4 lipca 2012r.
Idę na kolację do One Direction! Od rana chodziłam jak
poparzona. Znowu przestałam się uśmiechać. Wszystko przez dzisiejszy sen. Był
taki realny…
„-Natie…! – powiedział
znajomy mi głos.
Wstałam z łóżka i
rozejrzałam się dookoła. Mój wzrok utkwił na Marcie otoczonej białą łuną.
-Marta?! To ty? –
zapytałam z szeroko otwartymi oczami.
-No siema torbo! –
zaśmiała się.
„Trobo” mówiły do mnie od 3 lat. Przyjechała do mnie ciocia.
Zaprosiłam Paulę do siebie. Ciocia mówiła do mnie torbo. Pauline dostała
głupawki i od tamtej pory zostało przyjęte to przezwisko. Brakowało mi tego…
-Boże. Powiedz, że ty
mi się śnisz! – jęknęłam – Pomyślą, że jestem jakaś psychiczna…
-hahahaha! – zaśmiała
się swoim charakterystycznym śmiechem - Tak, to jest sen…
Odetchnęłam z ulgą.
-Co ty tu właściwie
robisz? – spytałam po chwili.
-Nie obwiniaj się za
to… To ja powinnam bardziej uważać. Proszę, nigdy więcej tak nawet nie myśl,
dobrze?
Zaczęła powoli znikać.
Podbiegłam do niej i chwyciłam za rękę.
-Pamiętaj, zawsze
będziemy przyjaciółkami – powiedziała – Nawet, jeśli mnie już tu nie ma!
Przytuliła mnie i
zniknęła.”
Otrząsnęłam się i stanęłam przed szafą. Wczoraj zdążyłam ułożyć
niej rzeczy, więc miałam o jeden problem mniej.
-Boże… W co ja mam się ubrać? – jęknęłam stojąc przed
meblem.
„Zawsze marzyłam o poznaniu ich, a teraz zjem u nich
kolację! Myśl Natie, myśl!” Bingo! Wyciągnęłam z szafy wszystkie potrzebne
rzeczy. Chwilę później stałam przed lustrem już całkiem ubrana (LOOK). Teraz
włosy… Kosmyki wpadające do oczu upięłam z tyłu i wyprostowałam grzywkę. Loki
zostawiłam naturalne. Pociągnęłam rzęsy tuszem i nałożyłam troszkę brokatowego
cienia na powieki. Zrobiłam cienkie, czarne kreski eye-liner’em. Usta
potraktowałam błyszczykiem i byłam gotowa. Wyszłam z pokoju. Paul stał w
eleganckiej, błękitnej koszuli z brązowymi guzikami i jeansach.
-Świetny look – pochwaliłam.
-I nawzajem! – zaczął majstrować przy rękawach.
-Mamo! – krzyknęłam – Idziesz?
Usłyszałam otwierane drzwi. Odwróciłam się.
-Świetnie wyglądasz… - powiedziałam.
Paul nic nie powiedział. Podszedł do niej i wziął za rękę.
-Ostrzegam, Jak chcecie się całować, to nie przy ludziach! –zakpiłam.
Siedziałam cicho na tylnym siedzeniu w samochodzie Paul’a.
Tremowałam się i to strasznie! Nie powiedziałam nic o tym Pauli i Wiki. Zabiją
mnie… Zanim zdążyłam dokończyć przemyślenia z zadumy wyrwał mnie głos kierowcy.
-Jesteśmy…
Spojrzałam do dom, a raczej wielką willę. Ogród był bardzo
zadbany. Na tylnej części widziałam skrawek basenu. Porządnie przycięte krzewy
w kształcie zwierzaczków, figur geometrycznych. Wysokie ściany w kolorze
nieskazitelnej bieli… Okna w romańskim stylu, wielkie mahoniowe drzwi. Droga do
nich była oświetlona małymi lampkami. Naprawdę fajnie musiało się tam mieszkać.
Paul obszedł samochód i pomógł mamie wysiąść podając jej rękę, jak dżentelmen.
-A mnie to już nie łaska pomóc… - powiedziałam z sarkazmem i
niezgrabnie wypadłam z samochodu.
