamarłaś w bezruchu. Ręce, dłonie, palce, szyja, nogi odmówiły ci posłuszeństwa. Byłaś zafascynowana głębią niebieskich tęczówek. Nagle poczułaś nieznajomy impuls. Zapragnęłaś go. Zapragnęłaś całą sobą, całym umysłem, całym sercem. „SERCEM?!” przestraszyłaś się. Nie zważałaś jednak na to. Jedyne co cie interesowało to ON! On i jego niebieskie oczy. On i jego magiczny dotyk. On i jego pełne, malinowe usta… Nie mogłaś się opanować. Chciałaś tego. Pierwszy raz TY chciałaś, żeby nowopoznany chłopak obdarzył cię takim uczuciem, jak ty jego. Miłością… Delikatnie przejechałaś dłonią po jego policzku.
-Jesteś piękny – wydobyło się z twoich ust.
Zbliżył się. Tak, tego chciałaś! Ogarnęło go pożądanie. Pragnął cię tak samo, jak ty jego. Objął cię w talii. Znów to poczułaś. To niedawno poznane ci mrowienie w miejscu, które obdarzył swoim dotykiem. Odszukał twoje usta i złożył na nich namiętny pocałunek. Cały świat się zatrzymał. Zostaliście tylko wy. Nie słyszeliście nawet muzyki. Chciałaś więcej. On chciał więcej. Złapał cię za rękę i wyprowadził z klubu. Spotkałaś zdziwione, a jednocześnie zmartwione spojrzenie twojej przyjaciółki. Opuściliście lokal i udaliście się na plażę. Księżyc odbijał się na spokojnej tafli wody. Oświetlał wasze twarze, rozświetlał oczy i nadawał błysku iskierkom wam towarzyszącym. Zatrzymaliście się na plaży. Zdjął swoją kurtkę i rzucił ją na miękki piasek. Delikatnie położył cię na materiale. Owionął cię zapach jego pięknych perfum. Ułożył się obok ciebie. Objęłaś jego twarz i składałaś na niej słodkie pocałunki..
Spojrzał na ciebie. Księżyc odbijał się w twoich oczach. Tworzył łunę nad twoją głową.
-Wyglądasz jak anioł… - szepnął, gdy obdarowywał pocałunkami twoją szyję.
Pieścił wewnętrzną stronę twoich ud. W końcu chwycił za suwak i zdjął z ciebie sukienkę. Zdjęłaś z niego białą koszulkę polo i odrzuciłaś na bok. Złapałaś za rozporek i jego spodnie także znalazły się obok. Turlaliście się po piachu. Teraz ty byłaś na górze. Palcami dotykałaś jego umięśnionego torsu. Przyprawiało cię to o przyjemne mrowienie.
-Nie chcę już czekać – powiedziałaś dawno wyczekiwane przez was słowa.
Złapał za rozpięcie od stanika, a potem majtki. Przewrócił cię i położył na tobie. Słyszałaś jego przyspieszony oddech spowodowany twoją obecnością. Zdjął swoje bokserki. Byliście całkiem nadzy. Zaplątałaś palce w jego włosach. Cicho jęknęłaś. Kropelki potu zbierały wam się na czole. Mimo krótkiej znajomości oboje czuliście do siebie coś więcej. Położył się obok ciebie. Poczuliście lekki podmuch wiatru. Zadrżałaś… Objął cię swoim ciepłym ramieniem i przysunął bliżej.
Nastał ranek. Tego dnia opuszczałaś piękne tereny i wracałaś do rzeczywistości. Po cichu wysunęłaś się z jego objęć i nałożyłaś sukienkę. Zostawiając go tam samego najnormalniej w świecie uciekłaś.

Rok później wróciłaś. Wróciłaś jeszcze piękniejsza. Taka sama pogoda, ta sama ekipa, ten sam dobry humor. Zostawiłaś paczkę nad hotelowym basenem i wymknęłaś się na plażę. W to szczególne miejsce. Ruszyłaś przez miasto przyciągając uwagę wielu mężczyzn. Zeszłaś po drewnianych schodkach prowadzących na plażę. Szłaś tą samą drogą, co przed rokiem, gdy dreptałaś z nim za rękę w tę pamiętną noc. Dotarłaś. Siedział tam ktoś. „To moje miejsce!” pomyślałaś. Już chciałaś złapać go za fraki i wpierdolić do morza, ale coś cię powstrzymało. Chłopak odwrócił się. Te oczy! Te niebieskie oczy!
-To ty! – podbiegłaś.
Upadłaś przy nim na kolana. Na jego twarzy widniał ironiczny uśmieszek. Nie wiedziałaś, co się dzieje.
-Zostawiłaś mnie – prychnął – Przygoda na jedną noc, tak? To nie do mnie z tym.
-Ja wyjeżdżała, musiałam – tłumaczyłaś się.
-Odejdź stąd!
-Czyli to nic dla ciebie nie znaczyło?! – nie rozumiałaś.
-Znaczyło! Do chwili, gdy zrozumiałem, że jesteś zwykłą dziwką!

Wróciłaś do rzeczywistości. Już nigdy więcej go nie spotkałaś. Nie wiedziałaś jak ma na imię i skąd jest, żeby go odszukać. Do końca jednak pamiętałaś tego jedynego, który skradł ci serce.

~*~

Pomyślałam, że skoro na http://truestorybynattandpina.blogspot.com/ także piszę imagine, to czemu nie tutaj? Tak więc jest sobie pierwszy imagine z Niall'em. Nie zapominajcie o 6. rozdziale! 14 komentarzy i następny! 
Buziakiii!
Natt.

wtorek, 21 sierpnia 2012

Chapter 6.