Oboje zaśmiali się i wzięli za ręce. „Boże… Oni jadą
szczęściem na kilometr. Aż się rzygać chce!” pomyślałam. Mama delikatnie
zastukała w drzwi.
-Zapraszam zakochaną parę! – krzyknął Louis.
Przepuścił ich i przeniósł wzrok na mnie.
-Noo witaaaam! – powiedział z podziwem i wpuścił mnie do
środka.
Mama i Paul pogrążyli się w rozmowie z Liam’em. Gdy weszłam
do środka wszystkie spojrzenia przeniosły się na mnie. Na początku nic nie
powiedzieli, lecz z ruchu ich ust dało się wyczytać „WOOOW!” Skinęłam głową i
podeszłam bliżej. Salon, w którym stali wszyscy był utrzymany w beżu i brązie. Na środku stał duży narożnik skierowany w stronę plazmowego telewizora. Pod nim była szafka z milionem gier, a na niej leżały PlayStation i inne rodzaje urządzeń.
-Natie, to jest Zayn – Paul wskazał na mulata – Próżny chłopak.
Dalej, Liam. Do niego możesz się zwrócić z problemami – chłopak ukłonił się w
żartach – Louis. Boże, Louis co ty robisz?! – zapytał z uniesioną brwią, gdy
zobaczył jak chłopak siedzi z głową w piekarniku.
-Wy debile! – krzyknął i wyciągnął z niego spalone marchewki
– Nie widzieliście, że to tu jest?! - upadł na kolana, a wszyscy zaczęli się
śmiać – To jest skrytka… - udawał, że płacze.
Walnęłam się otwartą dłonią w czoło. „Czy ja czasem nie
jestem w domu wariatów?” pytałam się w myślach.
-Mamy gości, uspokój się! – syknął Liam.
-…Tak, to jest ten głupi – skwitował Paul – Niall – wskazał
na szczupłego blondyna z niesamowicie błękitnymi oczami – I Harry… Flirciarz –
pokazał na loczka – Styles, łapy przy sobie! – zwrócił się do niego widząc, że
nie może spuścić ze mnie wzroku.
Jego koledzy wybuchli śmiechem.
-No Styles! Rączki przy sobie – śmiał się Louis kładąc
dłonie na swoich „piersiach”.
-Jestem… - zaczęłam.
-Natalie… - przerwał mi Harry – Wiem – zmieszał się nieco,
gdy zobaczył, że wszyscy na niego patrzą ze zdziwieniem.
-Właaaaśnie – powiedziałam niepewnie – Skąd to wiesz?
-No właśnie, skąd? – zapytał Louis stając obok mnie z rękami
założonymi na piersiach.
-Pytałem Paul’a… - odpowiedział – Zapraszamy do stołu –zmienił
temat zwracając się do mamy i Paul’a.
Poszłam za nimi do pięknej jadalni. Stał tam wielki stół z ciemnego drewna oraz wiele krzeseł. Miejsc było z 18. Usiadłam obok Paul’a ,
który zajął miejsce na środku stołu i Harry’ego. Nie wtrącałam się w rozmowy,
myśląc o dzisiejszym „nawiedzeniu”. Gdy widziałam jakimi przyjaciółmi są
chłopcy, to od razu przypomniała mi się Marta. Całe szczęście, że się nie
rozryczałam… Wszyscy się śmiali z żartów Louis’a, a ja siedziałam poważnie.
-Natie, czemu się nie śmiejesz? – zapytał zirytowany Lou wymachując
widelcem, na którego nabił kawałek pomidora z sałatki.
-Na moim miejscu też byś się nie śmiał… - powiedziałam.
-Czy ktoś może mi powiedzieć o co chodzi? – rozejrzał się po
wszystkich.
Mama i Paul gapili się w talerze. Spojrzałam na nich.
-Nie pozabijajcie się, kogoś wybierzemy – powiedział Lou ze
śmiechem – To też cię nie śmieszy? – zapytał zrezygnowany.
Pokiwałam przecząco głową, a on westchnął.
-Kto jest twoim najlepszym przyjacielem? – zapytałam i
pochyliłam się trochę w jego stronę.
-Oni – wskazał na chłopaków.