„Co?! Głupie ‘aha’? Tylko tyle masz mu do powiedzenia?!” krzyczało moje sumienie. Położyłam swoje dłonie na kolanach. Prosto oparłam się i patrzyłam gdzieś w dal. Wiedziałam, że go ranię. Miałam gdzieś ten plan. Chciałam rzucić mu się w ramiona, ale nie potrafiłam. Dlaczego? Sama nie wiem… Cały czas czułam na sobie jego wzrok. Patrzyły na mnie oczy pełne bólu i rozczarowania. „Naprawdę jesteś zła” oskarżały mnie wszystkie myśli. Co mogłam zrobić? Za późno na odpowiedź. Dał znak, żeby koło ruszyło. Oparłam głowę o krawędź ścianki i patrzyłam jak zjeżdżamy w dół. Wyszłam z wagonika i od razu dorwała mnie mama.
-Nic ci się nie stało? Nie zrobiłaś nic sobie? – zaczęła mnie uważnie oglądać.
-Mamo! Daj spokój – warknęłam.
Aż sama przestraszyłam się swojego tonu. Myślałam, że cięty język w stosunku do mamy poszedł w zapomnienie. Ale nie… Powrócił.
-Przepraszam – jęknęłam i pobiegłam do samochodu.
Podczas przebierania moimi kończynami zakręciło mi się w głowie. Nogi ugięły się pode mną. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Oprócz krzyków Harry’ego już nic nie pamiętałam.
„-Natie, nie płacz… - szepnęła siedząca obok mnie Marta.
-Tak bardzo tęsknię za tobą – wyznałam.
-Wiem… - pogłaskała mnie ręką ducha – Wiem także, co do niego czujesz.
-Nie dołuj mnie bardziej – spojrzałam z wyrzutem na przyjaciółkę-ducha.
-Musisz mu powiedzieć. Wtedy wszystko się ułoży, uwierz mi.
-To nie takie proste – ukryłam twarz w dłoniach.
-Te sprawy nigdy nie były proste… - szepnęła.
Spojrzałam na nią ostatni raz z bólem w oczach zanim zaczęła znikać.”
Otworzyłam oczy. Pierwsze co zobaczyłam, to zmartwioną twarz Harry’ego. Gdy się budziłam jego usta ułożyły się w lekkim uśmiechu. Patrzył na mnie z troską i niezwykłą czułością. Rozejrzałam się i zrozumiałam, że leżę na jego kolanach.
-Ohh, tak się bałam! – powiedziała mama odwracając się do mnie.
Podczas jazdy cały czas słuchałam, jak to się o mnie martwili. Jednak myślami byłam zupełnie gdzie indziej… Dojechaliśmy do domu. Harry zaniósł mnie na górę mimo moich sprzeciwów. Przeszedł ze mną przez hall, salon, aż do mojego pokoju. Czułam się trochę niezręcznie, ale co miałam zrobić? Położył mnie delikatnie na łóżku i przykrył kołdrą. Ułożyłam wygodnie głowę na poduszce i podłożyłam pod nią rękę. Chłopak odwrócił się z zamiarem wyjścia. Jednak nie chciałam tego…
-Proszę, nie odchodź – szepnęłam trzymając jego rękę.
Uśmiechnął się łagodnie i położył obok mnie.
-Zaśpiewaj mi coś… - poprosiłam.
-I'll lift you up, I'll never stop
You know I'll take you to another world

I'll build you up, I'll never stop
You know I'll take you to another world.

Delikatnie głaskał moje włosy. Wtuliłam się w jego tors i zasnęłam pod wpływem jego głosu.

6 lipca 2012 r.
Rano wyciągnęłam rękę na drugą połowę łóżka. To głupi nawyk, który nabyłam w ciągu jednej nocy. Była pusta… Przetarłam oczy i podniosłam lekko głowę. W pokoju pełno było toreb z różnych sklepów. „Bosh… Gdzie ja to upcham?” zrzędziłam mierząc dwie pełne już szafy. Spojrzałam na siebie. „Świetnie… Spałam w ciuchach i makijażu” śmiałam się sama z siebie. Poszłam do łazienki. Gorący prysznic doprowadził mnie do porządku. Ubrałam się w coś wygodnego (LOOK), spięłam włosy w niedbałego koka i pociągnęłam rzęsy tuszem. Co jak co, ale to jest minimalnym przymusem. Wyszłam z pokoju. W całym domu nie było nikogo oprócz Harry’ego i Liam’a.
-Gdzie reszta? – zapytałam.
-Na zakupach. Wrócą koło 14:00.
Mieli na sobie inne ciuchy niż wczoraj, więc wychodziło na to, że byli już u siebie.
-Czemu nie poszliście z nimi?
Oboje podnieśli na mnie wzrok. Od razu wiedziałam, że mieli „bojowe zadanie”.
-Nie chciało nam się iść… - odparł Liam.
-A ja sądzę, że macie mnie pilnować, czyż nie?
Nie wiedzieli co powiedzieć. Zaśmiałam się i poszłam do kuchni. Włączyłam radio. Akurat leciała piosenka Adama Lamberta „Never close our eyes”. Zaczęłam robić śniadanie w rytm muzyki.
-Chcecie cos zjeść? – wynurzyłam się z kuchni.
-Taaak! – usłyszałam.
-Pomogę ci – po chwili w kuchni zjawił się Harry.
-Pokrój to – wskazałam na owoce.
Znowu miałam ochotę na gofry. Wzięłam się za robienie ciasta. Podczas miksowania niezdarnie wyjęłam z breji włączony mikser, który ochlapał chłopaka.
-Przepraszam! – zaczęłam się śmiać.
-Nie ma za co…
Zanurzył rękę w cieście i wysmarował mi twarz.
-Osz ty…!
Wzięłam jajko i rzuciłam w niego. On oddał mi owocami. Wzięłam mąkę zemściłam się. Odkręcił wodę i przyłożył palec do kranu tak, że prysnęło na mnie. Krzyczeliśmy i śmialiśmy się. Wzięłam wąż od kranu i odkręciłam wodę na max’a. Po chwili loczek cały ociekał wodą.
-No tego ci nie odpuszczę!
Skierował wąż w moją stronę. Rzucaliśmy się wszystkim co było pod ręką, gdy do kuchni wpadł Liam.
-O Jezu… - krzyknęłam kiedy dostał miską z ciastem w twarz.
Spojrzeliśmy na siebie z Harry’m i zaczęliśmy się śmiać.
-Zróbmy zdjęcie – zaproponował.
Ustawił samowyzwalacz i dołączył do nas. Wściekły Liam wyszedł na zdjęciu przezabawnie. My jednak nie byliśmy lepsi. Wstawiliśmy fotkę na twitter’a. Od razu pojawiły się komentarze i odpowiedzi. Niektóre pozytywne, a niektóre takie, że aż słów mi brak. Musieliśmy posprzątać kuchnię. Podczas krzątania się ze szmatkami i mopem wpadliśmy na siebie. Wszystko stanęło w miejscu, zostaliśmy tylko my. Harry odgarnął mi kosmyk włosów za ucho. Przybliżał swoje usta do moich. Musnął delikatnie moje wargi, potem jednak wpił się w nie bez umiaru. Przyciągał mnie do siebie coraz mocniej. Zanurzyłam palce w jego lokach. Błądził rękami po moich plecach. Taak… To był najlepszy pocałunek EVER. Mijała kolejna minuta. Zabrakło mi powietrza. Odsunęłam się lekko nadal patrząc w jego zielone oczy. Staliśmy tak przytuleni kolejne minuty. Zabraliśmy się do sprzątania dopiero wtedy, gdy wszyscy wrócili z zakupów.
-Rany boskie, co tu się stało? – jęknęła mama.
-Spokojnie, sprzątam przecież.
Gdy wyczyściliśmy kuchnie musieliśmy rozpakować zakupy. Poszło nam to całkiem sprawnie. Podczas ‘zadania’ przesyłaliśmy sobie znaczące spojrzenia. Dziewczyny skomentowałyby to „Awwww… Jakie to słodkie!”. Muszę im o tym opowiedzieć. A tymczasem opuściłam kuchnię i udałam się do łazienki. Gdy rozczesywałam zlepione włosy i krzyczałam podczas tej czynności ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę!
-Mogę? – zapytał uśmiechnięty Harry.
-Jasne…
Zamknął za sobą drzwi. Podszedł bliżej i delikatnie objął mnie od tyłu. Spoglądał na nasze odbicie w lustrze. Nadal męczyłam się z włosami z czego słodko się zaśmiał. Przejął moją szczotkę i delikatnie rozczesywał sklejone końcówki.
-WOW… W ogóle nie bolało.
-Zawsze do usług – ukłonił się dla żartów.
Chwile wygłupialiśmy się przed lustrem robiąc śmieszne miny i pozy.
-Pomyśleć, że chciałam cię w sobie rozkochać i porzucić – wymsknęło mi się podczas jednego z napadów śmiechu.
On momentalnie spoważniał. „Boże, co ja zrobiłam?!” próbowałam przypomnieć sobie swoje słowa.
-Co...?