-Wybierz jednego – kazałam.
Zastanawiał się chwilę. Podrapał się po głowie i w końcu
odpowiedział:
-Harry.
-Więc wyobraź sobie, że jedziesz kabrioletem po drodze…
-Ooo taak! – przerwał mi.
-Harry prowadzi i śmieje się z twoich wygłupów…
-Jak zwykle.
-I wjeżdża w was tir – wszyscy się wzdrygnęli – Wypadacie z
kabrioletu… On leży zimny na asfalcie w kałuży krwi. Podchodzisz do niego, a on
umiera ci na rękach.
-Skąd ty znasz takie historie…? – powiedział z krzywą miną.
-Moja przyjaciółka tak umarła – odpowiedziałam sucho –Czemu
się nie śmiejesz? - odeszłam od stołu.
Łzy lały mi się po policzkach. Po chwili znalazłam łazienkę.
Weszłam tam. Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Miałam rozmazany
makijaż. Usłyszałam pukanie.
-Natie, mogę?
Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Znów stanęłam przy
lustrze i zaczęłam zmywać zaschnięte strużki tuszu na policzkach, które
pojawiły się przez łzy.
-On nie miał nic złego na myśli… - zaczął tłumaczyć.
-Wiem… Przepraszam.
-Nie masz za co – powiedział Louis wchodzący do łazienki.
Przytulił mnie. Wyswobodziłam się z uścisku.
-Jestem przewrażliwiona…
-Co wy tu imprezę beze mnie robicie? – usłyszeliśmy Zayn’a.
Uśmiechnęłam się lekko pierwszy raz w tym dniu. Rozejrzałam
się po wszystkich „zebranych”. Loczek wgapiał się w nasze odbicie w lustrze.
Doprowadzona do porządku wyszłam z łazienki, a za mną chłopcy. Zatrzymałam się
przed portretem One Direction wiszącym na ścianie. Zayn i Lou poszli dalej,
tylko Harry został. Przytulił mnie od tyłu.
-Wyglądasz ślicznie, jak się uśmiechasz – szepnął mi do
ucha.
Zaczęłam skakać z radości i krzyczeć, ale to wewnątrz
siebie. Mój mózg, żołądek i wszystkie organy zaczęły we mnie imprezę. Nie
odpowiedziałam, tylko poszłam do reszty. Kolacja mijała w najlepsze, gdy pod
stołem poczułam czyjąś dłoń na swojej. Spojrzałam w tamtym kierunku. Ręka
należała do Harry’ego. Splótł nasze palce i zerkał na mnie ukradkiem.
Delikatnie położyłam obie swoje ręce na stole. Zmarkotniał po tym nadal na mnie
spoglądając. Nagle Paul wstał i przybliżył się do mamy. Wyjął z kieszeni
jeansów czerwone pudełeczko w kształcie serca i otworzył klękając przed nią.
Przystawiłam dłonie do ust, żeby zakryć wielkiego banana malującego się na
mojej twarzy.
-Anno, jesteś kobietą mojego życia… Czy zostaniesz moją
żoną?
Mama spojrzała na mnie pytająco, a razem z nią cała reszta.
-Ty mnie chcesz pytać o to, czy chcesz być szczęśliwa? –
powiedziałam po polsku.
-Oczywiście, że tak! – odpowiedziała i objęła go.
Widziałam radość malująca się na ich twarzach.
-Awww… - wyrwało mi się, gdy się pocałowali.
Harry jeszcze raz wziął mnie za rękę. Tym razem jej nie
wyrwałam, co sprawiło, że co chwilę się do mnie uśmiechał. Nasze spotkanie dobiegało
końca.
-Chodź ze mną – szepnął mi na ucho.
Nikt nie zauważył, że się wymknęliśmy. Poszliśmy do jego
sypialni. Usiadł na łóżku i poklepał miejsce obok siebie. Zgrabnie dołączyłam
do niego. Nasze kolana się stykały, przez co w tamtym miejscu miałam gęsią
skórkę. Zmieszał się, poprawił grzywkę i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Natie… Jak myślisz…? – ujął moje dłonie.
Zaciął się łapiąc moje spojrzenie, które siało się po całym
pomieszczeniu. Usłyszeliśmy walenie do drzwi.