~*~

I oto rozdział 6! Taa wiem... Wszystko do przewidzenia ;3 Ale nieważne. Notka pojawiła się nawet szybko. Następna przy 14, ciekawa jestem ile wam to zajmie ;> :D. Dziś z Paulą robiłam TC. Ktoś oglądał? hahahahahaha :D Ale zamuły xd. Przedtem było śmieszniej, bo Paula wkurzała się o to opowiadanie. Dałam jej przeczytać dalsze 41 stron. Dość sprawnie się uwinęła pomijając przerwy na przekleństwa z Niall'a, bo jak niektórzy wiedzą ona go uvieeeeeelbia :D. A tak na serio to jestem strasznie podjarana, bo ten blog czytają ludzie z Indonezji! A to dzięki mojej nowej znajomej Chusnul ( @chunnuLL ). Hm... Myślę, że to koniec moich wywodów na dziś xd.
Buziakiii!
Natt. 

niedziela, 19 sierpnia 2012

Chapter 5.


5 lipca 2012r.
-Kochanie, wstawaj… - ktoś mówił mi nad uchem.
Przetarłam oczy i wyostrzyłam wzrok. To była moja rodzicielka, która z budzenie mnie zaraz zostanie zabita!
-Mamoooo, daj mi spać! – jęczałam.
-Dziś idziemy zwiedzać Londyn – zachęcała – Przejedziesz się na London Eye… - westchnęła, na moją reakcję, której nie było – Pójdziemy na zakupy, mam kartę kredytową.
Zerwałam się z łóżka.
-Kiedy idziemy? – zapytałam gotowa na podbój miasta.
Mama zaczęła się śmiać.
-Żartowałam!
Rzuciłam w nią poduszką. A ona mi oddała. I tak zaczęła się wojna na poduszki. Gdy trochę się ogarnęłyśmy mama zaczęła znowu temat wyjścia.
-Dalej, bo chłopcy czekają!
-Co?! Jacy chłopcy? – spytałam spanikowana.
-Paul i 1D.
-O Jezuu… - jęknęłam.
-Ubieraj się i przychodź na śniadanie – zarządziła i wyszła.
Zostałam sama w pokoju. „Świetnie… Cały dzień z tym kretynem” myślałam. Obmyśliłam plan. Gdy będziemy na London Eye zrzucę go z wagoniku. Ale wtedy musiałabym z nim siedzieć. O nie! „Czyli jestem na niego skazana” jęczałam. Stanęłam przed szafą i wybrałam ciuchy na dziś (LOOK). Umyłam się i uczesałam. Pomalowałam rzęsy tuszem, na powieki nałożyłam trochę cienia w kolorze skóry i narysowałam złotą kreskę eye-liner’em. Spryskałam się perfumom i wyszłam z pokoju. Minęłam tego kretyna i dopiero się przywitałam.
-Cześć wam! – powiedziałam.
Sięgnęłam po tosta i posmarowałam go dżemem malinowym. Popiłam ulubioną herbatą pomarańczową z gingerem i byłam gotowa. Trzeba było tylko czekać na resztę. Niall wziął sobie jeszcze na wynos i włożył do torebki mojej mamy. Była zadowolona, że chociaż on dużo je, a ja się cieszyłam, że nie wpychała tego we mnie. Przez całe śniadanie czułam na sobie wzrok, więc cały czas uważnie kontrolowałam swoje ruchy. Żeby się nie wygłupić, oczywiście.
-Idziemy? – spytał Paul patrząc na wszystkich.
Wstałam i udałam się do pokoju. Zapomniałabym torebki… Gdy miałam już swoją zgubę na ramieniu ostatni raz przejrzałam się w lustrze i dołączyłam do reszty. Wszyscy już czekali na dole, więc z mieszkania wyszłam na końcu. Było nas w sumie 8 osób. Wsiedliśmy do wypożyczonego samochodu. Siedziałam koło mamy na samy w pierwszym rzędzie. Były 3 takie po 3 miejsca. Na moje nieszczęście Harry usiadł za mną. Niby ‘przypadkiem’ kopał mój fotel i niby ‘przypadkiem’ bijąc się z Louis’em wpadł na mój fotel. Na prośbę mamy podsunęłam fotel do przodu, żeby zmieściły mu się nogi. „Chętnie je utnę” pyskowałam w myślach. W mieście nie było żadnego wolnego miejsca parkingowego, wszystko zajęte. „No tak… To przecież Londyn” przypomniałam sobie. Zostawiliśmy samochód kawałek od głównej ulicy. Ruszyliśmy do centrum. Szliśmy w dość szybkim tempie, żeby zdążyć zobaczyć chociaż kilka rzeczy. Hazza cały czas plątał się gdzieś obok mnie. Nie miałam wyjścia i musiałam spędzać czas w jego towarzystwie. Żeby nie być blisko niego cały czas zmieniałam miejsce.
-Natie, chodź na chwileczkę – poprosił Lou.
Odeszłam z nim na bok. Domyślałam się, o co może chodzić, ale miałam nadzieję, że się mylę.
-Co się dzieje między tobą i loczkiem? – zapytał.
-Nic.
-Wczoraj trzymaliście się pod stołem za ręce…
-Skąd to wiesz?!
-Mam oczy – roześmiał się.
-A dziś omijasz go szerokim łukiem.
Jednak miałam rację… Odwróciłam się do niego plecami. Stanął równo ze mną i podążył za moim spojrzeniem. Harry i moja mama… Aż mi się niedobrze zrobiło. Nawet nie chciałam myśleć, że mama mogłaby z nim być. NIE! Ona kocha Paul’a. Louis zaczął się śmiać.
-No ty mi nie mów, że on się zapytał o twoją mamę?! – złapał się za brzuch.
-Taa… - wywróciłam oczami.
Poklepał mnie po plecach i odszedł do reszty.
-Zaraz wrócę! – krzyknęłam i udałam się do jakiejś bocznej alejki.
Poszłam jak najdalej, byleby nikt nie widział. Wyciągnęłam papierosa i zapalniczkę. „To tylko żeby się od stresować… Nie jesteś palaczką” pocieszałam się, jednak nie pomagało. Zaciągnęłam się pierwszy raz. Potem drugi i jeszcze kolejny. Gniew ulatywał z każdym wypuszczeniem dymu.
-Natalie? – zapytał znajomy głos.