-Paul i Anna jadą! Masz schodzić na dół! – krzyknął Lou.
Loczek spanikował, puścił moje dłonie.
-Myślisz, że twoja mama zerwałaby z Paul’em dla mnie?
Mój świat runął, rozpadł się na drobne kawałeczki. Zakręciło
mi się w głowie od tego wszystkiego. Najchętniej krzyknęłabym „Czy ty jesteś aż
tak głupi?! Paul miał racje, mogłam trzymać się od ciebie z daleka ty
erotomanie! Moja mama ma godność i nie jest puszczalska jak twoje inne
ropuchy!”, ale się powstrzymałam. Zdołałam tylko powiedzieć na płytkim oddechu:
-Zapytaj…
Mama i Paul byli tak zajęci sobą, że nie zauważyli jak
wpadłam do samochodu. W domu zamknęłam się w pokoju i włączyłam laptopa. W
Londynie była 00:53, więc w Polsce jest 1:53. Mimo to dziewczyny i tak były
zalogowane na skype. Połączyłam się z nimi i opowiedziałam o wszystkim. Przy
zdawaniu relacji o Louis’ie w piekarniku zaczęły śmiać się jak opętane. Gdy doszłam do momentu, kiedy Harry spytał o moją mamę
zamilkły. Cisza trwała 5 sekund, ale ich reakcja mnie nie zdziwiła. Wszystkie miałyśmy włączone kamerki, więc widziałam jak dosłownie tarzają się ze śmiechu na podłodze. Aż
mama wbiegła do pokoju i pytała „Co się stało?!”.
-Wielkie dzięki za pocieszenie! – warknęłam do nich.
Wyłączyłam laptopa i
poszłam się umyć. Dostałam od nich SMS-a.
„Odbierz!
Przepraszamy… P&W.”
Było też kilka nieodebranych połączeń. Nie zważając na to
poszłam spać.
~*~
Jak wam się podoba rozdział 4? Następny przy minimum 8 komentarzach. Kilka od tej samej osoby nie będą się już liczyły :D Pierwszy raz dopadł mnie brak weny. Obejrzałam sobie "3 metry nad niebem". POLECAM! Ryczałam jak głupia. Łzy ciekły mi bardziej niż przy "Czasem słońce, czasem deszcz". Po prawej stronie zrobiłam zakładkę z pytaniem "Kto ma wkraść się pomiędzy Natie, a Harry'ego?" To bardzo ważne, więc odpowiedzi zostawiajcie w komentarzu!
Buziakiii!
Natt.
Zamurowalo mnie jak Haz zapytał się o mamę Nat ;O a tak pozatym to super :)
OdpowiedzUsuńty no ale żeś dowaliła z tym Harrym ! ja to myślałam, że on jej powie że pięknie wygląda w wg będzie tak słodko :D
OdpowiedzUsuńa to jeb wyskakuje z mamą Natt o.O
ale w ogóle to super !
hahaha, ja tez tak myslałam hahah :D
UsuńKolejny zajebisty!!! Sytuacja z Harrym rozpierdala dosłownie!!!!!!!!! hahahhaha Kocham!!!! xx
OdpowiedzUsuńomg Harry wiedzialm ze lubi starsze ale zeby takiue rzeczy robic. bez przesady.ale niezle to bylo. hahhahahhah chce zeby Natie byla z ktoryms z chloapkow ale nie z Harrym. :)
OdpowiedzUsuńchce zeby Natie byla z Zaynem.
OdpowiedzUsuńrozdział jak zwykle przecudowny z niecierpliwością czekam na nowy <3 Jeśli znajdziesz chwilkę to wpadniesz do mnie ? http://lovestory-onedirection.blog.pl/ Proszę to dla mnie bardzo ważne jeśli mozesz to napisz w komentarzu co myślisz :)
OdpowiedzUsuńey ey świetny ! pisz dalej ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny, po prostu super, już nie moge się doczekać następnego, pisz, czekamy ! :)
OdpowiedzUsuńI tak wgl, chcę żeby Natie była z Niallem, moja przyjaciółka też tak uważa, a więc czekamy. :)
OdpowiedzUsuń