Odwróciłam się gwałtownie. Niall… OMG!
-Błagam, nie mów nic mamie – prosiłam.
-Muszę! - odwrócił się.
Złapałam go za nadgarstek.
-Proszę… - zrobiłam słodkie oczy.
Wziął mojego papierosa, zaciągnął się i następnie zgasił.
-Nie jesteś za młoda na palenie? – zapytał i zaczął do mnie podchodzić, a ja się cofać.
-A Zayn kiedy zaczął?
-To były inne czasy – uśmiechnął się.
W tej chwili stałam przyparta do muru.
-W tych czasach 10-latkowie zaczynają palić – odpowiedziałam.
Był już bardzo blisko. Jeszcze centymetr i…
-Nie stoisz za blisko? – szepnęłam wprost w jego usta.
Odsunęłam się w bok i zostawiłam oczarowanego blondyna za sobą. Zrobiłam gest zwycięstwa. „Yess! Nadal mam TO w sobie!” cieszyłam się. TO oznacza umiejętność flirtu. Odpowiedni gest, słowo, spojrzenie i chłopak jest twój. Następny plan świtał mi w głowie. Nie jestem mściwa, ale jakoś trzeba go ukarać. Niepotrzebnie robił nadzieje… Wyszłam z przyciemnionej uliczki i skierowałam się w stronę reszty. Już z daleka widziałam jak Louis wyśmiewa się z Harry’ego. Nikt nie widział, że idę, więc postanowiłam podsłuchać. Skradałam się i dotarłam do dobrego punktu obserwacyjnego.
-Jaki ty jesteś głupi… - śmiał się Marchewa.
-No co miałem zrobić?!
-Powiedzieć jej prawdę! Odkąd ją zobaczyłeś kilka miesięcy temu to cały czas nawijasz o niej. Wczoraj cały wieczór świrowałeś, żeby zwróciła na ciebie uwagę. Gdzie ten Harry, który tylko podchodzi do dziewczyny i już ją zdobywa?!
-Spanikowałem…
-Stary… Zapytałeś o jej mamę! Czy ciebie do końca pogięło?
-Ona mi się na serio podoba! Nie chciałem tego spieprzyć.
Trochę mnie zamurowało. Oczywiście ciekawość zwyciężyła i podsłuchiwałam dalej.
-Harry… - Lou złapał go za ramię – Już to spieprzyłeś!
-Wiem – spuścił głowę – Ale ja nie chcę z nią tylko iść do łóżka. Chcę z nią po prostu być…
Trochę zrobiło mi się go żal, ale nie wiedziałam, czy tchórzostwo go usprawiedliwi.
-Taak… Po tym na pewno z nią będziesz – parsknął śmiechem.
Loczek odszedł załamany. Stałam za sklepikiem z prasą, więc mnie nie widzieli. Poczułam czyjąś rękę na swojej talii. Odwróciłam się gwałtownie i ujrzałam Niall’a. „Bosh… Co za oczy!” zaczęłam się rozpływać.
-Nie ładnie to tak podglądać.
„Natie ogarnij się!!!” walnęłam się niewidzialną ręką w twarz. Nie miałam takiej ręki, ale to przywołało mnie do porządku.
-Nie ładnie to tak przytulać obcą dziewczynę…
Wyswobodziłam się z uścisku i ostatni raz spojrzałam mu w oczy.
-To co pierwsze? – zapytałam mamę.
Ta przeniosła pytający wzrok na Paul’a.
-Sądzę, że siedziba parlamentu.
Oglądaliśmy ją z zewnątrz i wewnątrz. Nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Sądzę, że mogli urządzić ją skromniej, a resztę przeznaczyć na coś bardziej wartościowego niż miękkie krzesła pod tłuste tyłki polityków. Potem pałac Buckingham. Istne cudo! Najśmieszniejsi byli strażnicy. „Jak w takim upale można nosić taki mundur?!” dziwiłam się. Harry szedł obok mnie. Nie zmieniłam miejsca, co go z lekka uszczęśliwiło. Głowę miałam spuszczoną w dół. Oglądałam chodnik. Cały czas czułam, że mnie obserwuje. O.K. Przyszedł czas na wprowadzenie pierwszej części planu sporządzonego przez mój niecny umysł. Odwróciłam głowę w jego stronę. Spojrzałam wprost w jego zielone tęczówki… Mój specjalny talent, który wyćwiczyłam z przyjaciółkami podczas filmu „Wyznania gejszy” sprawia, że nic innego dla „ofiary” się nie liczy. Zahipnotyzowany twoimi oczami przestaje myśleć nad tym co robi. Wystarczył ułamek sekundy, by Harry stracił panowanie nad swoją osobą. Odwróciłam wzrok, a chłopak oszołomiony tą chwilą walnął w słup. Zaśmiałam się pod nosem i szłam dalej. Dumna z siebie triumfowałam wewnętrznie. Ktoś złapał mnie za nadgarstek. Od razu przeszyło mnie cudowne ciepło. Tak… To był on.
-Co ty ze mną zrobiłaś? – zapytał zszokowany.
-Ja? – udawałam niewiniątko – Nic…
Widziałam jego powiększone źrenice. Ten patent zawsze tak działa i zawsze działa.
-Kochanie, zobacz! – krzyknęła mama.
Wskazała na Big Ben’a. Uwielbiałam ten budynek. W pokoju w Polsce oprócz plakatów 1D miałam nawet fototapetę z panoramą Londynu i on także tam się znajdował. Zawsze bałam się patrzeć na wysokie budynki z dołu, bo myślałam, że na mnie spadną. Tym razem także tak było.
-To jest jakaś fobia… - powiedziała mama.
Wyśmiałam ją i oczarowana tym miejscem pstrykałam fotki. Potem zaczepiliśmy jakiegoś przechodnia, żeby zrobił nam zdjęcie. Każdy pewnie myśli, że mieliśmy wolny dzień i nie było żadnych zamieszek z fankami chłopaków. Otóż nie. Zaczepiały nas wszędzie. Mieli dla nich czas tylko przez 30 minut. Potem mimo płaczów i błagań zajęli się życiem prywatnym. Nie mogłam ukryć swojej radości, że ja jedna mogę teraz spędzić z nimi czas.
-Teraz twoja ulubiona forma spędzania czasu – powiedziała dumnie mama.
-Pauline i Wiktoria są w Polsce.
-Zakupy!
-Yess! Gdzie idziemy najpierw? – powiedziałam niecierpliwie nie mogąc ustać w miejscu na słowo „zakupy”.
Wszyscy się roześmiali. Rozglądałam się na boki szukając jakiejś galerii handlowej.
-Tamte stoiska – wskazała na budki z pamiątkami wzdłuż jednej z ulic.
-Mamooo… - jęknęłam – Wiesz, że nienawidzę takich bazarów… - mój zapał uleciał na widok tych szop.
Znów usłyszałam śmiechy.
-Wiem… - mama próbowała opanować rozbawienie – Żartowałam. Idziemy do Westfield Centre.
-No nie!!! – krzyknęłam.
Największe centrum handlowe w Europie! Nie mogłam uwierzyć…
-Kocham cię mamo! – przytuliłam się do niej – Dobra, dosyć tego! – odkleiłam się od niej po dwóch sekundach - Jedziemy! – rozkazałam.
Gdy to zobaczyłam nogi się pode mną ugięły. „Kocham to miasto!!!” huczało mi w głowie. Nikt nie nadążał za mną biegać. Gdy weszli do sklepu od razu kierowali się do kasy, bo stałam tam niecierpliwie z kilkoma ciuchami w rękach. I tak w co drugim sklepie. Nie wiem ile na mnie wydali, ale byłam im wdzięczna. Ostatni raz biegałam tak po sklepach tydzień przed zakończeniem roku z dziewczynami. „Jestem fatalną przyjaciółką… Ja tu żałobę powinnam przeżywać, a nie!” karciłam się, ale pokusa była silniejsza. Po 5 godzinach wyszliśmy z centrum. Każdy był obładowany, chociaż to były głównie moje rzeczy. I tak byli jeszcze w aucie 2 razy, gdyż nie unieśliby wszystkiego, co nakupiłam.
-To już ostatnie torby – powiedziałam dumnie.
-Nigdy więcej nie idę na zakupy… - jęknął Lou.
-Jak dziewczyny mogą mieć tyle ciuchów? – pytał w kółko Zayn.
-No ty powinieneś wiedzieć najlepiej – zaśmiał się Louis, za co oberwał torbą.
-Uważajcie! To moje rzeczy – przypomniałam.
-Kochanie, a gdzie ty to wszystko zmieścisz? – spytała mama.
No o tym nie pomyślałam… Miałam tylko dwie szafy. Przyzwyczaiłam się do garderoby w Polsce…
-No… No nie wiem – odpowiedziałam.
-Powinnaś mieć mieszkanie na tyle ciuchów – zaproponował Liam.
-Ona ma 16 lat! Nie będzie mieszkać sama – odparła mama.
-Teraz najprzyjemniejsza część naszej wycieczki, London Eye – wtrącił się Paul.
Wpakowaliśmy się do auta i ruszyliśmy. Obiekt był cudownie oświetlony. Wieczorem w ogóle to wszystko pięknie było widać. Musieliśmy dobrać się w pary, bo w wagonikach było tylko po 2 miejsca. No tak… Mama z Paul’em to oczywiste. Liam z Louis’em, żeby go uspokoić, Zayn i Niall. Osz Jezu… Został mi Harry.
-Mamo, usiądź ze mną – błagałam.
-Harry jest wolny.
-Tak wiem – odparłam ponuro.
-Więc usiądź z nim, kochanie…
-Jezu…
Nie miałam innego wyboru. Sama też nie usiądę, bo jak to będzie wyglądało. Chłopcy też nie chcą się rozsiąść. „Czy ja się pod jakąś pechową gwiazdą urodziłam?” pytałam się. Odszukałam mojego towarzysza wzrokiem. Rozmawiał z operatorem koła. Chwilę potem do mnie dołączył. Usiedliśmy w wagoniku. Gdy byliśmy na górze koła wszystko się zatrzymało.
-Co się do cholery dzieje? – krzyknęłam spanikowana i spojrzałam w dół.
Od razu tego pożałowałam. Przeżyłam niesamowite zwroty głowy. Ze strachu przytuliłam się do Harry’ego. Objął mnie opiekuńczo ramieniem i głaskał moje włosy. „Jezu! Ja go przytulam!” ocknęłam się. Wyrwałam się z jego objęć, ale nadal byłam na tyle blisko, by nie czuć strachu.
-Ruszy dopiero, jak ci coś powiem.
-Co?!  To twoja wina?
Mogłam się domyśleć… Przecież po co gadałby z tym facetem? „Jestem głupia” mówiłam sobie. Loczek tak jak wczoraj objął moje dłonie i przyłożył do swojej klatki piersiowej.
-Natie, nie miej mi za złe tego, co wczoraj powiedziałem.
W sumie mogłam mu powiedzieć, że o wszystkim wiem, ale niech się tłumaczy. „Jesteś zła!” informowała mnie moja podświadomość. Zrobiłam poważną minę i czekałam na dalszy ciąg jego wypowiedzi.
-Podobasz mi się Chciałem ci to powiedzieć, ale się bałem… Bałem się, że mnie odrzucisz. Od kiedy zobaczyłem cię na zdjęciach w domu Paul’a i Anny zakochałem się w roześmianej dziewczynie z miliona zdjęć. Jak leżałaś zapłakana na tej kanapie chciałem wziąć cię w ramiona i powiedzieć ‘Będzie dobrze’. I wczoraj, gdy miałem ci to wyznać… Stchórzyłem, zepsułem wszystko! To co układałem sobie w głowie i chciałem ci powiedzieć od tylu miesięcy uleciało mi z głowy, ale teraz wiem… Kocham cię, Natalie! – mówił wszystko na jednym oddechu.
Patrzył w moje oczy szukając odpowiedzi. „Co ja mam mu powiedzieć?!” pytałam się. W głowie szumiała mi tylko jedna odpowiedź, ale się nie odważyłam. Stchórzyłam tak samo, jak on wczoraj. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że tego pożałuję…
-Ale po co kazałeś zatrzymałeś koło? – zmieniłam temat.
-Inaczej nie odważyłbym ci się tego powiedzieć i znów bym spanikował…
-Aha.

~*~

No i jak 5. rozdział? ;3 Niedawno wróciłam znad morza i postanowiłam dodać. Oprócz tego, że pokłóciłam się z przyjacielem i poznałam NIEZIEMSKO (!!!) przystojnego ratownika, to w sumie bez zmian :D Następna notka przy co najmniej 12 komentarzach! ;> zobaczymy jak szybko się pojawią xd.
Buziakiii!
Natt.

wtorek, 7 sierpnia 2012

Chapter 4.


4 lipca 2012r.
Idę na kolację do One Direction! Od rana chodziłam jak poparzona. Znowu przestałam się uśmiechać. Wszystko przez dzisiejszy sen. Był taki realny…
-Natie…! – powiedział znajomy mi głos.
Wstałam z łóżka i rozejrzałam się dookoła. Mój wzrok utkwił na Marcie otoczonej białą łuną.
-Marta?! To ty? – zapytałam z szeroko otwartymi oczami.
-No siema torbo! – zaśmiała się.
„Trobo” mówiły do mnie od 3 lat. Przyjechała do mnie ciocia. Zaprosiłam Paulę do siebie. Ciocia mówiła do mnie torbo. Pauline dostała głupawki i od tamtej pory zostało przyjęte to przezwisko. Brakowało mi tego…
-Boże. Powiedz, że ty mi się śnisz! – jęknęłam – Pomyślą, że jestem jakaś psychiczna…
-hahahaha! – zaśmiała się swoim charakterystycznym śmiechem - Tak, to jest sen…
Odetchnęłam z ulgą.
-Co ty tu właściwie robisz? – spytałam po chwili.
-Nie obwiniaj się za to… To ja powinnam bardziej uważać. Proszę, nigdy więcej tak nawet nie myśl, dobrze?
Zaczęła powoli znikać. Podbiegłam do niej i chwyciłam za rękę.
-Pamiętaj, zawsze będziemy przyjaciółkami – powiedziała – Nawet, jeśli mnie już tu nie ma!
Przytuliła mnie i zniknęła.”
Otrząsnęłam się i stanęłam przed szafą. Wczoraj zdążyłam ułożyć niej rzeczy, więc miałam o jeden problem mniej.
-Boże… W co ja mam się ubrać? – jęknęłam stojąc przed meblem.
„Zawsze marzyłam o poznaniu ich, a teraz zjem u nich kolację! Myśl Natie, myśl!” Bingo! Wyciągnęłam z szafy wszystkie potrzebne rzeczy. Chwilę później stałam przed lustrem już całkiem ubrana (LOOK). Teraz włosy… Kosmyki wpadające do oczu upięłam z tyłu i wyprostowałam grzywkę. Loki zostawiłam naturalne. Pociągnęłam rzęsy tuszem i nałożyłam troszkę brokatowego cienia na powieki. Zrobiłam cienkie, czarne kreski eye-liner’em. Usta potraktowałam błyszczykiem i byłam gotowa. Wyszłam z pokoju. Paul stał w eleganckiej, błękitnej koszuli z brązowymi guzikami i jeansach.
-Świetny look – pochwaliłam.
-I nawzajem! – zaczął majstrować przy rękawach.
-Mamo! – krzyknęłam – Idziesz?
Usłyszałam otwierane drzwi. Odwróciłam się.
-Świetnie wyglądasz… - powiedziałam.
Paul nic nie powiedział. Podszedł do niej i wziął za rękę.
-Ostrzegam, Jak chcecie się całować, to nie przy ludziach! –zakpiłam.
Siedziałam cicho na tylnym siedzeniu w samochodzie Paul’a. Tremowałam się i to strasznie! Nie powiedziałam nic o tym Pauli i Wiki. Zabiją mnie… Zanim zdążyłam dokończyć przemyślenia z zadumy wyrwał mnie głos kierowcy.
-Jesteśmy…
Spojrzałam do dom, a raczej wielką willę. Ogród był bardzo zadbany. Na tylnej części widziałam skrawek basenu. Porządnie przycięte krzewy w kształcie zwierzaczków, figur geometrycznych. Wysokie ściany w kolorze nieskazitelnej bieli… Okna w romańskim stylu, wielkie mahoniowe drzwi. Droga do nich była oświetlona małymi lampkami. Naprawdę fajnie musiało się tam mieszkać. Paul obszedł samochód i pomógł mamie wysiąść podając jej rękę, jak dżentelmen.
-A mnie to już nie łaska pomóc… - powiedziałam z sarkazmem i niezgrabnie wypadłam z samochodu.
Oboje zaśmiali się i wzięli za ręce. „Boże… Oni jadą szczęściem na kilometr. Aż się rzygać chce!” pomyślałam. Mama delikatnie zastukała w drzwi.
-Zapraszam zakochaną parę! – krzyknął Louis.
Przepuścił ich i przeniósł wzrok na mnie.
-Noo witaaaam! – powiedział z podziwem i wpuścił mnie do środka.
Mama i Paul pogrążyli się w rozmowie z Liam’em. Gdy weszłam do środka wszystkie spojrzenia przeniosły się na mnie. Na początku nic nie powiedzieli, lecz z ruchu ich ust dało się wyczytać „WOOOW!” Skinęłam głową i podeszłam bliżej. Salon, w którym stali wszyscy był utrzymany w beżu i brązie. Na środku stał duży narożnik skierowany w stronę plazmowego telewizora. Pod nim była szafka z milionem gier, a na niej leżały PlayStation i inne rodzaje urządzeń.
-Natie, to jest Zayn – Paul wskazał na mulata – Próżny chłopak. Dalej, Liam. Do niego możesz się zwrócić z problemami – chłopak ukłonił się w żartach – Louis. Boże, Louis co ty robisz?! – zapytał z uniesioną brwią, gdy zobaczył jak chłopak siedzi z głową w piekarniku.
-Wy debile! – krzyknął i wyciągnął z niego spalone marchewki – Nie widzieliście, że to tu jest?! - upadł na kolana, a wszyscy zaczęli się śmiać – To jest skrytka… - udawał, że płacze.
Walnęłam się otwartą dłonią w czoło. „Czy ja czasem nie jestem w domu wariatów?” pytałam się w myślach.
-Mamy gości, uspokój się! – syknął Liam.
-…Tak, to jest ten głupi – skwitował Paul – Niall – wskazał na szczupłego blondyna z niesamowicie błękitnymi oczami – I Harry… Flirciarz – pokazał na loczka – Styles, łapy przy sobie! – zwrócił się do niego widząc, że nie może spuścić ze mnie wzroku.
Jego koledzy wybuchli śmiechem.
-No Styles! Rączki przy sobie – śmiał się Louis kładąc dłonie na swoich „piersiach”.
-Jestem… - zaczęłam.
-Natalie… - przerwał mi Harry – Wiem – zmieszał się nieco, gdy zobaczył, że wszyscy na niego patrzą ze zdziwieniem.
-Właaaaśnie – powiedziałam niepewnie – Skąd to wiesz?
-No właśnie, skąd? – zapytał Louis stając obok mnie z rękami założonymi na piersiach.
-Pytałem Paul’a… - odpowiedział – Zapraszamy do stołu –zmienił temat zwracając się do mamy i Paul’a.
Poszłam za nimi do pięknej jadalni. Stał tam wielki stół z ciemnego drewna oraz wiele krzeseł. Miejsc było z 18. Usiadłam obok Paul’a , który zajął miejsce na środku stołu i Harry’ego. Nie wtrącałam się w rozmowy, myśląc o dzisiejszym „nawiedzeniu”. Gdy widziałam jakimi przyjaciółmi są chłopcy, to od razu przypomniała mi się Marta. Całe szczęście, że się nie rozryczałam… Wszyscy się śmiali z żartów Louis’a, a ja siedziałam poważnie.
-Natie, czemu się nie śmiejesz? – zapytał zirytowany Lou wymachując widelcem, na którego nabił kawałek pomidora z sałatki.
-Na moim miejscu też byś się nie śmiał… - powiedziałam.
-Czy ktoś może mi powiedzieć o co chodzi? – rozejrzał się po wszystkich.
Mama i Paul gapili się w talerze. Spojrzałam na nich.
-Nie pozabijajcie się, kogoś wybierzemy – powiedział Lou ze śmiechem – To też cię nie śmieszy? – zapytał zrezygnowany.
Pokiwałam przecząco głową, a on westchnął.
-Kto jest twoim najlepszym przyjacielem? – zapytałam i pochyliłam się trochę w jego stronę.
-Oni – wskazał na chłopaków.
-Wybierz jednego – kazałam.
Zastanawiał się chwilę. Podrapał się po głowie i w końcu odpowiedział:
-Harry.
-Więc wyobraź sobie, że jedziesz kabrioletem po drodze…
-Ooo taak! – przerwał mi.
-Harry prowadzi i śmieje się z twoich wygłupów…
-Jak zwykle.
-I wjeżdża w was tir – wszyscy się wzdrygnęli – Wypadacie z kabrioletu… On leży zimny na asfalcie w kałuży krwi. Podchodzisz do niego, a on umiera ci na rękach.
-Skąd ty znasz takie historie…? – powiedział z krzywą miną.
-Moja przyjaciółka tak umarła – odpowiedziałam sucho –Czemu się nie śmiejesz? - odeszłam od stołu.
Łzy lały mi się po policzkach. Po chwili znalazłam łazienkę. Weszłam tam. Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Miałam rozmazany makijaż. Usłyszałam pukanie.
-Natie, mogę?
Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Znów stanęłam przy lustrze i zaczęłam zmywać zaschnięte strużki tuszu na policzkach, które pojawiły się przez łzy.
-On nie miał nic złego na myśli… - zaczął tłumaczyć.
-Wiem… Przepraszam.
-Nie masz za co – powiedział Louis wchodzący do łazienki.
Przytulił mnie. Wyswobodziłam się z uścisku.
-Jestem przewrażliwiona…
-Co wy tu imprezę beze mnie robicie? – usłyszeliśmy Zayn’a.
Uśmiechnęłam się lekko pierwszy raz w tym dniu. Rozejrzałam się po wszystkich „zebranych”. Loczek wgapiał się w nasze odbicie w lustrze. Doprowadzona do porządku wyszłam z łazienki, a za mną chłopcy. Zatrzymałam się przed portretem One Direction wiszącym na ścianie. Zayn i Lou poszli dalej, tylko Harry został. Przytulił mnie od tyłu.
-Wyglądasz ślicznie, jak się uśmiechasz – szepnął mi do ucha.
Zaczęłam skakać z radości i krzyczeć, ale to wewnątrz siebie. Mój mózg, żołądek i wszystkie organy zaczęły we mnie imprezę. Nie odpowiedziałam, tylko poszłam do reszty. Kolacja mijała w najlepsze, gdy pod stołem poczułam czyjąś dłoń na swojej. Spojrzałam w tamtym kierunku. Ręka należała do Harry’ego. Splótł nasze palce i zerkał na mnie ukradkiem. Delikatnie położyłam obie swoje ręce na stole. Zmarkotniał po tym nadal na mnie spoglądając. Nagle Paul wstał i przybliżył się do mamy. Wyjął z kieszeni jeansów czerwone pudełeczko w kształcie serca i otworzył klękając przed nią. Przystawiłam dłonie do ust, żeby zakryć wielkiego banana malującego się na mojej twarzy.
-Anno, jesteś kobietą mojego życia… Czy zostaniesz moją żoną?
Mama spojrzała na mnie pytająco, a razem z nią cała reszta.
-Ty mnie chcesz pytać o to, czy chcesz być szczęśliwa? – powiedziałam po polsku.
-Oczywiście, że tak! – odpowiedziała i objęła go.
Widziałam radość malująca się na ich twarzach.
-Awww… - wyrwało mi się, gdy się pocałowali.
Harry jeszcze raz wziął mnie za rękę. Tym razem jej nie wyrwałam, co sprawiło, że co chwilę się do mnie uśmiechał. Nasze spotkanie dobiegało końca.
-Chodź ze mną – szepnął mi na ucho.
Nikt nie zauważył, że się wymknęliśmy. Poszliśmy do jego sypialni. Usiadł na łóżku i poklepał miejsce obok siebie. Zgrabnie dołączyłam do niego. Nasze kolana się stykały, przez co w tamtym miejscu miałam gęsią skórkę. Zmieszał się, poprawił grzywkę i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Natie… Jak myślisz…? – ujął moje dłonie.
Zaciął się łapiąc moje spojrzenie, które siało się po całym pomieszczeniu. Usłyszeliśmy walenie do drzwi.
-Paul i Anna jadą! Masz schodzić na dół! – krzyknął Lou.
Loczek spanikował, puścił moje dłonie.
-Myślisz, że twoja mama zerwałaby z Paul’em dla mnie?
Mój świat runął, rozpadł się na drobne kawałeczki. Zakręciło mi się w głowie od tego wszystkiego. Najchętniej krzyknęłabym „Czy ty jesteś aż tak głupi?! Paul miał racje, mogłam trzymać się od ciebie z daleka ty erotomanie! Moja mama ma godność i nie jest puszczalska jak twoje inne ropuchy!”, ale się powstrzymałam. Zdołałam tylko powiedzieć na płytkim oddechu:
-Zapytaj…
Mama i Paul byli tak zajęci sobą, że nie zauważyli jak wpadłam do samochodu. W domu zamknęłam się w pokoju i włączyłam laptopa. W Londynie była 00:53, więc w Polsce jest 1:53. Mimo to dziewczyny i tak były zalogowane na skype. Połączyłam się z nimi i opowiedziałam o wszystkim. Przy zdawaniu relacji o Louis’ie w piekarniku zaczęły śmiać się jak opętane. Gdy doszłam do momentu, kiedy Harry spytał o moją mamę zamilkły. Cisza trwała 5 sekund, ale ich reakcja mnie nie zdziwiła. Wszystkie miałyśmy włączone kamerki, więc widziałam jak dosłownie tarzają się ze śmiechu na podłodze. Aż mama wbiegła do pokoju i pytała „Co się stało?!”.
-Wielkie dzięki za pocieszenie! – warknęłam do nich.
 Wyłączyłam laptopa i poszłam się umyć. Dostałam od nich SMS-a.
„Odbierz! Przepraszamy… P&W.”
Było też kilka nieodebranych połączeń. Nie zważając na to poszłam spać.

~*~

Jak wam się podoba rozdział 4? Następny przy minimum 8 komentarzach. Kilka od tej samej osoby nie będą się już liczyły :D Pierwszy raz dopadł mnie brak weny. Obejrzałam sobie "3 metry nad niebem". POLECAM! Ryczałam jak głupia. Łzy ciekły mi bardziej niż przy "Czasem słońce, czasem deszcz". Po prawej stronie zrobiłam zakładkę z pytaniem "Kto ma wkraść się pomiędzy Natie, a Harry'ego?" To bardzo ważne, więc odpowiedzi zostawiajcie  w komentarzu!
Buziakiii!
Natt.